Recenzja filmu

Piotruś. Wyprawa do Nibylandii (2015)
Joe Wright
Wojciech Paszkowski
Levi Miller
Hugh Jackman

Pandemonium

Mogłoby się zdawać, że w ekranizacji nowej wersji "Piotrusia Pana" Joe Wright sprawdzi się jak nikt inny – reżyser ma w końcu duże doświadczenie w kręceniu filmów kostiumowych ("Duma i
Pamiętacie jeszcze Piotrusia Pana? James M. Barrie, szkocki pisarz, stworzył go jako chłopca, który nigdy nie chciał dorosnąć. Przemądrzałego, marnującego czas, nie myślącego o przyszłości. Żaden to wzór do naśladowania, a jednak w realnym świecie nie brakuje błękitnych ptaków nazywanych na jego cześć. Piotruś z filmu Joe Wrighta jest zupełnie inny – dojrzały jak na swój wiek i zawsze wiedzący, jak się zachować. Czy i taka wersja bohatera znajdzie swoich naśladowców? Oby nie – nowy Piotruś jest zupełnie pozbawiony charakteru.



Trudno zresztą wyrokować, czy Piotruś Wrighta i scenarzysty Jasona Fuchsa (autor m.in. "Epoki lodowcowej 4") zapisze się w pamięci nowego pokolenia odbiorców, bo "Wyprawa do Nibylandii" to zaledwie wstęp do wstępu o przygodach wiecznego chłopca. Z filmu dowiadujemy się tylko tego, jak Piotruś Pan trafia do Nibylandii, podglądamy, jak odkrywa w sobie magiczne umiejętności i w jakich okolicznościach poznaje przyszłego kapitana Hooka (twórcy uprzedzają fakty, wyraźnie zaznaczając – na początku i na końcu filmu – że czasem wrogowie stają się przyjaciółmi, a przyjaciele – wrogami). Nie dostajemy jednak odpowiedzi na pytania o Wendy, Dzwoneczka, zagubionych chłopców ani tym bardziej hak kapitana Hooka. Wszystko to, jak sądzę, miało być wyjaśnione w kolejnych częściach serii, ale taka strategia jest mieczem obosiecznym: oszczędność twórców sprawiła, że młodzi widzowie dostają za mało, by dać się porwać historii.

Producenci "Wyprawy do Nibylandii" nie oszczędzali za to na efektach specjalnych, które momentami mogą zaimponować nawet dorosłym. Jak na film dla maluchów – o czym świadczą brak przemocy i ugrzecznienie głównego bohatera – nowy "Piotruś" jest jednak w ogólnym rozrachunku wyjątkowo nieatrakcyjny wizualnie. Znaczna część wydarzeń rozgrywa się w szaroburym, dickensowskim z ducha sierocińcu i równie przygnębiających kamieniołomach Czarnobrodego, gdzie Piotruś trafił po porwaniu z domu dziecka przez podniebnych piratów. Latających statków i szybowania w magicznych przestworzach jest w filmie zdecydowanie zbyt mało, żeby pozwoliły zapomnieć o nieciekawej historii z mało wyrazistymi bohaterami.



Największe wrażenie w filmie robi zresztą nie postać głównego bohatera, ale Czarnobrody w wykonaniu Hugh Jackmana – tajemniczy, groźny i bardzo elegancki. Ten świetny aktor nie jest wprawdzie w stanie wykreować prawdziwie intrygującego czarnego charakteru, ale robi co może, by uszlachetnić słaby scenariusz. Garrett Hedlund z kolei w roli Hooka poszedł po linii najmniejszego oporu i przyodziany w kapelusz zamienił swojego bohatera w niezbyt bystrą wersję Indiany Jonesa. Trudno dostrzec w nim przyszły postrach mórz i oceanów, ale to już zmartwienie scenarzystów.  

Mogłoby się zdawać, że w ekranizacji nowej wersji "Piotrusia Pana" Joe Wright sprawdzi się jak nikt inny – reżyser ma w końcu duże doświadczenie w kręceniu filmów kostiumowych ("Duma i uprzedzenie", "Pokuta", "Anna Karenina"), a "Hanną" pokazał, że zna się też na nowoczesnym kinie i nie brakuje mu werwy do prowadzenia dynamicznej, efektownej narracji. W "Wyprawie do Nibylandii" nie ma jednak śladu reżyserskich umiejętności Wrighta. Ani oryginalnego pomysłu na odświeżenie klasyki.
1 10
Moja ocena:
3
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wszystkie klasyczne bajki i opowieści, które znamy z dzieciństwa, mają w sobie pewien urok. Sprawia on,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones