Recenzja filmu

Imigrantka (2013)
James Gray
Marion Cotillard
Joaquin Phoenix

Polka cierpiąca

Relacje pomiędzy trojgiem bohaterów nie mają w sobie siły mitotwórczej. Głównie za sprawą kiepskiej głównej bohaterki. Cotillard można podziwiać za wysiłek, jaki włożyła w naukę języka
W zasadzie powinienem pogratulować Jamesowi Grayowi. Filmem "Imigrantka" udowodnił, że świetnie rozumie ducha polskości. Jego obraz doskonale wpisuje się w bardzo u nas popularny obraz martyrologiczny Polki cierpiącej i wierzącej. Tyle tylko że dla mnie to nie jest wcale zaleta. Mam dość polskich filmów, które epatują biednymi polskimi kobietami niosącymi ze zbolałą miną swój krzyż. Od amerykańskiego twórcy spodziewałem się innego spojrzenia na polskość i Polaków. Tak się jednak nie stało.



Gray miał bardzo ambitny pomysł. "Imigrantka" rości sobie pretensje do bycia historią rodzinnego miasta reżysera. Gray przypomina czasy wielkiej emigracji, kiedy do Nowego Jorku przybywały setki ludzi z Europy w poszukiwaniu lepszego życia. Bohaterką jest Ewa, która wraz z siostrą dotarła do Ameryki z Katowic, zostawiając za sobą tragiczne wspomnienia z czasów I wojny światowej. Niestety, na miejscu wcale nie jest lepiej. Magda, siostra Ewy, zostaje zatrzymana z powodu gruźlicy. Ewa natomiast zamiast wuja i ciotki spotyka mężczyznę, który oferuje jej pomoc w pozytywnym załatwieniu sprawy siostry. W zamian oczekuje od niej sprzedawania swojego ciała za pieniądze. Mężczyzna ów wkrótce sam zostanie oczarowany polskimi wdziękami, co tylko skomplikuje sprawę, kiedy w życiu Ewy pojawi się kolejny mężczyzna.

Historia Nowego Jorku jako miasta emigrantów i marzycieli miesza się tu z – w zamyśle – opowieścią o tragicznym trójkącie miłosnym. Zatrudniając do głównych ról Cotillard, Phoeniksa i Rennera, Gray wyraźnie pokazuje, że miał nadzieję zrealizować melodramat, który mógłby rywalizować z najsłynniejszymi tytułami gatunku. Z przykrością muszę stwierdzić, że nadziei tych nie udało się reżyserowi zrealizować. Relacje pomiędzy trojgiem bohaterów nie mają w sobie siły mitotwórczej. Głównie za sprawą kiepskiej głównej bohaterki. Cotillard można podziwiać za wysiłek, jaki włożyła w naukę języka polskiego, ale za nic więcej. Ewa to postać kiczowata, zlepek najbardziej oczywistych stereotypów. Szczytem złego smaku jest scena spowiedzi, kiedy Gray pokazuje bohaterkę w taki sposób, by jednoznacznie kojarzyła się nam z Matką Boską z obrazów pasyjnych.



Jedynym udanym momentem w całym filmie jest scena wyznania Brunona. Grający go Joaquin Phoenix jest w niej piekielnie dobry. Z wielką mocą pokazuje tragizm bohatera, który świadom jest własnych uczuć, lecz nie potrafi wyzwolić się z ograniczeń, jakie narzucił sobie, czyniąc z siebie twardego człowieka zorientowanego na sukces i osiągnięcie własnych celów. Jedna scena, niestety, nie jest w stanie zbawić całego filmu. I choć Phoenix wychodzi obronną ręką, "Imigrantka" ostatecznie rozczarowuje.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ameryka po I wojnie światowej staje się upragnionym miejscem, ziemią obiecaną dla emigrujących... czytaj więcej
James Gray po raz czwarty zatrudnił Joaquina Phoenixa, aby w towarzystwie innych światowych gwiazd... czytaj więcej
Mickiewiczowski mesjanizm zadomowił się w świadomości Polaków. Bez dwóch zdań - ofiara weszła nam w krew,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones