Recenzja filmu

Czerwony i niebieski (2012)
Giuseppe Piccioni
Margherita Buy
Riccardo Scamarcio

Paluszek i główka

W połączeniu z (biernym lub czynnym) oporem ze strony uczniów oraz groźbą zawodowego wypalenia profesja nauczyciela wypada tu jak istna syzyfowa praca. Ale Piccioni nie nadaje tej refleksji
Dwie barwy podstawowe, które biją z tytułu włoskiej produkcji zapowiadają jaskrawe opozycje, dynamiczne konflikty; generalnie sugerują intrygującą całość. Wybór odcieni podyktowany jest szkolną "teorią kolorów". Niebieski długopis – dobrze; czerwony długopis – źle. W sam raz na metaforę zawiłego systemu edukacji, który między wierszami tabelki ocen gubi nieraz niuanse indywidualnych ścieżek rozwoju uczniów. Ale biorąc pod uwagę temperaturę emocjonalną filmu oraz stopień zgłębienia poruszanych tu problemów, bardziej adekwatne byłyby: sprany czerwony i wyblakły niebieski.



Przede wszystkim – jak na film usiłujący wyjść na przekór stereotypom, obnoszący się z ambicją wskazywania nieoczywistości – "Czerwony i niebieski" jest zaskakująco przewidywalny. Osią centralnego konfliktu jest starcie dwóch światopoglądów: potyczka młodego idealisty i starego mizantropa. Giovanni (Riccardo Scamarcio), który pojawia się w szkole na zastępstwo i chce zmieniać świat, czuje się powołany do formowania młodych umysłów (samo jego nazwisko jest znaczące: Prezioso, czyli "cenny, wartościowy"). Profesor Fiorito (Roberto Herlitzka) z kolei dawno już porzucił tego typu mrzonki i gardzi swoimi uczniami, a w wolnych chwilach kontempluje samobójstwo. Trajektoria losów tych bohaterów jest jednak z góry wiadoma: każdy z nich pod koniec filmu opuści pozycję, na której wydaje się okopany. Tego pochodu fabularnych klisz dopełnia jeszcze postać dyrektorki szkoły, Giuliany (Margherita Buy). Poznajemy ją jako służbistkę zainteresowaną jedynie tym, co dzieje się na terenie szkoły; wszystko, co znajduje się poza murami instytucji, to "nie jej sprawa". Czy będzie wielkim zaskoczeniem fakt, że to właśnie ona przekroczy zakres własnych kompetencji i zaopiekuje się porzuconym przez matkę uczniem, którego przyłapie na nocowaniu w sali gimnastycznej?

Każdy z trojga głównych bohaterów dokonuje podobnego naruszenia relacji nauczyciel – uczeń. Dyrektorka zaczyna matkować zmizerniałemu Enrico, Giovanni zbliża się do niepokornej, flirtującej z nim Angeli, a profesor nawiązuje kontakt z dawną uczennicą, która po latach przyznaje się, że była w nim zakochana. Reżyser sugeruje, że edukacyjny obyczaj nie zawsze wystarcza do zapanowania nad interakcjami, jakie generuje przestrzeń szkoły. Nauczyciele i uczniowie są zarazem "tak blisko i tak daleko" siebie, a pedagog nieraz nie jest w stanie przeniknąć przez fasadę wyczytanego z dziennika wizerunku studenta. Stąd wątek piątkowego ucznia, syna imigrantów, który daje się wciągnąć swojej dziewczynie w kryminalną aferę. Stąd postać Angeli – nie wiadomo, czy faktycznie nękanej kolejnymi życiowymi wybojami, czy po prostu uciekającej się do wymówki z paluszkiem i główką. Wszystkie te spostrzeżenia są oczywiście cenne i szlachetne. Nie da się jednak ukryć, że również dość banalne. 



Reżyser mnoży przykłady na impasy szkolnej codzienności. Dyrektorka sama dystrybuuje papier toaletowy, belfrzy toczą ze sobą walkę o wolne krzesła, a o działającym sprzęcie można jedynie pomarzyć. W połączeniu z (biernym lub czynnym) oporem ze strony uczniów oraz groźbą zawodowego wypalenia profesja nauczyciela wypada tu jak istna syzyfowa praca. Ale Piccioni nie nadaje tej refleksji wymiaru politycznego, nie wytyka palcami, nie artykułuje dramatycznego "oskarżam". Niby nic w tym złego, ale to, co dostajemy w zamian, również pozostawia wiele do życzenia. Film jest zbyt mało zabawny na komedię i zbyt płytki na społeczną analizę. To po prostu letnia opowiastka z morałem o tym, że trzeba się otworzyć na drugiego człowieka i nie zasklepiać we własnych przekonaniach. Z tej lekcji można się zwolnić bez skrupułów.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones