Recenzja filmu

Na tyłach wroga (2003)
Ryan Little
Corbin Allred
Alexander Polinsky

Przypowieść o żołnierzu

Na pierwszy rzut oka "Na tyłach wroga" wydaje się kolejnym typowym amerykańskim filmem wojennym przepełnionym patosem i scenami ukazującymi bohaterskie czyny. Nic bardziej mylnego. "Na tyłach
Na pierwszy rzut oka "Na tyłach wroga" wydaje się kolejnym typowym amerykańskim filmem wojennym przepełnionym patosem i scenami ukazującymi bohaterskie czyny. Nic bardziej mylnego. "Na tyłach wroga" zaliczam do kategorii nietuzinkowych obrazów tej kategorii. Wyróżnia się na tle wielkich produkcji, takich jak "Szeregowiec Ryan", "Wróg u bram" czy "Helikopter w ogniu". To, co sprawia, że film Ryana Little'a jest inny (w bardzo pozytywnym znaczeniu), to fakt, że brakuje w nim rozmachu i widowiskowości. Zamiast wielkich scen batalistycznych mamy emocjonujące i dramatyczne potyczki w ardeńskich lasach. Oglądamy prawdziwy, przejmujący dramat człowieka - żołnierza, którego losy zależą od postawy jego kolegów z oddziału i poczynań wroga. Od strony technicznej jest to film, może nie słaby, ale skromny. Skupiono się głównie na przekazie i dramacie ludzkim, a nie na militariach i efektach pirotechnicznych. Nie jestem specjalistą od sprzętu wojskowego i umundurowania, ale twórcom zapewne nie udało się uniknąć drobnych błędów i wpadek. Wszystko to jednak ma drugorzędne znaczenie wobec rozgrywającego się na naszych oczach dramatu. W filmie dominuje oślepiająca biel śniegu przemieszana szarością lasów i twarzami umorusanymi w prochu strzelniczym smutnych i zmęczonych wojną żołnierzy. Zdjęcia (również skromne i oszczędne w swojej ekspresji) pozwalają widzowi poczuć zimno, głód i samotność na froncie. Także muzyka nie jest elementem szczególnie wpadającym w ucho. To co widzimy i słyszmy w tym filmie, nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, czego się widz może dowiedzieć i co może z niego wynieść. "Na tyłach wroga" to zręcznie opowiedziana, prosta i dramatyczna historia grupy żołnierzy, którzy uniknęli masakry i walczą o przetrwanie na tyłach wrogich oddziałów. Historia jest na tyle wciągająca i przejmująca, że nim się obejrzymy, 90 minut minie jak z bicza strzelił. To powieść o walce, o przetrwanie, poświęceniu i żołnierskiej przyjaźni, a także o tchórzostwie i ślepej nienawiści do wroga, w którym amerykańscy wojskowi widzą tylko zwyrodnialców mordujących jeńców wojennych. W filmie tym bowiem znalazło się również miejsce na ukazanie losów zamierzchłej przyjaźni amerykańskiego żołnierza z żołnierzem niemieckim, a raczej wpływie owej przyjaźni na bieg wydarzeń. Przypomina to inny amerykański film wojenny - "W księżycową jasną noc", którego akcja rozgrywa się w podobnej scenerii, bohaterowie borykają się z podobnymi problemami w dodatku mają podobne rozterki. "Na tyłach wroga" to film godny polecenia zarówno fanom kina wojennego, jak i innym widzom poszukującym czegoś więcej niż wybuchów i hektolitrów rozlewanej krwi.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?