Recenzja filmu

Człowiek widmo (2000)
Paul Verhoeven
Kevin Bacon
Elisabeth Shue

Niewidzialny sens

<a class="text" href="fbinfo.xml?aa=968"><b>"Człowiek widmo"</b></a> <a class="text" href="lkportret.xml?aa=114">Paula Verhoevena</a> porusza temat stary jak świat: szalony naukowiec rzuca
"Człowiek widmo" Paula Verhoevena porusza temat stary jak świat: szalony naukowiec rzuca wyzwanie Bogu i prawom natury, usiłując zmienić zasady rządzące światem fizycznym. Nikt nie twierdzi, że nie można ponownie podjąć wątku już parokrotnie wykorzystanego w filmie czy literaturze, wypadałoby go jednak twórczo przetworzyć. O tym zaś w produkcji Verhoevena nie ma mowy. Film opowiada o grupie naukowców pracujących w tajnym laboratorium nad wynalezieniem substancji zapewniającej ludziom niewidzialność. Badaniom przewodzi genialny Sebastian Caine (tę postać odtwarza Kevin Bacon), który zachęcony sukcesami, jakie przyniosły eksperymenty z małpami, postanawia wypróbować specyfik na sobie. Zatem tradycyjnie: dumny, egocentryczny uczony zamierza przekroczyć granice ludzkiego umysłu i zająć miejsce stwórcy, wywracając do góry nogami dotychczasowy porządek natury. W filmie Sebastian, żeby już nie było wątpliwości co do wymowy "dzieła", sam parokrotnie nazywa siebie bogiem, prezentując przy tym szyderczo - ironiczną minę. Transformacja naturalnie przebiega pomyślnie, co wprawia niepokornego naukowca w jeszcze większe samouwielbienie. Niestety jej skutków nie da się odwrócić - Caine prawdopodobnie na zawsze pozostanie niewidzialny. Dalszy bieg wypadków możemy już przewidzieć: nastąpi seria nieprzewidzianych (teoretycznie), tragicznych wydarzeń, zakończonych katastrofą. Reżyser nas nie zawodzi, serwując cały cykl krwawych morderstw w wykonaniu widmowego Sebastiana. Motywacja, jaką kieruje się ten ostatni jest dość oczywista: wściekłość wywołana świadomością, że już nigdy nie powróci do swego ciała, plus zazdrość o byłą kochankę (Elisabeth Shue). A wszystko to wsparte przekonaniem o własnej bezkarności, wynikającej z faktu, że jest niewidzialny. Zatem tak, jak można się było spodziewać, naruszenie ustalonego w naturze ładu prowadzi do wynaturzeń, zbrodni i innych obrzydliwości (np. gwałt, którego dopuszcza się Sebastian na bezbronnej, bo nie mogącej nawet dostrzec napastnika sąsiadce). Konsekwencją zaś ludzkiej pychy jest wyzwolenie najniższych instynktów, drzemiących w człowieku, za co jednak spotyka sroga kara. Nasz niegrzeczny naukowiec także ponosi karę - jego niecne postępowanie mści się na nim, zgodnie z zasadą rządzącą tego rodzaju filmami "Człowiek widmo" jest więc typowym obrazem science-fiction, posługującym się sztafażem horroru w warstwie narracyjnej (wykroczenie poza oswojoną i zapoznaną rzeczywistość, które niepokoi i wzbudza strach). Fabuła oparta jest na wypróbowanym, żeby nie rzec zużytym schemacie, którego reżyser nie raczył wypełnić żadną treścią. Ten film nie daje do myślenia, pozostawia widza obojętnym. Poza przedstawieniem bowiem typowej historyjki o niepokornym naukowcu, ośmielającym się targnąć na odwieczne prawa rządzące wszechświatem, nie ma tu nic. Przepraszam, są efekty specjalne i to na istotnie wysokim poziomie. Niektóre sceny są wręcz mistrzowsko pokazane. Szkoda tylko, że te zapierające dech w piersiach obrazy, budzące podziw dla ludzkiej pomysłowości w tworzeniu iluzji, nie zostały rozsądniej wykorzystane.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wybrany przez polskiego dystrybutora "Człowiek-widmo" szczęśliwie zaciera odwołanie do poematu T.S.... czytaj więcej
Andrzej Kołodyński

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones