Recenzja filmu

Australia (2008)
Baz Luhrmann
Nicole Kidman
Hugh Jackman

Przez Australię, na koniku- patataj

Lady Sarah Ashley (Kidman) postanawia odwiedzić męża przebywającego w swej australijskiej posiadłości. Niestety - gdy przybywa na miejsce, okazuje się, że małżonek
Lady Sarah Ashley (Kidman) postanawia odwiedzić męża przebywającego w swej australijskiej posiadłości. Niestety - gdy przybywa na miejsce, okazuje się, że małżonek został zamordowany w tajemniczych okolicznościach, a jedynym sposobem, aby utrzymać gospodarstwo, jest sprzedaż bydła armii. Ale żeby owe krówki sprzedać, trzeba je przetransportować przez pustynie i bezdroża, w czym pomoże bohaterce Poganiacz (Hugh Jackman). Jak się nie trudno domyślić, pomiędzy postaciami granymi przez hollywoodzkich gwiazdorów coś zaiskrzy... Obejrzeć trzygodzinny melodramat. Takie zadanie przerosłoby niejednego twardziela. Pomimo iż wydaje się być to karkołomnym przedsięwzięciem, podjąłem się. I podołałem. Zanim jednak rozpocząłem podróż po malowniczej "Australii", rodziły się we mnie pewne obawy. Czy chce mi się kolejny raz śledzić łzawą historyjkę opartą na schemacie rodem z "Przeminęło z wiatrem"? Czy Nicole Kidman będzie przyciągać mój wzrok i uwagę jak za dawnych czasów (wszak latka lecą...)? Czy- wreszcie - nie nabawię się kompleksów obserwując rozbudowaną do granic możliwości klatę Hugh Jackmana? Otóż... wszystkie moje wątpliwości się potwierdziły, ale pomimo tego "Australię" oglądało mi się całkiem znośnie. Dlaczego? Po pierwsze - humor. Już czołówka jest zrobiona w dość luźnej konwencji, a dystans i pewna autoironia w pierwszej części filmu dają nam wyraźny znak od twórców, którzy mrugając do nas okiem, przekazują komunikat: "może i nasz film jest oparty na sprawdzonych schematach, ale za to potrafimy i z siebie się ponabijać". Gwoli ścisłości: po początkowych, dość śmiesznych sytuacjach, później już nic z nich nie zostaje. Robi się coraz bardziej serio i dramatycznie. Albo raczej - melodramatycznie. Po drugie - efekciarstwo. Wszystko jest ładne, kolorowe i dopieszczone do granic możliwości. Dla samego obrazu warto wytrwać prawie trzy godziny i delektować się estetycznymi walorami "Australii". Po trzecie - zabawa konwencjami. Mamy tu western, kino drogi, film wojenny, przygodowy, melodramat i jeszcze - dopisane trochę na siłę - poprawne politycznie przesłanie. Wszystko miesza się w mnogich wątkach, które co prawda nie zawsze się spójnie domykają (wtedy pojawia się aborygeński szaman, który czarami sprowadza bieg wydarzeń na właściwe tory), ale są dość czytelne i nie ma szans żebyśmy się w nich pogubili. "Australia" nie jest na pewno dziełem wybitnym czy oryginalnym. Ale uczciwie nawet nie próbuje nim być. To po prostu kawał solidnego, komercyjnego kina dla każdego, kto lubi ładne obrazki i wzruszające, lecz bardzo banalne historie.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Australia" to kolejny film duetu Luhrmann i Kidman. Para spotkała się wcześniej na planie "Moulin... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones