Recenzja serialu

Scarlett (1994)
John Erman
Joanne Whalley
Timothy Dalton

O serialu, który nie udźwignął ciążącego na nim wspomnienia o legendzie

"Scarlett" to serial powstały w roku 1994 na podstawie powieści Alexandry Ripley z Joanną Whalley i Timothym Daltonem w rolach głównych. Jak można się domyśleć, przedstawia on dalsze losy
"Scarlett" to serial powstały w roku 1994 na podstawie powieści Alexandry Ripley z Joanną Whalley i Timothym Daltonem w rolach głównych. Jak można się domyśleć, przedstawia on dalsze losy Scarlett O'Hary, legendarnej już bohaterki powieści Margaret Mitchell i filmu Victora Fleminga. Scarlett (Joanne Whalley) próbuje odzyskać Rhetta (Timothy Dalton), który zgodnie z zakończeniem pierwowzoru, opuszcza ją, zniechęcony beznadziejną walką o jej względy w momencie, kiedy ona uświadamia sobie, co do niego czuje. Przybywa do Charlestonu, rodzinnego miasta ukochanego i tak zaczynają się jej zawikłane losy, pełne działań mających doprowadzić do odzyskania ukochanego. O ile do powieści Alexandry Ripley nie mam zastrzeżeń (choć książce Mitchell nie dorównuje nawet w najmniejszym procencie), to serial ten moim zdaniem stanowi swoistą pomyłkę. I to przede wszystkim z dwóch powodów. Bohaterowie "Przeminęło z wiatrem", jak i "Scarlett" zarazem, mają już swoje twarze - twarze Vivien Leigh czy Clarka Gable. Ażeby zmierzyć się z taką legendą, jak film z 1939 roku (a nie oszukujmy się, porównań nie unikniemy), należy dysponować naprawdę nieludzkim talentem. Po pierwsze, obsada została źle dobrana. Joanne Whalley nie jest może złą aktorką, ale jej interpretacja to kiepska imitacja roli Leigh. Whalley nie miała pomysłu na rolę, jednocześnie widać, że bała się stworzyć coś swojego. Nie ma w sobie gracji, jaką miała Vivien. Ponadto nie zrozumiała w takim stopniu jak Leigh roli, jaką zagrała. Nie dorównuje jej też urodą, co rzuca się w oczy. O ile Scarlett w repertuarze Vivien Leigh jako 28-latka miała twarz kobiety lekko po 20. roku życia, 30-letnia wówczas Whalley nie jest świeża, ani piękna. Jeśli chodzi o wybór Timothy'ego Daltona do roli Rhetta Butlera, to nie można powiedzieć złego słowa o jego warsztacie - Dalton reprezentuje angielską szkołę, szkołę dokładną i elegancką. Widać, że bardzo się stara, ale któż może zmierzyć się z mitem Clarka Gable'a? W dodatku w oryginale Butler jest brunetem o ciemnych oczach, śniadym, co jest jego cechą charakterystyczną. Dalton to Brytyjczyk o niebieskich oczach i jasnej cerze. Krew się we mnie burzy, kiedy na ekranie jako Ashleya oglądam Stephena Collinsa. To największa pomyłka twórców. Jego interpretacja potwierdziła tylko moje przypuszczenie, że nadaje się on tylko do grania tatuśków - pastorów w serialach typu "Siódme niebo". To wszystko czyni ten serial co najwyżej przeciętnym. Nasuwa się prosty wniosek: twórcy powinni byli zastanowić się bardziej, czy podjęta decyzja o ekranizacji powieści Ripley to rzeczywiście trafny wybór.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones