Recenzja wyd. DVD filmu

Inwazja zbzikowanych dziewczyn (1973)
Denis Sanders
Cliff Osmond
Beverly Powers

Nie adoptuj pszczoły

W kategorii erotycznego science-fiction lat 70. "Invasion of the bee girls" nie ma sobie równych, pytanie tylko, czy tego typu produkcja może odnaleźć widzów w XXI wieku?
"Invasion of the bee girls" uchodzi za jeden z największych koszmarków w historii kina, ale w rzeczywistości jest to solidne kino klasy Z. Wiem, że w taki sposób można tłumaczyć sens istnienia nawet najgorszej szmiry, ale wprawione oko dostrzeże, kiedy zły film jest po prostu nieudolnością pracującej nad nim ekipy, a kiedy wysmakowanym "dziełem sztuki" stworzonym za grosze. Moim zdaniem, w tym wypadku mamy do czynienia z tym drugim.

Jedyne, czego wymaga wciągnięcie się w "Inwazję zbzikowanych dziewczyn" (fatalne polskie tłumaczenie, ale i tak lepsze niż "Cmentarne włóczęgi", które funkcjonuje w niektórych krajach, choć w filmie nie pojawia się ani jedna scena rozgrywana na cmentarzu) to niezadawania pytań, niedoszukiwanie się braku realizmu i nieporównywanie do Bergmana czy nawet Nolana. Denis Sanders zamierzał stworzyć rozrywkowy film w duchu sexploitation i dokładnie to, z bardzo dobrym rezultatem, osiągnął (nieco mniej zadowolony z efektu był scenarzysta Nicholas Meyer, który domagał się nawet usunięcia swojego nazwiska z napisów). Fabuła nie ciągnie się wokół zbytecznych wątków, obsada jest świetnie dobrana (i nawet nieźle gra), a zdjęcia (zwłaszcza makro zbliżenia przypominające ujęcia dżdżownic ze "Squirm") i charakteryzacja (pszczele dziewczyny wyglądają świetnie) robią pozytywne wrażenie. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że są to plusy przyznane za próbę zrobienia z niskiego budżetu czegoś nieodstraszającego przaśnością i w żaden sposób nie można doszukiwać się porównań z blockbusterami z 2014 roku.

Najbardziej znany aktor w obsadzie to William Smith, który był ostatnim Marlboro Manem zanim zakazano reklamowania papierosów w telewizji. Występował także w wielu filmach o gangach motocyklowych, m.in. "C.C. and Company" i "Chrome and hot leather", a dla współczesnego widza może być znany jako ojciec Conana i... właściwie nikt więcej. Odgrywany przez niego agent Neil Agar w żaden sposób nie potrafi wyjaśnić serii morderstw, aż w wyniku alternatywnej logiki na miarę wczesnego Scooby-Doo odkrywa związek pomiędzy zabójstwami a obyczajami królowych pszczół (tak w skrócie prezentuje się fabuła "Invasion of the bee girls").

Akcja filmu kluczy wokół uśmiercania przypadkowych mężczyzn, chociaż niejeden prawnik miałby problem z wytoczeniem takiego zarzutu. Ofiary nie są bowiem mordowane z zimną krwią, a jedynie uwodzone i wykańczane poprzez nadmiar doznań erotycznych. Sprawdziłem, na ile śmierć z wycieńczenia podczas aktu seksualnego ma przełożenie na rzeczywiste statystyki. Według Wikipedii odsetek ten wynosi 0,6% spośród wszystkich odnotowanych nagłych zgonów, a wśród ofiar są znane postacie, m.in. papież Jan XII, Jack McConaughey (ojciec Matthew), a także XIX-wieczny prezydent Francji Félix Faure, którego historia jest szczególnie drastyczna ("Invasion of the bee girls" jest przy niej komedią romantyczną). Nie będę się czepiał pisanego na kolanie scenariusza, ale to dość poważna dziura, bo przecież trudno uznać za mordercę kogoś, kto nie wykazał się niczym ponad spełnieniem zupełnie zwyczajnej erotycznej zachcianki drugiej osoby. Jedna z postaci żartuje nawet, że to śmierć idealna: "Dochodzenie i odchodzenie w tym samym czasie".

Jak to zwykle bywa w tego typu produkcjach, jest tu mnóstwo nagich kobiet i nie mniej mężczyzn przekonanych, że mogą robić z nimi wszystko, co tylko zechcą. Na uwagę zasługuje jednak scena, w trakcie której dokonuje się niemalże rytualna transformacja kobiety w pszczelą królową: tajemnicza (i jednocześnie tandetna) muzyka, nakładanie warstw białej mazi, rój insektów obsiadających otumanioną sylwetkę i metamorfoza obejmująca usługi fryzjerskie oraz ujęcie grupowe, z którego marne "Lesbian Vampire Killers" powinno zaczerpnąć inspiracje. Niektóre feministki drugiej fali odebrały tę scenę (czy nawet cały film) jako próbę ośmieszenia ich ideałów i przedstawienia jako nienawidzących mężczyzn lesbijek, ale w moim odczuciu Sanders porwał się na nieszkodliwą satyrę, a nie na intencjonalną krytykę ukrytą pod płytką historyjką.

"Invasion of the bee girls" to jeden z tych filmów, które wzbudzają żal po nieobliczalnych latach 70. Nie było wówczas scenariuszy nie do zekranizowania, chociaż technologicznie kino było daleko za przygodami gadających szopów i drzew. W dzisiejszych czasach nakręcenie takiego filmu nie byłoby nawet brane pod uwagę (ewentualnie w Japonii), a szkoda, bo kto za dwadzieścia lat będzie wspominał z łezką w oku, że początek XXI wieku zdominowały dziesiątki adaptacji i remake'ów?
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones