Recenzja gry

Batman: Arkham Origins (2013)
Eric Holmes
Roger Craig Smith

Odgrzana uczta wigilijna

Batman to postać kultowa. Powstało o nim już wiele filmów i gier. Niestety te drugie nie były do tej pory najlepsze, dlatego cieszy odrodzenie tego archetypicznego bohatera na płaszczyźnie
Batman to postać kultowa. Powstało o nim już wiele filmów i gier. Niestety te drugie nie były do tej pory najlepsze, dlatego cieszy odrodzenie tego archetypicznego bohatera na płaszczyźnie growej w ostatnich latach. RockSteady Studios zapoczątkowało te zmiany, pokazując, jak powinny wyglądać gry o przygodach Mrocznego Rycerza. Zarówno pierwsza, jak i druga odsłona były produkcjami ocierającymi się o ideał. Tym razem zmieniła się ekipa tworząca (WB Montreal Games). Jaki to dało rezultat?

Już na wstępie śpieszę z odpowiedzią. "Batman: Arkham Origins" to na tle innych gier akcji dobra produkcja, ale czegoś w niej zabrakło.

Na początku mieliśmy wyspę z ośrodkiem dla obłąkanych, później było miasto Gotham, teraz mamy znów metropolię z pół otwartym światem, ale mniej zaludnioną – nie spotkamy w niej wielu cywilów, za to całą rzeszę złoczyńców. Fabuła najnowszej części cofa nas do czasów, w których zamaskowany Bruce Wayne dopiero co wdział swój kostium, a Joker zaledwie rozpoczyna swoją szaloną działalność. Całość rozgrywa się w okresie świątecznym, jednak nie zmienia to tego, że klimat wciąż jest mroczny. Dodatkowego smaczku dodaje także fakt, że za głowę naszego superbohatera jest wyznaczona wysoka nagroda – co przyciąga uwagę wielu przestępców.

Rozgrywka w "Batman: Arkham Origins" ukazana jest z perspektywy trzeciej osoby i jest rozwinięciem dobrze przemyślanych pomysłów z poprzedniej odsłony. Wszystko podzielono na tryby: fabularny, wyzwań oraz tryb łowcy. Wyzwania to nic innego jak walka z przeciwnikami w kilku lub jednej rundzie z różnymi wyznaczonymi celami do wykonania. Jeśli spełnimy wymagania, dostaniemy dużo punktów doświadczenia, co skutkuje wyższymi umiejętnościami protagonisty. Natomiast tryb łowcy zmusza nas do bardziej taktycznej skradanki i eliminacji wrogów w większych pomieszczeniach. 

Każdy z tych rodzajów rozgrywki będzie dostępny w naszej siedzibie, do której możemy się dostać Batwingiem. Nasz transport powietrzny w tej części zostanie zapewne użyty nie raz, gdyż obszar działania jest największy z całej serii. Żeby użyć naszego wsparcia, potrzebne będzie odblokowanie wież enigmy w różnych częściach miasta. Tutaj też pojawia się pierwszy poważny błąd, bo w momencie premiery gry nie można było dostać się do jednej z nich, co skutkowało niemożnością przejścia jednej misji pobocznej. Nie brakuje także misji związanymi z czarnymi charakterami, jak Czarna Maska, Pingwin czy Shiva. Możemy również badać miejsca zbrodni i szukać przestępców jak na detektywa przystało lub rozwiązywać zagadki logiczne enigmy i wiele innych. Nawet po zakończeniu gry jest jeszcze wiele "rzeczy" do zrobienia.

Oprócz czyszczenia miasta ze wszelakiej maści zbirów, których nie zabraknie, dobiorą się nam do skóry ci najmocniejsi i to na nich będzie potrzebne dobre wyposażenie. Przykładowo Deathstroke (postać grywalna) będzie wymagał od nas używania często pazura, Bane otrzyma tylko obrażenia, gdy użyjemy ogłuszenia peleryną i rozwałki, a Shiva i Copperhead zmuszą nasze palce do większego wysiłku i przemyślanego użycia wybuchowego żelu. Warto też wspomnieć o walce z pierwszym większym bossem zwanym Electrocutioner. Trzeba zganić twórców za balans, bowiem walka kończy się po jednym ciosie, a otrzymujemy rękawice elektryczne, które są jednym z najlepszych gadżetów w grze (gdzie tu wyzwanie dla gracza?). Nowe zabawki, jakie trafią w nasze ręce, to zaczep, który umożliwia na przykład przyczepienie wroga do gzymsu lub butli z gazem oraz zakłócacz usprawniający deszyfracje i zdalne kontrolowanie min.

Seria idzie także z duchem czasu i dodaje system osiągnięć Mrocznego Rycerza. Rozgrywka w "Batman: Arkham Origins" jest niestety tylko dobra. Głównie ze względu na liczne błędy związane z zarówno przemieszczaniem się (szalejąca samoistnie peleryna), niemożnością przesłuchania wroga, a także słynną już wpadką z wieżą Burnley. Całe szczęście, że inne ważne trybiki w trzonie gry trzymają swój wysoki poziom.

Graficznie znów jest nienagannie i choć gra działa na już mocno wyeksploatowanym silniku Unreal Engine 3, to wyciągniętą z niego absolutne maksimum. Gotham wygląda bardzo szczegółowo, a animacja postaci jest wzorowo zaprezentowana. Światłocienie, refleksy i zastosowane filtry są takie jakie być powinny.

Udźwiękowienie to w głównej mierze poziom światowy (jeśli mowa o wszelakich gadżetach i dźwiękach otoczenia). Brakuje przede wszystkim oryginalnych głosów Jokera i Batmana, które były charakterystyczne dla poprzednich odsłon tego cyklu. Tym razem Kevin Conroy, a zwłaszcza Mark Hamill znów nie mieli okazji popisać się w kwestii dubbingu. Ich zastępcy, czyli Roger Craig Smith i Troy Baker, to niższa jakość. Muzyka też ucierpiała – choć nie jest źle, to rewelacyjnie też nie jest. Nie ma takich motywów przewodnich jak w poprzednich odsłonach, przy których chciało pozostać się na dłużej w menu gry. Brak kompozytora, jakim jest Ron Fish, też zapewne mocno na to wpłynął.

"Batman: Arkham Origins" jest w wielu aspektach dobry, ale nic ponad to. Ten, kto grał w poprzednie odsłony i został fanem tej serii, zapewne będzie mocno rozczarowany. Nie trudno wymazać z pamięci "Batman: Arkham Asylum" i "Batman: Arkham City" – dwie produkcje, które były przełomowymi dziełami. RockSteady dało prawdziwy wzorzec, jak powinna wyglądać gra na podstawie komiksu. Tym większe rozczarowanie, że studio WB Games Montreal nie potrafiło utrzymać tego poziomu. Mając wszystko jak na tacy, Kanadyjczycy nie wykorzystali świetnej okazji na rewelacyjny debiut. Zamiast tego wypuścili produkt dziurawy prawie jak ser szwajcarski.

Jak wspomniałem, "Batman: Arkham Origins" jest mimo wielu błędów w rozgrywce grą udaną. Nowy Batman ma ten sam problem, co biegacz, który jest na ostatniej zmianie prowadzącej sztafety. Kiedy odbiera pałeczkę, musi utrzymać i doprowadzić cały trud zespołu do mety, ale niestety nie zawsze się to udaje.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Uwaga! Recenzja zawiera śladowe ilości spojlerów. Jeśli nie chcesz psuć sobie zabawy, odpuść akapit... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones