Recenzja filmu

Interstellar (2014)
Christopher Nolan
Matthew McConaughey
Anne Hathaway

Podróż przez czarną dziurę i kukurydza

Trudno w ostatnich czasach o kino epickiego rozmachu podejmujące z godnością ważkie tematy fantastyki naukowej. Nolan rozdmuchał nasze oczekiwania do niebotycznych granic i... spełnia je
Najnowszy film Christophera Nolana już od dawna rodzi niemałe zainteresowanie. Hołubiony przez widzów i krytyków reżyser zabiera się tym razem za rasowe science fiction. Trudno w ostatnich czasach o kino epickiego rozmachu podejmujące z godnością ważkie tematy fantastyki naukowej. Nolan rozdmuchał nasze oczekiwania do niebotycznych granic i... spełnia je wszystkie, dorzucając jeszcze więcej.


Nolan już od dawna kręci z fantastyką i zawsze lubi ją ubierać w naukowe ubranka. Batman to przecież korzystający z dobrodziejstw technologii pogromca zła, senna rzeczywistość z "Incepcji" jest co najmniej kryptonaukowa, a i w "Prestiżu" Tesla i jego wynalazki są gdzieś między magią, a odrzuconymi przez badawczy mainstream gałęziami nauki. "Interstellar" powstał jednak z fascynacji pracą fizyka teoretyka, Kipa Thorne'a, z którym sam Stephen Hawking przegrał zakład o czarne dziury.


Ludzie umierają na Ziemi. Uprawy niszczone są przez choroby roślin, w atmosferze jest coraz mniej tlenu. Wszystkie próby ratowania naszej planety spełzły na niczym, uratować można już tylko ludzi, zabierając ich poza Układ Słoneczny. Tak do innej galaktyki wyruszy misja „Łazarz”, mająca odnaleźć planetę, na którą można przenieść ludzkość, by ocalić ją przed zagładą. 


Już z tego krótkiego opisu widać, że twórcy poruszają niejeden wielki temat gatunku. Powolna apokalipsa na Ziemi, kosmiczna podróż poprzez tunel czasoprzestrzenny, kolonizacja innych planet. A to dopiero początek filmu, w którym dzieje się wielokrotnie więcej. Bez trudności znajdziemy tu motywy kojarzone z dzieł takich jak "2001:Odyseja kosmiczna" czy "12 Małp". Pozornie mało istotne wątki anomalii grawitacyjnych, nazywanych przez Murphy poltergeistem, z czasem nabiorą większego wymiaru, niejedno pozorne zakończenie stanie się tylko początkiem dla etapu, którego w ogóle się nie spodziewaliśmy. To co cieszy najbardziej, to śmiałe wykorzystanie najnowszych dorobków nauki. Dzisiejsza fizyka dla zwykłego laika może się wydawać wręcz fantastyką i tak też, kiedy w filmie zaczną się pojawiać rzeczy trudne do zrozumienia racjonalnego, można z zaskoczeniem dojść do wniosku, że jest w nich zaskakująco wiele nauki.


"Interstellar" nieoczekiwanie szybko podejmuje tematy z pogranicza fantasy i science fiction. Z jednej strony można się tym zawieść, z drugiej właśnie tu objawia się siła dzieła. Nolan doskonale rozumie założenia gatunku. Nauka jest tylko punktem wyjścia dla śmiałych rozważań, w których najważniejszy jest człowiek. Niejeden dramat rodzi się z ograniczeń wszechświata. Grawitacja czarnej dziury powoduje tak wielką dylatację, że godzina pobytu na planecie orbitującej równa się siedmiu ziemskim latom. Kiedy Cooper wróci do domu, może być w wieku swojej córki. Kolonizacja wszechświata, nadzieja dla ludzkości, może być dramatem dla jednostek. Starcie z nieskończonością powoduje niesamowite reakcje ludzi. Nie wiem czy Nolan stworzył kiedyś w jednym filmie tak duże grono przekonujących postaci. Syn Coopera, prosty człowiek, kształcący się na rolnika, zupełnie inaczej przeżywa wydarzenia, niż jego siostra idąca ścieżką wielkiej nauki. Pragmatyczny naukowiec, wysłany na poszukiwanie planet do osiedlenia, nieoczekiwanie odwraca się od zimnej logiki ewolucji. Racjonalny osąd młodej pani naukowiec łatwo może być zaburzony przez uczucia. Do głównej roli powołano Matthewa McConaughey'a, jaśniejącą coraz jaśniej gwiazdę ekranu. Oddał on znakomicie dramatyzm postaci targanej przez sprzeczne okoliczności i pragnienia. Tutaj nawet tropy kiczu, które możemy odkryć w decydującym momencie, są tylko kluczem, być może jednym z wielu, które bohater może wybrać. Ścieżka miłości jest dobra jak każda inna, jeśli prowadzi do właściwych rozwiązań.


Choć "Interstellar" trwa prawie trzy godziny raczej się nie dłuży. Gdy wydaje się, że jeden temat został wyczerpany, na jego miejsce pojawiają się dwa nowe, a niektóre sceny są zamkniętymi (arcy)dziełkami. W nieoczekiwany sposób pojawia się humor: Nolan, podobnie jak Kubrick, do pewnych ludzkich motywów wykorzystuje maszyny i wychodzi mu to nad wyraz dobrze.


Tropy fabuły nieraz zdają się sugerować koniec, który wcale nie następuje. To tendencja, które może trochę denerwować. Zakończenie, które w końcu zobaczymy, nie przejdzie bez bólu i z pewnością pojawią się liczne kontrowersje. Należy jednak zaznaczyć, że filozoficzne konsekwencje zakończenia nie kończą się na kilku zdaniach i są dla gatunku dosyć istotne. To bardzo dobrze, że reżyser, który może już zrobić wszystko, wybiera klimaty wcale nie najłatwiejsze i nie boi się śmiałego stawiania kamieni milowych. "Interstellar" jest filmem ważnym dla kina, z pewnością gatunkowego. Nawet jeśli znajdą się malkontenci, nie zmniejszą jego siły przekazu.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdy życie na Ziemi zaczyna stawać się coraz trudniejsze z powodu kurczących się z roku na rok zapasów... czytaj więcej
Podejrzewam, że większość współczesnych twórców chciałaby dzisiaj znaleźć się na miejscu Christophera... czytaj więcej
Każdy miłośnik współczesnego kina zapewne zna Christophera Nolana. To reżyser ceniony zarówno przez... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones