Recenzja filmu

300 (2006)
Zack Snyder
Gerard Butler
Lena Headey

Plastyczna jatka z historią w tle

Kinowe ekrany zaczyna szturmować kolejna superprodukcja. Tym razem po laur pierwszeństwa w filmowym box offisie pewnie zmierza najnowsza adaptacja komiksu - "300". Przenoszenie
Kinowe ekrany zaczyna szturmować kolejna superprodukcja. Tym razem po laur pierwszeństwa w filmowym box offisie pewnie zmierza najnowsza adaptacja komiksu - "300". Przenoszenie rysunkowych historii na taśmę celuloidową nosi już znamię pewnej epidemii. Pierwsze symptomy pojawiły się dawno temu. Ekranizacje "Supermana" czy "Batmana" wzbudzały różne uczucia. Zawsze jednak było to pewne novum, okazja by przenieść się w świat superbohaterów. Producenci zwietrzyli w tym niezły interes i lawinowo zaczęły powstawać kolejne "dzieła" - "Daredevil", "Spider-Man", "Fantastyczna czwórka", "Hulk"... To tylko kilka przykładów. Wśród zalewu produkcji o dość wątpliwych wartościach zdarzały się również perełki. Do takich zaliczyć można chociażby "Drogę do zatracenia", "Historię przemocy" czy "Sin City - Miasto grzechu". Ostatnio natężenie filmów na podstawie komiksów drastycznie rośnie - "Constantine", "Ghost Rider" a teraz "300". Jest to dość widoczny symptom artystycznego wypalenie filmowców z Hollywood. Pomysłodawcą i autorem komiksu na kanwie którego powstał film "300" jest Frank Miller - twórca niemal kultowy wśród fascynatów historii z dymkami. To on przywrócił blask postaci Daredevil, stworzył intrygującą historię o samurajach pt."Ronin", a także zachwycił nowym spojrzeniem na postać Batmana w "Powrocie mrocznego rycerza". Ostatnio Robert Rodriguez zafascynował się twórczością Millera i wraz z nim na ekrany kin przeniósł serię brutalnych, czarno - białych historii pt.  "Sin City - Miasto grzechu". Teraz kolejne jego dzieło można oglądać na ekranach polskich kin. Inspiracją do powstania komiksu "300" były zdarzenia sprzed blisko 3000 lat. Wtedy to pod wąwozem termopilskim starła się dowodzona przez Kserksesa 100000 armia perska, z 7000 armią grecką pod wodzą króla Sparty - Leonidasa. Mimo tak wielkie przewagi azjatyckich najeźdźców, nie udało im się przedrzeć przez solidną obronę Hellenów. Tak było do momentu wskazania agresorom przez greckiego zdrajcę (Efialtesa z Malis) okrężnej, górskiej drogi na tyły oddziałów Leonidasa. W obliczu klęski dowódca odesłał żołnierzy sojuszniczych państw Hellady. Na placu boju pozostał sam z 300 Spartanami i 700 Tespijczykami. Celem tych wojowników było zatrzymanie wojsk Kserksesa na tyle długo, by pozwolić Grekom zorganizować obronę i wycofać flotę, która jeszcze tego samego roku, w bitwie pod Salaminą zadecydowała o wyparciu Persów z Attyki. Frank Miller przed napisaniem komiksu badał historię bitwy pod Termopilami. Zdecydował się nawet odwiedzić miejsce historycznej potyczki. W swoim komiksie jednak świadomie zmienił kilka elementów, by opowieść wydało się jeszcze bardziej atrakcyjna. Dlatego nie należy traktować tego komiksowego działa jako źródło faktów historycznych. Przykładem takich "poprawek" może być zbroja Spartan. Wojownicy armii Leonidasa byli okuci kilkudziesięciokilogramowymi pancerzami, podczas gdy ci z millerowskiej opowieści mieli na sobie tylko hełm, tarczę i purpurowo-czerwone płaszcze. Dzięki temu mogli prezentować swoje ponadprzeciętne umięśnienie. Na filmową adaptację "300" fani komiksu czekali z podekscytowaniem, ale także z pewną obawą. Nastrój oczekiwania dodatkowo wzmocnił trailer, który można było oglądać na długo przed premierą. Reżyser postawił przede wszystkim na efektowne widowisko. Dlatego największym plusem tego filmu są zapierające dech w piersiach efekty wizualne. I to między innymi dla nich do kina wybierze się część publiczności. Wielkie wrażenie robią przepiękne zdjęcia. Wysmakowane plastycznie obrazy w odcieniach sepii to niemal wierna kopia tych z komiksowego pierwowzoru. Zack Snyder zastosował też popularny ostatnio zabieg, polegający na podłożeniu pod sceny batalistyczne muzyki rockowej. Trzeba przyznać, że był to strzał w dziesiątkę, dzięki czemu widowisko zyskuje na atrakcyjności. Niestety często jest tak, że mając do dyspozycji zbyt dużą paletę środków wyrazu, łatwo popaść w przesadę. W taką pułapkę popadł również twórca "300". Uporczywe stosowane tzw. "slow-motion" (czyli znane szerszej publiczności głównie za sprawą "Matrixa" spowalnianie klatek) po pewnym czasie powoduje irytację. Zdecydowanie lepszy efekt uzyskano by, gdyby zabieg ten zastosowano sporadycznie - tylko w odpowiednio dobranych momentach. Ekipa odpowiedzialna za wizualną stronę "300" wykazała się niebanalną wyobraźnią tworząc postacie wojowników. Zwłaszcza Persowie stanowią swoisty przegląd odmieńców. W szeregach armii Kserksesa możemy dostrzec przerośnięte słonie, wielkoluda o koszmarnym uzębieniu, "Nieśmiertelnych" walczących w posrebrzanych maskach oraz wszelkiego rodzaju zjawy i maszkary. Cała ta waleczna wataha zamiast budzić grozę przyprawia raczej o ironiczny śmiech widzów. A chyba nie takie było zamierzenie reżysera. Zack Snyder wydaje się twórcą bez pomysłów. Najpierw nakręcił remake klasycznego filmu George'a A. Romero, a teraz podjął się ekranizacji komiksu, w której dość kurczowo trzyma się oryginalnego dzieła. Może to jednak lepiej, gdyż próby rozwinięcia fabuły pierwowzoru Millera okazały się zupełnie nieudane. Rozbudowana została postać żony króla Sparty - Gorgo. W filmie jest osobą waleczną i bezkompromisową. Jednak jej przemowa na zebraniu rady miasta jest pełna przesadzonego patosu i sztuczności. Szczytem naiwności była jednak scena, w której adwersarz Leonidasa na wspomnianym spotkaniu zjawia się z dowodem swojej zdrady - sakiewką z monetami wrogiego imperium z wygrawerowaną podobizną despotycznego. Ponadto aż nadto silne skojarzenia z "Gladiatorem" Ridleya Scotta budzi scena pożegnania idącego na wojnę władcy Sparty z małżonką, rozgrywająca się na polu wśród zbóż. Szkoda, że na bardziej twórcze pomysły nie było stać reżysera "300". Mimo niewyszukanej fabuły widzowie i tak będą oblegać seanse filmu "300". Główna w tym zasługa efektów specjalnych, bo ponadto niewiele więcej ciekawego może zaproponować produkcja Zacka Snydera. W filmie jest zdecydowanie za dużo patosu i pompatycznych przemówień: a to zagrzewających wojowników do boju, a to mających na celu skruszyć serca radnych Sparty i skłonić ich do wysłania posiłków armii Leonidasa. Ponadto film razi swoją naiwnością. Wspomniana historia z monetami to tylko jeden z kilku przykładów, jakie możemy w nim odnaleźć. Dominującym motywem tej produkcji jest walka. Krwawa jatka stanowi pond połowę filmu. Chociaż trzeba przyznać, że oglądając na ile to sposobów i jak bardzo efektownie można uśmiercić przeciwnika, można być pod wrażeniem. Komu błyskotliwe efekty wizualne w zupełności wystarczą, by wizyta w kinie była udana, ten nie będzie zawiedziony seansem "300". Jeśli spodziewacie się po tej produkcji czegoś więcej - to radzę wybrać inny film.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Frank Miller swoją współpracę z Hollywood zaczął równie szybko, co skończył. Po licznych modyfikacjach... czytaj więcej
Granica pomiędzy głupotą a odwagą jest niezwykle cienka i niewielu potrafi odróżnić jedno od drugiego.... czytaj więcej
Filmem Snydera zainteresowałam się z powodów dosyć banalnych i mało artystycznych, chociaż z pewnością... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones