Optymizm do końca

Całość stała się nieznośnie naiwna, a przede wszystkim mdła. Owszem, podczas seansu to zupełnie nie przeszkadza. Jednak po wyjściu z kina trudno będzie Wam cokolwiek o filmie powiedzieć poza
Francuzi mają ostatnio słabość do Nowego Jorku. Julie Delpy nie tak dawno temu spędzała "Dwa dni w Nowym Jorku". A teraz życiowej harmonii poszukują tam bohaterowie serii "Smak życia" Cédrica Klapischa.



W trzeciej części Xavier, Wendy, Martine i Isabelle wciąż prowadzą chaotyczną egzystencję, nadal próbując ułożyć sobie życie i odnaleźć szczęście. Xavier i Wendy przez chwilę łudzili się, że wszystko to odnaleźli w małżeństwie. Tak się jednak nie stało. Teraz są po rozwodzie, Wendy zamieszkała z dziećmi w Nowym Jorku, a Xavier podążył za nią z niejasną nawet dla niego samego motywacją. Isabelle tymczasem ma okazję się ustatkować. Jednak wizja ta przeraża ją na tyle, że może wszystko zaprzepaścić. Ale u Klapischa chaos i życiowe problemy nigdy nie przybierają dramatycznych rozmiarów i zawsze, tuż za rogiem, czeka na bohaterów pozytywne rozwiązanie. Bo Klapisch opowiada swoją historię ku pokrzepieniu serc. "Smak życia 3, czyli chińska układanka" jest współczesną baśnią o tym, że optymizm nie jest złudną naiwnością, a szczęście jest zawsze na wyciągnięcie ręki, nawet jeśli czasami potrzeba lat, byśmy je dostrzegli.

Trójka w tytule filmu Klapischa może przerażać tych, którzy nigdy wcześniej o "Smaku życia" nie słyszeli. Jednak znajomość poprzednich dwóch filmów nie jest konieczna, by cieszyć się fabułą. Reżyser postawił na maksymalny uniwersalizm historii. Być może aż za bardzo. Całość stała się bowiem nieznośnie naiwna, a przede wszystkim mdła. Owszem, podczas seansu to zupełnie nie przeszkadza. Jednak po wyjściu z kina trudno będzie Wam cokolwiek o filmie powiedzieć poza tym, że miło spędziliście czas. Przygody bohaterów bazują na wzorcach tak często wykorzystywanych, że bez znaków szczególnych nie sposób ich odróżnić. Nie pomagają również aktorzy, którzy grają według szablonów, z jakich znani są od lat.



I z tego też powodu mimo wszystko film bardziej przypadnie do gustu widzom, którzy tak jak ja, pamiętają bohaterów z poprzednich części. Bowiem kluczem do "Smaku życia 3" jest pamięć. To wspomnienia o tym, co było wcześniej, nadają całości lekko rzewnego posmaku. W pierwszym "Smaku życia" bohaterowie byli studentami i spędzali szalone noce i dnie w Barcelonie. Trójka wygrywa na konfrontacji wspomnień tego, jacy bohaterowie byli wtedy z rzeczywistością dekadę później. Widzimy, jak bardzo się zmienili i jak bardzo pozostali tacy sami.

Ta sentymentalna nuta sięga jednak głębiej. Przy okazji "Smaku życia 3" Cédric Klapisch wraca do Nowego Jorku, który odwiedził 30 lat wcześniej, studiując na tamtejszym uniwersytecie. W ten sposób miasto stało się integralnym bohaterem filmu. Klapisch ukazał mniej znane uliczki metropolii i nasycił obrazy miłością wynikającą ze wspomnień przeżytych przed laty chwil. W wyniku takiego podejścia "Smak życia 3" stał się jednym z sympatyczniejszych filmów o Nowym Jorku zrobionych przez obcokrajowca. Nie mam jednak przekonania, że jest to wystarczająca rekomendacja dla widzów, którzy miasto znają tylko z dużego ekranu.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?