Recenzja filmu

X-Men: Pierwsza klasa (2011)
Matthew Vaughn
James McAvoy
Michael Fassbender

Operacja Piorun

Wydawało się, że najnowszy film o X-Menach od początku był skazany na porażkę. Mimo odpowiedniej osoby na stanowisku reżyserskim (Matthew Vaughn, twórca m.in. "Kick-Ass" czy "Przekładańca"),
Wydawało się, że najnowszy film o X-Menach od początku był skazany na porażkę. Mimo odpowiedniej osoby na stanowisku reżyserskim (Matthew Vaughn, twórca m.in. "Kick-Ass" czy "Przekładańca"), kręcony w ekspresowym tempie obraz miał nikłe szanse na bycie dobrym. Szczególnie, że wcześniej powstał potworek, jakim był "X-Men Geneza: Wolverine", a film miał fatalną kampanię promocyjną. Mimo obaw "Pierwsza klasa" to jeden z najlepszych filmów tego roku.

Film Vaughna z założenia miał być prequelem trzech głównych obrazów o bohaterach Marvela. Osadzona w latach 60. opowieść przedstawia historię początków przyjaźni i walki pomiędzy Profesorem X a Magneto. Erik Lehnsherr, obdarzony magnetycznymi mocami mutant, szuka zemsty na nazistowskim doktorze, który w Auschwitz zamordował jego matkę. W tym samym czasie telepata Charles Xavier łączy siły z amerykańskim rządem, by zapobiec III Wojnie Światowej. W końcu obaj bohaterowie będą musieli współpracować, by pokonać wspólnego wroga.

"X-Men: Pierwsza Klasa" to w zasadzie reboot serii. Reżyser nie trzyma się ściśle ustalonych przez poprzednie części ram, dzięki czemu tworzy obraz zupełnie odrębny. Wykorzystywanie komiksowej i filmowej mitologii jest bardzo luźne i dzięki temu X-Men dostają nowe życie. "Pierwsza klasa" to obraz bardzo klasyczny. Vaughn posługuje się efektami specjalnymi, by opowiedzieć znakomitą historię, nie zaś odwrotnie. Co więcej, szumne zapowiedzi, że jego film będzie przypominał pierwsze obrazy o agencie Jej Królewskiej Mości, z Seanem Connerym w roli głównej, sprawdziły się w całości. Atmosfera, sposób narracji, a także sama szpiegowska intryga są żywcem wyjęte z klasycznych Bondów. Jest to szczególnie wyraźne w pierwszej połowie filmu, gdy obserwujemy pościg Erika za swoim oprawcą. Postać przyszłego Magneto jest w ogóle bardzo "bondowska", w najlepszym tego słowa znaczeniu. Reżyser bawi się znanymi motywami z niezwykłą lekkością, tworząc jakość, której superbohaterskie kino jeszcze nie widziało. Szpiegowski klimat dosłownie wylewa się z ekranu, a widz najchętniej w ogóle nie wychodziłby z sali kinowej.

Największym plusem filmu jest jednak aktorstwo najwyższej klasy. To bezsprzecznie obraz Michaela Fassbendera, który w roli Erika rozsadza ekran charyzmą, a ból który czuje jego bohater jest wręcz namacalny. Niewiele gorszy jest James McAvoy w roli Xaviera. Aktor dał swojej postaci charakteru i ikry, dzięki czemu Profesor X zyskuje bardziej ludzki wymiar. Należy wspomnieć również o Kevinie Baconie, grającym czarny charakter, żywcem wyjęty z (tak, znowu) filmów o Bondzie. Po prostu rewelacja.

Niestety, pojawiają się również pewne mankamenty. Miałem wrażenie, że relacja między Erikiem a Charlesem jest potraktowana trochę po macoszemu, pomimo niezaprzeczalnej chemii, jaką czuć między aktorami. Na ekspresowym czasie produkcji ucierpiały również efekty, które miejscami wyglądają bardzo słabo. Jednak to jedynie moje przyczepianie się - bardzo łatwo jest znaleźć rysę na diamencie.

"X-Men: Pierwsza klasa" to film bez dwóch zdań rewelacyjny. Emocjonujący, dowcipny i nakręcony z autentycznym biglem. Obraz jest idealnym przykładem na to, jak powinna wyglądać wakacyjna rozrywka. Kino mainstreamowe z najwyższej półki.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W Hollywoodzie różne remaki, sequele i prequele zalewają kina w tempie ekspresowym. Dalsze losy znanych... czytaj więcej
Xavier bawiący się w pubach, sympatyczna Mystique, Magneto okazujący emocje, chłopaczek ze "Skinsów",... czytaj więcej
Nigdy bym nie przypuszczał, że do sagi "X-Men" po dwóch znakomitych filmach Bryana Singera i widowiskowym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones