Recenzja filmu

Przeczucie (2007)
Mennan Yapo
Sandra Bullock
Julian McMahon

Oszukać przeznaczenie po raz kolejny

Człowiek od zawsze marzy o możliwości poznania swojej przyszłości. Kinematografia zaś wychodzi naprzeciw tym życzeniom, oferując coraz to nowe filmy fantastyczne z nimi związane. Widzieliśmy już
Człowiek od zawsze marzy o możliwości poznania swojej przyszłości. Kinematografia zaś wychodzi naprzeciw tym życzeniom, oferując coraz to nowe filmy fantastyczne z nimi związane. Widzieliśmy już trzy części "Oszukać przeznaczenie" i dwie "Efektu motyla" (co świadczy o dużym zainteresowaniu tą tematyką), następnie "Deja vu", a ostatni na ekrany kin wszedł thriller "Przeczucie". Film zapowiadał się znakomicie: Sandra Bullock, którą osobiście bardzo lubię, wreszcie miała zagrać w poważnym, trzymającym w napięciu thrillerze, którego sam tytuł zachęcał do oglądania. Spodziewałam się emocji nie mniejszych niż na "Deja vu", ale niestety spotkał mnie zawód. "Przeczucie" nie może się równać z tym dopracowanym do perfekcji w każdym szczególe thrillerem, który, choć również zawiera elementy fantastyczne, jest niezwykle zrozumiały i logiczny. Tu mamy sytuację wręcz odwrotną. Przez pierwsze pół filmu trudno się połapać, co się właściwie dzieje, a logika pojawia się dopiero w drugiej części. Próba wyjaśnienia występujących zjawisk również kończy się fiaskiem i dowiadujemy się jedynie, że to, co widzimy, to "cud". Dużym niedopracowaniem są liczne niedopowiedzenia. Nie wiem, czy wynika to z braku pomysłów na zakończenie wątków czy z chęci zmuszenia widza do domyślenia się reszty. Jeśli to drugie, to nie było to udane posunięcie, ponieważ oglądający albo uruchomił wyobraźnię, wymyślając coraz bardziej nieprawdopodobne wytłumaczenia, albo (jak ja to po pewnym czasie zrobiłam) po prosty dał sobie spokój. Teraz coś o fabule: pewnego dnia Linda dowiaduje się, że jej mąż zginął w wypadku. W jednej chwili cały jej świat legł w gruzach, ale następnego dnia zastaje go w kuchni spokojnie pijącego herbatę. Prześladuje ją dziwne przeczucie, że jej "sen" rzeczywiście się spełni. Potęguje się ono, gdy następnego dnia budzi się w dniu pogrzebu Boba. Zdaje sobie sprawę, że to nie sen i przeżywa dni tygodnia w zmienionej kolejności. Postanawia za wszelką cenę uratować ukochanego. Jak na początku nadmieniłam, spodziewałam się czegoś zbliżonego w treści do "Deja vu", dlatego na początku z napięciem śledziłam każdy szczegół, dopatrując się jakiegoś ukrytego sensu. Jednak dość szybko z tego zrezygnowałam, gdyż w tym filmie drobiazgi nie grają tak znaczącej roli. Wydaje się on też trochę naciągany i bynajmniej nie przypomina zapowiadanego "thrillera, od którego ciarki chodzą po plecach". Najbardziej dramatyczną sceną (z wyjątkiem efektownego wybuchu) było podejście Lindy do swojej córki, bujającej się na huśtawce z poranioną twarzą. Oprócz tego twórcy filmu często budują fałszywe napięcie: muzyka wyraźnie zapowiada, że za chwilę coś się stanie, a w kulminacyjnym momencie nic szczególnego się nie dzieje. Cała historia sprowadza się do prostego faktu, że nie da się oszukać swojego przeznaczenia. Jakkolwiek bohaterka miała szansę zmienienia swojej przyszłości, każde jej posunięcie było z góry przewidziane. Najważniejsze przesłanie filmu  brzmi: warto walczyć o to, co się kocha. Podsumowując, bardzo się zawiodłam. Spodziewałam się jednej z najlepszych ról Sandry Bullock, ale, choć zagrała dobrze, film okazał się beznadziejny. Sam pomysł na scenariusz był dobry, ale zabrakło dopracowania szczegółów i żywszej akcji. Zdecydowanie nie polecam.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przewidywanie przyszłości, prorocze sny, instynkt, który nam podpowiada, co w danej chwili będzie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones