Recenzja filmu

Niezniszczalni (2010)
Sylvester Stallone
Sylvester Stallone
Jason Statham

Przeminęło z wiatrem

Doskonale zdaję sobie sprawę, że sierpień to nie najlepszy moment na roczne podsumowania, ale już teraz śmiało można powiedzieć, iż rok 2010 jest swoistym renesansem kina lat 80. Kinowa wersja
Doskonale zdaję sobie sprawę, że sierpień to nie najlepszy moment na roczne podsumowania, ale już teraz śmiało można powiedzieć, iż rok 2010 jest swoistym renesansem kina lat 80. Kinowa wersja "Drużyny A", nowy "Predator", remake "Karate Kid"- to wszystko kolejne wersje/części hitów sprzed dwudziestu paru lat. Apogeum tego łatwego do zaobserwowania trendu jest najnowszy film jednego z bogów kina akcji- Sylvestra Stallone. "Niezniszczalni" (bo o nich mowa) to film, który każdy mężczyzna wychowany na kinie akcji z lat 80./90. zobaczy z wielką przyjemnością.

Muszę zaznaczyć, że w końcowej ocenie pokieruję się tylko i wyłącznie emocjami, bo to tak naprawdę film głupszy niż ustawa przewiduje, ale przecież tylko niewrażliwy barbarzyńca nie doceniłby poezji ukrytej w scenach niszczenia wszystkiego, przez dziadka Sylvestra i jego ekipę. Wracając jednak do właściwego tekstu, mówienie o scenariuszu przy okazji "Niezniszczalnych" jest dużym nadużyciem, bo jeśli jakiś tekst w ogóle był na planie, to myślę, że jedynie w formie swobodnych notatek typu: "Teraz ten koleś mnie wkurzy, później będzie wybuch, lanie po mordach i więcej wybuchów, żeby przejść do rozwalenia całej armii przy kolejnych wybuchach". Bo dziurawa jak ser szwajcarski historia drużyny najemników, którzy dostają zlecenie obalenia dyktatora na małej wysepce w Ameryce Południowej, jest jedynie pretekstem do pokazania scen akcji w, których uczestniczą jedne z największych gwiazd kina "dla ludzi twardszych od betonu", a całość prowadzi do finalnego, półgodzinnego niszczenia wszystkiego, i to praktycznie bez powodu (a, przepraszam, Stallone chce uratować jedną dziewczynę, którą widział przez moment. Ale co on poradzi na to, że dla nieszczęśliwych, bezbronnych niewiast zamienia się w rycerza w lśniącej zbroi). Nic tu nie trzyma się kupy, bohaterowie są bardziej tekturowi niż tektura (serio! "Główny zły" grany przez Erica Robertsa, pojawia się chyba w czterech scenach i widz nawet nie zauważa jego obecności na ekranie), ale jedna scena wynagradza to wszystko. Bardziej wrażliwym odbiorcom radzę przerwać czytanie, ponieważ widok Tych trzech nazwisk w jednym zdaniu może prowadzić do nieodwracalnych zmian w mózgu, lub zwyczajnej eksplozji głowy. W "Niezniszczalnych", razem, dosłownie na chwilę (dzięki Bogu! Dłuższa obecność tych panów na ekranie w jednym czasie poważnie uszkodziłaby czasoprzestrzeń!) pojawiają się Willis, Stallone i Schwarzenegger. To zdecydowanie najlepsza rzecz w filmie, z najfajniejszymi, "twardzielskimi" dialogami (szczególnie Willis), a do tego kończy się bardzo ładną puentą obecnych poczynań Arnolda. Aż się łezka w oku kręci!

Jak już pisałem, sceny akcji to podstawowe danie. Ogólnie rzecz ujmując, są bardzo dobre, momentami świetne, ale niestety, w większości cierpią na poważny defekt - są słabiutko zmontowane. Jedyna w filmie scena pościgu, która mogła być naprawdę fajna, została totalnie zmarnowana, przez koszmarną pracę montażystów. Naprawdę trzeba się nieźle skupić, żeby cokolwiek zobaczyć na ekranie i wiedzieć "kto jedzie za kim i kto teraz strzela". Widać, że ktoś chyba pomylił dynamiczny montaż a la "Bourne’y" Greengrassa, który swoją drogą kompletnie nie pasuje do klimatu lat 80., z montażem chaotycznym i zwyczajnie złym. Sly! Spuść łomot tym partaczom!

Czyli jak? Film jest totalnie głupi, przesadzony, ma do bólu płaskie postaci, a jego akcja prowadzi jedynie do finałowych, bezsensownych wybuchów? Tak, ale to tylko część zalet tego cudownie radosnego festynu eksplozji. Stallone nakręcił obraz w gruncie rzeczy bardzo sentymentalny, bo przecież takich filmów już się nie robi, takich twardzieli we współczesnym kinie nie ma i pewnie nigdy już nie będzie, a to bardzo niepokojący stan, z jednego prostego powodu - kto, jak oni już odejdą, będzie ratował niewinne dziewoje wysadzając przy tym pół kontynentu?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
O "Niezniszczalnych" było głośno jeszcze na długo, zanim fabuła tego obrazu przybrała bardziej konkretne... czytaj więcej
Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte XX wieku były dla kina akcji prawdziwym złotym okresem i kopalnią... czytaj więcej
Stare filmy akcji, szczególnie te z lat 80-tych, posiadały jedną, rzadko spotykaną już w dzisiejszej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones