Recenzja filmu

Witajcie w Norwegii! (2016)
Rune Denstad Langlo
Anders Baasmo
Olivier Mukuta

Pozdrowienia z Norwegii

Film Langlo zrywa ze stereotypowym obrazem Norwegii jako dostatniego kraju z zapierającymi dech w piersiach widokami – czyli miejsca prawie idealnego. Miasto, do którego trafiamy, jest pod każdym
Już w pierwszych scenach Rune Denstad Langlo, autor "Witajcie w Norwegii", pokazuje prawdziwe oblicze swojego bohatera. Filmowy Primus (bardzo dobrze zagrany przez Andersa Baasma Christiansena), dokręcając ostatnie śrubki w swoim hotelu i rozrzucając po pokojach ostanie materace, zapowiada z użyciem niepoprawnych politycznie słów, że zbliżają się imigranci z dalekich krajów. Bohater – nie kryjąc ani przez chwilę autentycznych pobudek, czyli chęci wzbogacenia się na poszkodowanych przez los obcokrajowcach – wpadł na pomysł, by swój podupadający hotel przerobić na ośrodek dla uchodźców. Jak mówi – może być ciężko, bo to nie są aniołki: haszysz, gwałty, terroryzm – wymienia zaciekawionemu planem przyjacielowi. Ale ryzyko się według niego opłaca. Rząd Norwegii płaci za jednego uchodźcę 50 tysięcy koron rocznie. Znajomy Primusa już podobno zarabia na nich kokosy. 


Z tych kilku pierwszych scen dowiadujemy się o Primusie nie tylko tego, że jest bezdusznym, rasistowskim cwaniakiem, ale też, że niebyt rozgarnięty z niego biznesmen. W dodatku nie wiedzie mu się także na innych płaszczyznach życia. I prawdopodobnie właśnie te jego niepowodzenia sprawiają, że mimo słabego wrażenia, jakie robi, w głębi duszy jednak mu kibicujemy. Szczególnie, że z biegiem wydarzeń okazuje się, że choć żyje w wolnym i bogatym kraju, jest taka samo sparaliżowany i ubezwłasnowolniony jak imigranci, którymi się opiekuje. Pod tym względem film Langlo zrywa ze stereotypowym obrazem Norwegii jako dostatniego kraju z zapierającymi dech w piersiach widokami – czyli miejsca prawie idealnego. Miasto, do którego trafiamy, jest pod każdym względem przeciętne – niespecjalnie ładne, bezgranicznie nudne, a jego mieszkańcy wciąż się łudzą (albo i już nie), że kiedyś nastaną dla nich lepsze czasy. Szans na zmiany jednak brak. Tubylcy z "Witajcie w Norwegii" wydają się tkwić w takim samym marazmie i beznadziei, jakie towarzyszą zazwyczaj bohaterom z bardziej wschodniego, czyt. "postradzieckiego" kina.  

Umieszczanie takiego typu rozterek na tle wątku imigracyjnego to odważne posunięcie ze strony reżysera. Langlo mógłby zostać posądzony o nieczułość na delikatne sprawy związane z dramatyczną sytuacją uchodźców. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że "Witajcie w Norwegii" jest "niepoprawny" także pod wieloma innymi względami. Langlo nie tylko nie boi się pokazywać stereotypowych uprzedzeń Norwegów w stosunku do przybyszów z dalekich krajów – ale także nie ma skrupułów, by bez ogródek krytykować norweską politykę migracyjną. Równie ryzykowne może się wydawać prezentowanie głównego bohatera z jego najgorszej strony – Primus popełnia masę nieuzasadnionych błędów i trudno mówić, by ostatecznie się za nie zrehabilitował. Jednak fakt, że Langlo – jako reżyser i scenarzysta filmu – ignoruje wszelkie możliwe konwenanse, sprawia, że jego film wydaje się wyjątkowo autentyczny. I bywa także bardzo zabawny. 


Po wybuchu śmiechu zawsze jednak przychodzi refleksja, że to, co oglądamy, wcale śmieszne nie jest. W gruncie rzeczy "Witajcie w Norwegii" to film o przykrym wydźwięku – zarówno w kwestii beznadziejnej sytuacji uchodźców – którym Langlo poświęca wystarczająco dużo czasu, by móc dostrzec w nich wartościowych, często dobrze wykształconych i samostanowiących ludzi – jak i  mieszkańców norweskiej mieściny, którą odwiedzamy. Jako widzowie wchodzimy do tego świata i wychodzimy z niego bez pewności, czy kiedyś będzie w tym miejscu lepiej. I chociaż jedynym pocieszeniem płynącym z filmu Langlo jest to, że jakkolwiek będzie, życie i tak potoczy się dalej, reżyserowi udaje się z tej konkluzji wydobyć coś tak ciepłego, że wręcz można ją odebrać jako happy end. I tym sposobem Langlo znów udało się nas zaskoczyć.
1 10
Moja ocena:
7
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones