Recenzja filmu

Między światami (2010)
John Cameron Mitchell
Nicole Kidman
Aaron Eckhart

Nam już nie jest miło

W "Między światami", najnowszej produkcji Johna Camerona Mitchella, autora dobrze przyjętego filmu "Cal do szczęścia" z 2001 roku, poznajemy historię Becki i Howie'ego Corbettów. Od chwili, gdy
W "Między światami", najnowszej produkcji Johna Camerona Mitchella, autora dobrze przyjętego filmu "Cal do szczęścia" z 2001 roku, poznajemy historię Becki i Howie'ego Corbettów. Od chwili, gdy ich kilkuletni synek Danny zginął potrącony przez samochód, żyją jak w amoku. Oboje nie potrafią poradzić sobie z tragedią, jaka ich spotkała, starają się jednak pogodzić się z losem i ruszyć dalej - on dołącza do grupy terapeutycznej dla małżeństw z podobnymi doświadczeniami, ona kasuje - używając terminologii Howiego - wszelkie ślady wcześniejszej bytności dziecka w domu. Zabiegi te przynoszą jednak odwrotny efekt, na skutek czego małżonkowie sukcesywnie się od siebie oddalają.

Corbettowie nie mogą zapomnieć o stracie synka - niezależnie jak w przypadku Bekki, której siostra zachodzi w ciążę, a matka nie zaprzestaje przypominania o śmierci własnego syna (czyli brata Bekki), zasadniczo jednak różniącej się od straty pani Corbett; czy też zupełnie świadomie, jak dzieje się to z Howiem, metodycznie biczującym się oglądaniem nagranego na telefonie filmu z małym Dannym. Rozpoczynają więc poszukiwanie sposobu ucieczki od dojmującej rzeczywistości, jakiegoś rodzaju autoterapii - tytułowej króliczej nory. Problem w tym, że zupełnie nie wiedzą od czego zacząć, toteż jeden błąd pociąga za sobą następny. I tak Howie dość niebezpiecznie zbliża się do Gaby, stałej bywalczyni terapii grupowej, Becca natomiast wchodzi w skomplikowaną relację z młodym Jasonem, tym bardziej osobliwą i trudną do zrozumienia, gdy okaże się kim jest i do czego przyczynił się rzeczony młodzieniec.

John Cameron Mitchell podjął się przedstawienia trudnego, choć nienowego już tematu w kinie - śmierci i pogodzenia się z nią oraz żałoby i sposobu jej przeżywania. Pokazuje, że tak delikatna kwestia, jaką jest strata bliskiej osoby, jest indywidualną sprawą każdego człowieka. Dlatego nie sugeruje jak opłakiwać tych, którzy odeszli, nie narzuca rozwiązań w jaki sposób radzić sobie z rozpaczą, nie wskazuje skutecznej metody walki z żalem i bólem. Jednym słowem - brak w obrazie Mitchella pompatycznego, moralizatorskiego, a przez to najczęściej ckliwego tonu, i jest to jak dla mnie jego największy walor.

"Między światami" nie jest filmem rewolucyjnym w swojej tematyce, niemniej jest obrazem solidnie zrealizowanym i bardzo sprawnie poprowadzonym. Mitchell potrafi stworzyć niezwykle intymny nastrój - tak potrzebny do przedstawienia rozpadu małżeństwa - jednocześnie nie rażąc widza infantylnością ani brakiem wyczucia. W tym aspekcie "Między światami" przywołuje na myśl porządną "Drogę do szczęścia" Sama Mendesa ("klimat" filmu przypomina także "Blue Valentine" Dereka Cianfrance'a). W jego filmie liczą się zwłaszcza emocje i ich umiejętne zobrazowanie. Ale jednocześnie trzeba nadmienić, iż nie jest to film flagelantów - co prawda "Między światami" emanuje smutkiem, ale jednocześnie po seansie pozostaje w widzu więcej pocieszenia i pewnej nadziei niż przygnębienia. Scenariusz oparty został na uhonorowanej w 2007 roku Nagrodą Pulitzera sztuce Davida Lindsaya-Abaire'a, dzięki czemu siłą napędową obrazu Mitchella są przede wszystkim doskonałe dialogi (zawarty w tytule tej oceny cytat pochodzi chyba z najlepszej wymiany zdań w filmie). Reżyser pokazuje także, iż tematyka śmierci i żałoby wciąż jest w amerykańskim kinie tematem trudnym, jeśli nie tabu. Czyni to nieco nieśmiało, ale sugestywnie (scena po "trawce"), chociaż do Małgosi Szumowskiej i jej znakomitych "33 scen z życia" jeszcze mu brakuje.

"Między światami" daleko jednak do ideału. Mitchell, choć nie wpada w banał ani przesadę, dość często ociera się o schemat. Zaś największym minusem jest według mnie wątek rodzącej się zażyłości między Beccą i Jasonem - nie dość, że jest w jakiś sposób odrealniony, nawet paradoksalny, to odnosi się wrażenie, jakby Mitchell sam nie wiedział, co chce przezeń przekazać. Niemniej ratuje go doskonałe aktorstwo - Kidman jednym spojrzeniem, wypełnionym eksplodującym żalem i frustracją potrafi zachwycić i po prostu chce się ją oglądać. Bez wątpienia to jedna z jej najlepszych kreacji w karierze. Także dla Eckharta była to jedna z bardziej wymagających ról i poradził sobie naprawdę dobrze. Zaś Dianne Wiest w roli matki Becki to klasa sama w sobie, która zdążyła już przyzwyczaić widzów, że nie zawodzi.

Nie rozczarowuje także John Cameron Mitchell, a jego kameralne "Między światami", choć zapewne kin nie zawojuje, jest jedną z najciekawszych wiosennych premier. Polecam.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy Alicja wpadła do króliczej nory, nic nie było dla niej już takie samo. Ani przestrzeń, ani... czytaj więcej
Oglądając polski zwiastun "Między światami", można odnieść wrażenie, że będziemy mieli do czynienia z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones