Recenzja filmu

Nietykalni (2011)
Olivier Nakache
Éric Toledano
François Cluzet
Omar Sy

Nieżyciowość życia

Oglądając "Nietykalnych", prawie cały czas miałem "rogala na twarzy". Byłem jednak mocno zdystansowany do filmu, jako czegoś głębszego. Odnosiłem wrażenie, że ten film to taka bajka, że w życiu
Oglądając "Nietykalnych", prawie cały czas miałem "rogala na twarzy". Byłem jednak mocno zdystansowany do filmu, jako czegoś głębszego. Odnosiłem wrażenie, że ten film to taka bajka, że w życiu nie bywa tak pięknie. Informacja o oparciu fabuły na autentycznej historii była dla mnie pięknym prezentem. "A jednak bywa piękniej, niż można by się tego spodziewać" – pomyślałem.

W filmie panów Nakache i Toledano brakuje typowych zagrywek, których nadejścia, prędzej czy później się spodziewałem. Nie ma tu chwil napięcia, sztampowych zmian postaw bohaterów i wielkich przemian postaci rozerwanych pomiędzy, nazwijmy to, dobrem i złem. Wszystko idzie nad wyraz gładko. Nie ma tu cienia wielkiej tragedii przed happy endem. Jeśli tak było w istocie, pozostaje się tylko cieszyć.

Od strony realizacyjnej film jest bardzo udany – bardzo ładne zdjęcia i muzyka, pełne uroku lokacje, rewelacyjne sceny na paralotni. Obsada spisała się bardzo dobrze, zwłaszcza przekonał mnie François Cluzet. Wszyscy bohaterowie w filmie budzili moją sympatię, wszystkim dobrze życzyłem. Humor jest przyjemny, choć bardziej życiowy, niż wyszukany. Można by rzec, że sytuacje przedstawiono w filmie nie po to, żeby rozśmieszyć widza, tylko żeby pokazać, co śmieszyło bohaterów. Ale mimo wszystko mnie to bawiło. Dramatu zaś jest tu znacznie mniej, niż można by się spodziewać po tematyce. Jak pisałem wcześniej – wszystko idzie gładko.

W gruncie rzeczy "Nietykalni" to typowy "feel good movie" i jako taka pozycja sprawdza się bardzo dobrze. Dałem się porwać historii, pośmiałem się, nie nudziłem się. Gdyby jednak patrzeć na ten obraz, jako coś ambitniejszego, głębszego to zaczęłyby się schody. Oczywiście, film, z uwagi na rzekomy autentyzm historii, przywraca wiarę w to, że przestępca może być dobrym człowiekiem, a sparaliżowany człowiek może być szczęśliwy. Niestety owa wiara jest jak bryza, która orzeźwia na chwilę, ale nie zostaje z nami długo. Ten film nie zaszczepia na trwałe wiary, ani nie odkrywa nowego, lepszego świata, on jedynie pokazuje przykładową historię szczęścia w nieszczęściu, na którą tak naprawdę przypada tysiąc historii nieszczęścia. Mało tego, patrząc na film zbyt dogłębnie, można by twórców skarcić za brak ukazania relacji bohatera z córką, lub nawet za gloryfikację jego egoizmu i ignorancji wobec własnego dziecka.

Tak więc można by przeanalizować to dzieło dogłębniej i zarzucać mu wiele. Ale można też siedzieć i delektować się bardzo ładnym, odprężającym filmem o przyjaźni w nieszczęściu. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, więc jeśli ktoś oferuje nam dwie godziny uśmiechu, pokazuje nam pozytywne strony trudnej sytuacji, nie zarzucajmy mu, że nie zmienia całego świata na lepsze, tylko cieszmy się. Tak po prostu.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przyjaźń to podobno najpiękniejsze uczucie na świecie. Lepsze od sympatii, mocniejsze od nienawiści,... czytaj więcej
Z zasady raczej sceptycznie odnoszę się do historii, których założeniem jest podnoszenie na duchu i... czytaj więcej
Nie sposób napisać choć słowo o "Nietykalnych" nie przywołując starszego o kilka lat "Motyla i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones