Oda do psychoanalizy

Gust uderza z remakiem swojej kolejnej gry. Tym razem padło na „Ar Nosurge Plus: Ode to an Unborn Star”, produkcję o historii równie zakręconej jak tytuł.
"Ar Nosurge Plus: Ode to an Unborn Star" - recenzja
Gust uderza z remakiem swojej kolejnej gry. Tym razem padło na „Ar Nosurge Plus: Ode to an Unborn Star”, produkcję o historii równie zakręconej jak tytuł.



Ar Nosurge Plus: Ode to an Unborn Star” to tak naprawdę kontynuacja gry „Ciel Nosurge”. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że „Ciel nosurge” nie została dotąd wydana poza Japonią. Co prawda, twórcy zaklinają się, że do zrozumienia „Ar nosurge Plus” wystarczy zawarta w grze encyklopedia, ale prawda jest taka, że bez sieciowej kwerendy ani rusz. Wielu bohaterów z poprzedniej gry pojawia się i tutaj, podobnie jak teoretycznie antagoniści – Sharl, zaś pokręcony koncept świata jest wystarczająco trudny do ogarnięcia i bez znajomości poprzedniej części, a ta dodatkowa wiedza wcale nie pomaga. Nie jest to minus sam w sobie, ale „Ar nosurge Plus” z początku może wydawać się naprawdę mocno chaotyczna i zamotana.

Sprawy nie ułatwia prowadzona podwójnym torem narracja. Na początku gramy parą przyjaźniących się ze sobą bohaterów: Delta i Cass, przy czym Delta ma amnezję, a Cass niekoniecznie jest zainteresowana odgrzewaniem znajomości. Ich świat pogrążony jest w walce z tajemniczymi Sharl, istotami przypominającymi… wróżki. Sharl stoją za porwaniami ludzi z ogromnego statku kosmicznego, na którym toczy się częściowo akcja gry. Cass i Delta wyruszają w podróż, by znaleźć tzw. Ciel N Protecta, specjalną pieśń, dzięki której powstrzymają Sharl i ich roboty atakujące ostatni bastion ludzkości, Felion.

Gdy już powoli zaczynamy łapać, o co chodzi, gra przenosi nas do zupełnie innego świata i kolejnej pary bohaterów: Ion i Earthesa. Ion to dziewczyna, która dopiero co odzyskała wspomnienia, Earthes zaś to sterowany przez gracza robot. Ion traktuje zresztą Earthesa nie jak maszynę, ale właśnie jako interfejs, za pomocą którego porozumiewa się z nami, czyli graczem. Podobnie sprawa ma się w przypadku Cass i Delty – raz po raz przypominają o tym, że są świadomi naszej obecności. Nie jest to w żadnej mierze komediowe przebijanie czwartej ściany, charakterystyczne dla innych gier (np. serii Neptunia), a bardzo ważny element rozgrywki, który związany jest ściśle z fabułą całej gry.



Te dwie historie, które choć zaczynają w zupełnie różnych punktach, a w pewnym momencie się splatają, to dopiero początek genialnej opowieści o potędze emocji i o poszukiwaniu samego siebie. Brzmi jak komunał, ale gdy zedrzemy z gry pozłotki prostych walk turowych i oprawy a la visual novel, tak właśnie wygląda „Ar nosurge Plus”. Poziomem wglądu w psychikę bohaterów dorównuje fenomenalnej „Persona 4”. W wielu miejscach zresztą zdecydowanie ją przewyższa – najprostszym przykładem jest system Genometrics.

Genometrics to teoretycznie wzmacnianie więzi pomiędzy bohaterami i zwyczajny rozwój postaci. Ale pod dość klarownym systemem zdobywania nowych umiejętności kryje się całkiem niezła gra psychologiczna. Za każdym razem, kiedy udamy się na rytuał oczyszczenia i odpalimy system Genometrics, wędrujemy także w głąb duszy tej drugiej postaci. Nie jest to metafora – np. Delta dosłownie przenosi się do umysłu Cass i tam, za pomocą minigier, odkrywa różne mroczne sekrety swojej przyjaciółki. Choć często oprawa tych minimisji jest groteskowa czy wręcz absurdalna, znowu po przymrużenia oka na głupiutkie postacie czy infantylne teksty zauważymy, że tak naprawdę rozgrywamy kawałki rodem ze „Wstępu do psychoanalizy” Freuda. Te etapy są głównie tekstowe, więc jeśli ktoś nie przepada za długimi dialogami i mocnym naciskiem na elementy visual novel, lepiej niech od razu odpuści sobie całą grę. Historia jest tu niezwykle ważna, a z pozoru nieistotne scenki rodzajowe okazują się najważniejszymi w kontekście poznawania bohaterów. Ma to o tyle duże znaczenie, że wszystkie postacie w grze są napisane naprawdę dobrze i wiele gier zarówno zachodnich, jak i z Japonii przy stopniu komplikacji w „Ar nosurge Plus” wygląda jak prostackie zabawy rodem z powieści groszowych. Szczególnie cieszy genialnie rozpisana obsada, którą początkowo lokujemy w głowie jako antagonistów, np. Zill czy Kanon. Z czasem okazuje się, że nic nie jest takie proste, jakie się na początku wydaje. „Ar nosurge Plus” miesza graczowi w głowie z prawdziwą wirtuozerią.



Ar nosurge Plus” to jednak nie tylko Genometrics i długie rozmowy przy kominku, lecz także jRPG z dość prostym, ale ciekawym systemem walki. Nie ma co liczyć na wielkie i modyfikowalne drużyny – walczymy albo Deltą i Cass, albo Earthesem i Ion, przy czym dziewczęta zawsze będą stać w drugiej linii. Bezpośrednią kontrolę sprawujemy tylko nad bohaterami. Potyczki polegają na pokonywaniu kolejnych fal wrogów. Nasz bohater (obaj walczą z grubsza tak samo) może wybrać jeden z kilku różnych ataków. Rzecz w tym, by pokonać jak największą liczbę przeciwników w jednej turze. Pierwsze, stosunkowo proste walki często zatem zakończymy jeszcze przed turą przeciwnika. Każde bowiem złamanie gardy wrogów dodaje nam bonusowe uderzenia. Niech was jednak nie zwiedzie ta radosna przebieżka w początkowych partiach gry. Później robi się nieco trudniej, a na pewno żmudno – wrogowie uderzają na nas np. w dwudziestu pięciu falach. Walki zamieniają się wtedy w pracowite klikanie i modlitwy, by Cass lub Ion odpaliły wreszcie pieśń, którą wybraliśmy na początku walki. Nasze kobiece wsparcie może bowiem rzucać na nas stosowne czary, a także podczas bitwy synchronizuje się z pieśnią, czyli czymś na kształt ostatecznego rozwiązania kwestii robotów. Po odpaleniu w pełni zsynchronizowanej pieśni, z reguły czyścimy przynajmniej 10 fal wrogów.

Wizualnie „Ar nosurge Plus” wygląda całkiem nieźle, choć nieco gorzej od wersji na PlayStation 3. Co gorsza, podczas co dłuższych walk zdarzają się spadki wydajności, ponieważ gra często gubi klatki. Po pewnym czasie zaczyna to być niezwykle irytujące. Spora część gry to visual novel, więc raz po raz będziemy oglądać wizerunki naszych postaci. Nie zostały one narysowane w 2D, to normalne modele w trójwymiarze, pociągnięte cel-shadinowym pędzlem.



Ar nosurge Plus” to gra niemal zjawiskowa. Historia, którą przeżywamy, kładzie na łopatki większość znanych mi gier również z Japonii, zwłaszcza że jRPG często nurzają się w egzystencjalizmie i psychoanalizie. Produkcja Gust przewyższa je pod każdym względem, niestety jest potwornie zakręcona, zwłaszcza jeśli nie znamy „Ciel Nosurge”. W grze natrafimy także na kilka niedoróbek technicznych. Mimo wszystko warto dać jej szansę. To jedna z najciekawszych produkcji na Vitę.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones