Recenzja filmu

Lektor (2008)
Stephen Daldry
Kate Winslet
Ralph Fiennes

O chwili, która zmieniła życie

Życie składa się w większości z czysto przypadkowych sytuacji. Czasem jednak te nic nieznaczące z pozoru epizody potrafią rozpocząć ciąg zdarzeń, które w rozrachunku ukształtują całą naszą
Życie składa się w większości z czysto przypadkowych sytuacji. Czasem jednak te nic nieznaczące z pozoru epizody potrafią rozpocząć ciąg zdarzeń, które w rozrachunku ukształtują całą naszą późniejszą egzystencję. Tak właśnie było w przypadku Michaela. Pewnego dnia, w drodze do domu, chłopak wyjątkowo źle się poczuł. Gdy przystanął w jednej z bram i zaczął wymiotować, ujrzał mijającą go kobietę. Po chwili niespodziewanie wróciła i pomogła chłopakowi, najpierw zmyła z niego nieczystości, a potem pomogła mu wrócić do domu. Kiedy chłopak wyzdrowiał, postanowił podziękować nieznajomej, przynosząc jej kwiaty. Wkrótce jednak znajomość ta przerodziła się w gorący romans. Michael codziennie zacznie odwiedzać Hannę, nie tylko po to, by się z nią kochać, lecz także, na jej wyraźną prośbę, czytać jej książki... Tak przedstawia się początek, który potęguje wrażenie, jakie robi (a przynajmniej zrobiła na mnie) druga połowa filmu. Dość już jednak o fabule. Pora przejść do wypunktowania plusów obrazu Daldry'ego, których jest naprawdę sporo. Po pierwsze chciałbym przestrzec przed błędnym zaszufladkowaniem "Lektora". Przytoczony przeze mnie rys fabularny może bowiem sugerować, iż jest to kolejne love story. Takie założenie jest jednak całkowicie błędne, o czym napiszę za chwilę. Wspomnianą pierwszą mocną stroną jest bowiem niemożność przyporządkowania tego filmu pod jedną kategorię tematyczną. Porusza on bowiem kilka całkowicie na pozór niezwiązanych ze sobą problemów, jak wspomniany już wcześniej romans, próba osądzenia zbrodniarek wojennych czy pamięć o ich ofiarach. Nie chcę pisać na ten temat nic więcej, gdyż ujawnianie całej fabuły nie należy do mojego zadania. Napiszę więc tylko, iż przytoczonym wyżej problemom poświęcono dość miejsca, a co za tym idzie, każdy został przedstawiony dogłębnie. Paradoksalnie żaden z nich nie został wysunięty na pierwszy plan, co dowodzi tylko niezwykłych umiejętności Daldry'ego. Idźmy dalej. Prócz wielowymiarowości do uwagi zmusza widza sposób przedstawienia historii. Mianowicie opowiada ją Michael, ale jako dorosły mężczyzna. Co chwilę więc cofamy się w czasie do jego młodzieńczych lat lub czasów studiów. Za chwilę natomiast mamy przeskok znów do współczesności. Oczywiście pewnie nikomu nie sprawi trudności połapanie się, w którym okresie czasu rozgrywa się dana sekwencja. Nie zmienia to jednak faktu, iż widz musi być cały czas w pełni skupiony, by nie zatracić ciągłości i sensu recenzowanego filmu. Kolejnym plusem jest otwartość na interpretację. Większość filmów poddaje omawianą kwestię jednoznacznemu osądowi. "Lektor" kolejny raz wyłamuje się pod tym względem. To my musimy zdecydować, co myśleć o danej postaci i jej czynach. Ten aspekt uważam za największy plus tego dzieła. Jak każdy obraz, tak i ten musi mieć jednak motyw przewodni. W przypadku "Lektora" jest to wojna i związane z nią zniszczenia. Pozostawię tę kwestię także otwartą. Napomknę tylko, iż największa głębia jest ukryta w drobnych, nierzucających się w oczy detalach. Zajmijmy się teraz elementami czysto technicznymi, jak: gra aktorska, muzyka czy zdjęcia. Wszystkie te elementy wypadają bardzo dobrze. Kate Winslet, David Kross i pozostali członkowie obsady stworzyli postaci niezwykle autentyczne. Oglądający bez problemów poczuje targające nimi emocje, a co za tym idzie identyfikacja z ich losami nie powinna stanowić problemu. Fakt ten sprawi, iż widz odczuje dodatkowe emocje, których "Lektor" i tak dostarcza bardzo dużo. Całość uzupełnia nastrojowa muzyka  Nico Muhly'ego. Podczas seansu widz odczuwa fakt, iż "Lektor" miał walczyć o najwyższe nagrody. W każdej scenie widać bowiem ogrom pracy włożony w jej wykonane i późniejsze dopracowanie. Do filmu Daldry'ego mam jednak jedno małe "ale". Mianowicie wątek romansowy przedstawiony w pierwszej połowie obrazu zaczął mnie w pewnym momencie niemiłosiernie nudzić. Po prostu doszedłem do wniosku, iż gdyby go trochę skrócono, historia nic by na tym nie straciła. Jednak chcę w tym miejscu uczciwie zaznaczyć, iż nie czytałem powieści Bernharda Schlinka. Być może Daldry zachował więc odpowiednie proporcje, tylko ja okazałem się osobnikiem wyjątkowo niecierpliwym. Niemniej moje chwilowe, początkowe rozczarowanie w pełni nadrobiła dalsza część przedstawionej historii. "Lektor" jest filmem, który aż prosi się, by w tego typu tekście podjąć się próby jego analizy. Jako że jednak połączenie analizy z recenzją nie idzie w parze, postarałem się przybliżyć wszystkie plusy tego filmu, bez nadmiernego wgłębiania się w szczegóły. Mam nadzieję, iż mi się to udało. Jeśli po przeczytaniu tego tekstu zostaliście z pytaniami, na które nie ma w nim odpowiedzi, to tym lepiej. Jedyną bowiem możliwością na ich znalezienie, jest zaznajomienie się z omawianą pozycją. Osobiście gorąco ją polecam. Po seansie żałowałem bowiem tylko jednej rzeczy. Mianowicie faktu, iż skończyło się tylko na jednym Oscarze. Patrząc na jego konkurentów, doszedłem bowiem do wniosku, iż "Lektor" zasłużył na więcej.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Słowa Karola Irzykowskiego: "Dla człowieka jest człowiek największym skarbem i najniebezpieczniejszą... czytaj więcej
Jest rok 1958. Berlin. W bramę kamienicy wbiega wymiotujący, z trudem utrzymujący się na nogach chłopiec.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones