Recenzja filmu

Dziennik cwaniaczka 2 (2011)
David Bowers
Zachary Gordon
Devon Bostick

Narysowane dzieciństwo

Twórcy zrezygnowali z paru złotych zasad rządzących sequelami i wyszli na tym kiepsko. Mniej tu zabawy młodzieżowymi konwencjami, mniej gagów "stylistycznie" umocowanych w przyjętej konwencji,
Mam do tego cwaniaczka słabość. Zarówno obrazkowe książeczki Jeffa Kinneya, jak i ich pierwsza, filmowa adaptacja autorstwa Thora Freudenthala (+3 do charyzmy za samo imię?) kipią sztubacką energią i czuć w nich autentyczną, narracyjną frajdę. Zbudowana na kliszach z powieści młodzieżowej i konwencjach przygodowych przebranych we współczesny kostium mitologia wydaje się atrakcyjna dla dzieciaków – dla tych tymczasowych i dla tych wiecznych, dla tych, którym starsi spuszczali w królestwie oświaty bęcki, i dla tych, którzy zawsze znaleźli sposób, by bęcków uniknąć. Tym większa szkoda, że sequel "Dziennika cwaniaczka" to film nakręcony na pół gwizdka, fabularnie odpuszczony i obliczony wyłącznie na przychód z franczyzy.

Małoletni Greg Heffley (dobry, dziecięco "neurotyczny" Zachary Gordon) jest już w siódmej klasie. Cwaniaczek z niego żaden, to wciąż – w zgodzie z dosłownym tłumaczeniem słówka "wimpy" z oryginalnego tytułu – urocza oferma i mięczak. Tym razem inicjuje naprzemienne sojusze i konflikty ze swoim znienawidzonym bratem, chodzącym żywiołem sadyzmu Rodrickiem. Przeciwnikiem w ich wspólnej grze są głównie wyliniali rodzice, wpadający na kolejne pomysły zbliżenia do siebie zwaśnionych braci.

Oparta na motywie braterskich starć oraz pierwszych motylków w brzuchu, a także powtarzająca schemat szkolnej odysei opowieść toczy się wartko i jak w przypadku poprzedniej części, nie jest pozbawiona uroku. Całkiem przyzwoitą, podszytą ironią historię inicjacyjną zepchnięto jednak w slapstickowe koleiny. Poziom humoru wyraźnie się obniżył i trudno zrzucić winę na reżysera Davida Bowersa ("Astro Boy"), gdyż skład scenopisarski został niezmieniony, a materiał literacko-graficzny Kinneya jest równie dobry co pierwowzór. Twórcy zrezygnowali z paru złotych zasad rządzących sequelami i wyszli na tym kiepsko. Mniej tu zabawy młodzieżowymi konwencjami, mniej gagów "stylistycznie" umocowanych w przyjętej konwencji, mniej kina, a więcej fabularyzowanej kreskówki.  Mam do tego cwaniaczka słabość, ale chyba nie aż tak wielką.
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones