Recenzja filmu

Woda dla słoni (2011)
Francis Lawrence
Reese Witherspoon
Robert Pattinson

O miłości, przyjaźni i zwierzętach w czasach prohibicji

Lata 30. w Stanach Zjednoczonych odcisnęły się na życiach obywateli amerykańskich piętnem kryzysu gospodarczego, panującego w tym okresie na całym świecie. Na rynku panował chaos,
Lata 30. w Stanach Zjednoczonych odcisnęły się na życiach obywateli amerykańskich piętnem kryzysu gospodarczego, panującego w tym okresie na całym świecie. Na rynku panował chaos, przedsiębiorstwa upadały, mężczyźni straciwszy pracę ze strachu porzucali rodziny, często uciekając się nawet do samobójstwa. Zamykano sklepy, zwalniano pracowników. Nadal istniał rygor prohibicji, a ludzie za wszelką cenę łaknęli rozrywki - czegoś, co na chwilę oderwie ich od przygnębiającej rzeczywistości, co pozwoli spojrzeć na świat od lepszej, bajkowej strony, gdzie kłopoty ich nie sięgają i mogą zachwycać się pięknymi, kolorowymi strojami, egzotycznymi zwierzętami czy zapierającymi dech w piersiach akrobacjami do woli. To właśnie na tym wielkim narodowym smutku co sprytniejsi spekulanci zwietrzyli łatwe pieniądze i zbudowali swoje małe rozrywkowe imperia. 

Cyrki wędrowne, ze słynnym Cyrkiem Braci Ringling na czele, przemierzały pociągami Amerykę Północną, wystawiając co wieczór niezapomniane widowiska, dające upust potrzebom szukających podniety ludzi. Kino wielokrotnie już zaznajamiało nas ze specyfiką tego środowiska i pokazywało je od kulis. Wystarczy wspomnieć (świetny skądinąd) serial produkcji HBO "Carnivale", poruszający kontrowersyjny temat cyrkowych dziwadeł "Człowiek słoń" Lyncha czy nagrodzony w Wenecji za reżyserię podsycony czarnym humorem "Hiszpański cyrkÁlexa de la Iglesia. Film "Woda dla słoni", który jest zarazem ekranizacją bestsellerowej powieści kanadyjskiej autorki Sary Gruen, to kolejna próba przywołania ducha tej złotej epoki. 

Tytuł, który może wydawać się nieco dziwny, to nawiązanie do żartu, który czeka każdego nowego pracownika Cyrku Braci Benzinich. Ich pierwszym zadaniem jest przyniesienie wody dla słonia, z tym, że niestety żadnego w cyrku nie ma. Nie inaczej rozpoczyna pracę młody (prawie) weterynarz, syn polskich emigrantów, Jacob Jankowski (Robert Pattinson), absolwent uniwersytetu Cornella. Wskoczył on do cyrkowego wagonu pod wpływem impulsu, podczas gdy wędrował wzdłuż torów w poszukiwaniu nowego życia. Stare utracił, kiedy bank przejął jego rodzinny dom oraz praktykę ojca, zaraz po tym jak jego rodzice zginęli w wypadku. Nie posiadający nic oprócz swojego zamiłowania do zwierząt chłopak wkracza w tak samo piękny jak brutalny świat linoskoczków, klownów, dziwadeł i akrobatów. Szybko dostaje się pod opiekuńcze skrzydła szefa, Augusta (Christoph Waltz), którego silna wola przetrwania często przekracza normy moralne. Jego żoną jest główna gwiazda cyrku, treserka koni, Marlena (Reese Witherspoon). Młody weterynarz próbuje zaprzyjaźnić się z małżeństwem - z opłakanym skutkiem: zakochuje się w zamężnej kobiecie, a z upływem czasu Augusta znienawidzi.

Z lekkim zdziwieniem możemy oglądać Marlenę poddającą się chłopięcemu urokowi Jacoba z taką lekkością, jednak nie dziwi to po dłuższym zastanowieniu. Kobieta od długiego czasu nie może znieść swojego życia u boku nieprzewidywalnego, rozchwianego emocjonalnie męża. Żyje w złotej klatce pozbawiona wolności wyboru: poza cyrkiem, jak sama mówi, nie ma niczego - wykształcenia, domu, pieniędzy, rodziny. W młodym mężczyźnie dostrzegła szansę ucieczki, a także przyjaciela, który podziela jej oddanie i miłość do zwierząt. Motorem fabuły jest pojawienie się w cyrku wymarzonego słonia Augusta - tego, który nareszcie uzyska dla jego najdroższego cyrku wymarzoną sławę i pieniądze. Kupił on zwierzę o imieniu Rosie za cenę wielomiesięcznych pensji wszystkich pracowników. Szybko okazuje się jednak, że inwestycja to fiasko. Słonica nie reaguje na podstawowe komendy i nie daje się w żaden sposób wytresować. Zatroskani pracownicy cyrku, z Jacobem i Merleną na czele, z frustracją i bezsilnością przyglądają się agresji i niepohamowanej wściekłości szefa, którą wyładowuje w bestialski sposób na Rosie.

Z pewnością, dzięki polskim korzeniom głównego bohatera, nam - jak na wielkich patriotów przystało - jeszcze łatwiej zapałać sympatią do głównego bohatera. Pomimo amerykańskiego akcentu aktora nie powinniśmy narzekać. Kiedy ostatnio mieliśmy okazję usłyszeć w hollywoodzkiej produkcji tak wiele języka polskiego? Do tego w scenariuszu zawarto wiele humoru z literackiego pierwowzoru filmu. Okazuje się, że rozkapryszona słonica niczego nie kocha bardziej niż wódki, a wiadra whisky wlewa w siebie strumieniami.

Co do klimatu filmu, dużą w tym zasługę mieli na pewno scenografowie czy charakteryzatorzy. Obraz pod względem wizualnym jest dokręcony do ostatniej śruby. Kostiumy są piękne i doskonale tworzą atmosferę złotych lat trzydziestych. Reese, wcielająca się w Marlenę, wygląda jak porcelanowa laleczka ubrana w ozdobne trykoty, nadaje swojej postaci charakteru i pazura, dzięki czemu jej bohaterka nie jest mdła. Robert to powiew świeżego powietrza w Hollywood - wygląda przystojnie jak nigdy, nawet gdy jego bohater spocony i brudny po całym dniu pracy, wyciera pot z czoła. Staję w jego obronie, bo mimo niepochlebnych opinii na temat jego aktorstwa, uważam, że zagrał na co najmniej dobrym poziomie i nie można mu niczego zarzucić, a należy wręcz pochwalić! Natomiast Christoph Waltz, można chyba powiedzieć, powtarza kreację z "Bękartów wojny". Jako charyzmatyczny, ale absolutnie nieprzewidywalny człowiek, który musi utrzymać w ryzach cały interes tak, by nie narazić się na niesubordynację czy bunt pracowników działającego jak dobrze naoliwiona maszyna cyrku, zasługuje na owacje na stojąco - Waltz to klasa sama w sobie.

Nie sposób także nie zwrócić uwagi na magiczną ścieżkę dźwiękową filmu skomponowaną przez Jamesa Newtona Howarda. Łączy on delikatne, romantyczne motywy z energicznymi utworami towarzyszącymi robotnikom w pracy czy też jakby "westernową" muzyką do gorzkich czy zawierających akcję scen. Cieszę się także, że na soundtracku znalazło się miejsce dla jazzowych kawałków Bessie Smith czy uwielbianej przez Marlenę, a zapomnianej już trochę, Ruth Etting.

Jak wygląda narracja filmu? Cała historia Jacoba to snuta przez niego samego opowieść - pan Jankowski to bowiem obecnie bardzo już stary pensjonariusz domu opieki. Uciekł z niego, gdy usłyszał, że do miasta zawitał cyrk, a on sam znużony monotonią życia zapragnął raz jeszcze obejrzeć cyrkowe widowisko, które przecież niegdyś pełniło tak ważną rolę w jego życiu. Czas jednak płynie, a nic nie jest takie jak kiedyś. Przedstawienie odbywa się w czasie dnia, artyści podróżują samochodami, a namioty przewożą wielkie tiry. Smutnym wydaje mu się fakt, że funkcję sprzedawcy biletów, który za jego czasów był "ostatnim przystankiem" dla starzejącego się już pracownika, teraz pełni młody zakolczykowany student. Pan Jankowski, grany przez świetnego Hala Holbrooka, zwierza się więc obecnemu menadżerowi cyrku, opowiadając historię upadku Wielkiego Widowiska Braci Benzinich, historię, której przecież był tak ważną częścią.

Uważam, że "Woda dla słoni" jest dumnym przedstawicielem gatunku "epoch drama". To przede wszystkim powrót do korzeni kina, jego złotego i świetnego okresu, w którym para kochanków musi pokonać wspólnie przeciwności losu, by w końcu być razem na dobre i na złe. W szczególności polecam fanom amerykańskich produkcji z okresu lat trzydziestych i czterdziestych, czyli kinomanom zauroczonym magią starego kina, a także osobom wrażliwym, które kochają słonie, z przyjemnością oglądają romanse i docenią dramat głównego bohatera.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bardzo długo zastanawiałam się, czy chcę obejrzeć "Wodę dla słoni". W końcu zachęciły mnie do tego... czytaj więcej
Ekranizacje bestsellerowych książek przeważnie się nie udają. Nie czarujmy się. Albo zbyt kurczowo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones