Recenzja filmu

London (2005)
Hunter Richards
Jessica Biel
Jason Statham

Powiedz, że mnie kochasz

Niektórzy twierdzą, że w kinie było już wszystko i każdy kolejny film to mniejsza lub większa powtórka z rozrywki. Nie trzeba się z tym zgadzać, ale chyba każdy zdaje sobie sprawę, że niektóre
Niektórzy twierdzą, że w kinie było już wszystko i każdy kolejny film to mniejsza lub większa powtórka z rozrywki. Nie trzeba się z tym zgadzać, ale chyba każdy zdaje sobie sprawę, że niektóre ekranowe schematy są już tak wyeksploatowane, że wręcz nie powinno się ich ruszać. Do takiej grupy można by zaliczyć historię chłopaka, który chce odzyskać ukochaną, nim ta na dobre zniknie z jego życia, a jego wszystkie problemy wynikają ze zwykłego "kocham cię", które tak trudno przechodzi przez gardło. Nic bardziej mylnego. "London" - debiutancki projekt Huntera Richardsa - udowadnia, że nawet z pozoru najbanalniejszą historię można opowiedzieć w ciekawy i niekonwencjonalny sposób.

Tytułowa London (Jessica Biel) to była dziewczyna Syda (Chris Evans), zwykłego chłopaka uzależnionego od narkotyków. Syd mimo braku zaproszenia wybiera się na pożegnalną imprezę London, która wyjeżdża na drugi koniec kraju. Zagubiony chłopak zamiast spróbować odbudować relacje z dziewczyną, zamyka się w toalecie ze swoim dostawcą narkotyków (Jason Statham), gdzie obaj panowie wymieniają się bolesnymi przeżyciami związanymi z kobietami.

Film, którego spora część rozgrywa się w toalecie, może uchodzić za nużący. Tak jednak nie jest. Żywe i emocjonalne konwersacje w połączeniu z licznymi retrospekcjami w wystarczający sposób urozmaicają wydarzenia na ekranie. Rozmowy Syda i Betemana są wciągające i niezwykle wiarygodne. Obaj próbują zrozumieć kobiety oraz samych siebie, swoje błędy i przyczyny swojego obecnego położenia. Nawet ich filozoficzne wywody wydają się jak najbardziej na miejscu. Realizmu dodają niezłe kreacje Evansa i Stathama.

Na plus można również zaliczyć to, że twórcy nie starają się na siłę moralizować i prawić życiowych mądrości, co jest niemal nieodzownym elementem tego typu produkcji. Widz jest jedynie postronnym obserwatorem, a twórcy nie mają zamiaru przesadnie karać czy nagradzać bohaterów.

Retrospekcje, choć z początku trochę mało przejrzyste, są niewątpliwie bardzo ważnym i całkiem nieźle wykonanym elementem filmu. Ze strony reżyserii "London" niczym specjalnym się nie wyróżnia, mając jednak na uwadze, że to obraz debiutanta, można go z powodzeniem za reżyserski kunszt pochwalić. Podobnie jak klimatyczne zdjęcia Jo Willemsa.

"London" nie jest filmem wybitnym ani szczególnie wzruszającym. Hunter Richards pokazuje jednak, że każdy nawet najbardziej oklepany temat można ukazać w dotąd nieznany i interesujący sposób. Wszystko to tylko kwestia dobrego scenariusza i odpowiednich umiejętności. To napełnia nadzieją, że kino wciąż może zaskakiwać nawet z najbardziej niespodziewanej strony.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones