Recenzja wyd. DVD filmu

Ulice strachu: Krwawa Mary (2005)
Mary Lambert
Kate Mara
Robert Vito

Popłuczyny

Dodawanie kolejnych liczb do tytułów znanych filmów to już dziś dobrze znana praktyka. Czasem jednak zastanawia mnie, czy ktoś jest jeszcze w stanie nabrać się na ten numer. Jeżeli tak, to po
Dodawanie kolejnych liczb do tytułów znanych filmów to już dziś dobrze znana praktyka. Czasem jednak zastanawia mnie, czy ktoś jest jeszcze w stanie nabrać się na ten numer. Jeżeli tak, to po obejrzeniu "Urban Legends: Bloody Mary" grono tychże osób zapewne zmaleje. Film nie ma absolutnie niczego wspólnego z nie najgorszym horrorem "Urban Legend" (znanym u nas jako "Ulice strachu") z 1998 roku. Nie tylko nie ma tu żadnej postaci znanej z pierwszej części, lecz sam szkielet fabularny w niczym nie przypomina historii przedstawionej w oryginale. Zresztą trudno tu mówić o jakiejkolwiek fabule. Opowiastka o duchu mordującym w takt infantylnej piosenki z lat sześćdziesiątych jest nie tylko naciągana, lecz przerażająco nudna. Samo finałowe zaskoczenie ma raczej charakter komediowy. Każdy (zapewniam każdy!) domyśli się rozwiązania tak banalnej zagadki, jaka jest przedstawiona w tej porażająco słabej produkcji. Sam scenariusz rzadko jest jednak gwoździem do trumny w przypadku typowego horroru. Dobrą produkcję może uratować dobre wykonanie. Tu jednak nie ma o tym w ogóle mowy. Poszczególne sceny rażą sztucznością wykonania i przypominają tanie filmy amatorskie z ubiegłego wieku. Wspomnę tu chociażby sekwencję ataku pająków. Twórcy mogli sobie po prostu ją odpuścić, a nie męczyć nas najbardziej nieudolnym wykorzystaniem techniki komputerowej w filmie. Takich przykładów można by mnożyć w nieskończoność. Aktorstwo w "Urban Legends: Bloody Mary" stoi na przerażająco niskim poziomie. Aktorka wcielająca się w główną rolę jest nie tylko irytująca, lecz przede wszystkim bardzo nienaturalna. Trudno jej kibicować w odkrywaniu prawdy, zwłaszcza, że jej inteligencja pozostawia wiele do życzenia. To, do czego dochodzi bohaterka w samym zakończeniu, widz wie już na samym początku seansu. Reszta obsady jest równie nieudolna i nie ma tu od tej zasady żadnego wyjątku. Z kolei ścieżka dźwiękowa opiera się jedynie na powtarzaniu w kółko tej samej melodii, która notabene podkreśla jedynie tandetny charakter całej produkcji. Te wszystkie wady sprawiają, że "Urban Legends: Bloody Mary" ogląda się po prostu źle. Jako horror jest to widowisko kompletnie nieprzerażające. Brak tu jakiegokolwiek napięcia nie, mówiąc już o suspensie. Podziwiam tych, którzy wytrzymają do końca emisji bez odruchu ziewania. Mnie się to nie udało. Horrorom można wiele zarzucać. Często jednak to, co jest uważane za wadę, w istocie jest zaletą reprezentanta tego specyficznego gatunku. Patrząc jednak na "Urban Legends: Bloody Mary", można stwierdzić, że jedyne, co jest w nim dobre, to to, że się kiedyś kończy.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones