Nowojorska przygoda

"Mary-Kate i Ashley: Nowy Jork, nowa miłość" to jeden z kolejnych filmów bliźniaczek Olsen w rolach głównych, opowiadający o dwóch siostrach w "nowojorskiej dżungli". Jak więc zapewne nietrudno
"Mary-Kate i Ashley: Nowy Jork, nowa miłość" to jeden z kolejnych filmów bliźniaczek Olsen w rolach głównych, opowiadający o dwóch siostrach w "nowojorskiej dżungli". Jak więc zapewne nietrudno się nam domyślić, dzieło Dennie Gordon i Conrada Palmisano jest kinem wyłącznie familijnym o niezbyt skomplikowanej fabule, przeznaczone do miłego spędzenia czasu w rodzinnym gronie. Scenariusz filmu, jak już wcześniej wspomniałem, opowiada o dwóch siostrach: Roxanne Ryan (Mary-Kate Olsen) i  Jane Ryan (Ashley Olsen), które po śmierci matki bardzo oddaliły się od siebie, w wyniku czego kłócą się i awanturują o drobnostki. Prowadzą własne życie i starają się nie wchodzić sobie w drogę. Jednak pewnego dnia, zostają zmuszone poprzez okoliczności, do odbycia wspólnej podróży do Nowego Jorku, gdzie nieświadomie przeżyją wspaniałą przygodę, nawiążą nowe znajomości i przyjaźnie, a może nawet odnajdą miłość swojego życia. Odbudują również zszarpane przez czas relacje... Scenariusz jest więc dość prosty oraz "oklepany", co nie oznacza,  że nie jest interesujący. Nasze bohaterki nie raz będą wpadać, całkiem przypadkiem, w różne tarapaty, przez co śledzenie ich przygody nie powinno nas nudzić. "Mary-Kate i Ashley: Nowy Jork, nowa miłość" jest pełen humoru oraz zabawnych dialogów. Podczas seansu niejednokrotnie wystąpił na mojej twarzy uśmiech, gdy obserwowałem wyczyny dziewczyn lub słuchałem ich rozmów. Najzabawniejszą postacią filmu był dla mnie detektyw Lomax  (Eugene Lev), który niestety niektórych widzów może irytować swoim przygłupim postępowaniem, zaś dla tych, którzy mają poczucie humoru i patrzą na produkcję z "przymrużeniem oka", nasz "uroczy stróż prawa" będzie swoistą karykaturą detektywa Monka. Oczywiście, jak na ten gatunek, zostaliśmy uraczeni całkiem dobrym  happy endem, będącym miłym akcentem końcowym filmu. Podsumowując, stwierdzam, że omawiany przeze mnie obraz nie jest arcydziełem, ba! nawet nie jest filmem dobrym, a jedynie niezłym, jeśli wziąć pod uwagę wykonanie. Zaś jeżeli nie zrazi Was, że historia jest prosta, czasami naciągana i ma drobne potknięcia (o których nie wspomniałem, ponieważ jest ich bardzo mało), to gorąco zachęcam do obejrzenia "Mary-Kate i Ashley: Nowy Jork, nowa miłość". Z takim podejściem na pewno się nie rozczarujemy i mile spędzimy niedzielne popołudnie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones