Recenzja filmu

Zaginione (2003)
Ron Howard
Cate Blanchett
Tommy Lee Jones

Porwane za młodu

Czy warto wracać do gatunku, który szczyty popularności ma już dawno za sobą? Czy film w konwencji westernu jest jeszcze w stanie zainteresować współczesnego widza? Przekonać się o tym postanowił
Czy warto wracać do gatunku, który szczyty popularności ma już dawno za sobą? Czy film w konwencji westernu jest jeszcze w stanie zainteresować współczesnego widza? Przekonać się o tym postanowił Ron Howard. Kręcąc "Zaginione", których akcja dzieje się w 1885 roku w Nowym Meksyku, zwrócił się w stronę amerykańskiej tradycji. W jednej z głównych ról obsadził Tommy'ego Lee Jonesa, który tym razem zagrał twardziela żyjącego trochę na styku dwóch kultur. Przebrany za Indianina biały, który chodzi własnymi ścieżkami i wierzy w czary, nie wzbudza zaufania. Partneruje mu Cate Blanchett, jej filmowa Maggie to znachorka pomagająca ludziom w potrzebie. Maggie mieszka na farmie położonej na odludziu, gdzie wychowuje dwie córki. Pewnego dnia domostwo nawiedza niespodziewanie jej ojciec (Tommy Lee Jones), który wiele lat temu opuścił rodzinę. Przebranie Indianina sygnalizuje, że wśród Apaczów upływało jego życie, a przynajmniej spora jego część. Początkowo Maggie nie zamierza pogodzić się z ojcem, a zerwane rodzinne więzi scementuje dopiero nieprzewidziany wypadek. Jedna z córek Maggie, Lilly (Evan Rachel Wood) zostaje uprowadzona przez bandę, która porywa dziewczęta, aby sprzedać później w Meksyku. Ojciec Maggie postanawia odbić wnuczkę i tym czynem odkupić swoje przeszłe winy. Rozpoczyna się pościg za bandytami, w którym największym wrogiem jest czas, bo Lilly trzeba oswobodzić, zanim znajdzie się poza granicą Meksyku. Mamy tu porwanie, pościg, niebezpieczeństwo, które czai się na każdym kroku, czerwonoskórych, podział na złych i tych lepszych, którzy jeśli nawet czasami maja chwilę załamania i popełniają błędy, to w gruncie rzeczy pozostają szlachetni, a wszystko na tle imponujących krajobrazów dzikiej prerii. Film jest mieszanką westernu z elementami dreszczowca i melodramatu. Wiele uwagi poświęcił reżyser relacji ojciec-córka, ale szyte bardzo grubymi nićmi wątki psychologiczne są mało przekonujące, mimo świetnego aktorstwa Tommy'ego Lee Jonesa i Cate Blanchett. Napięcia przeszło dwugodzinnej opowieści wystarczyło mniej więcej do połowy, potem całość zaczyna się nieco dłużyć. Mnożenie w nieskończoność nieprawdopodobnych sytuacji (ptak, który na prośbę Jonesa ma zaprowadzić go do rodziny) i coraz to nowych przeszkód niczemu nie służy. Warto wspomnieć jeszcze o magii, która w filmie jest silnie obecna, a bohaterowie przywiązują do niej ogromną, żeby nie powiedzieć - nadmierną wagę; szkoda tylko, że zbyt często siły nadprzyrodzone muszą nam wystarczyć jako wytłumaczenie fabularnych zawirowań. Jedyne wytłumaczenie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones