Recenzja filmu

Łapa (2015)
Robert-Adrian Pejo
Maryla Brzostyńska

Psi patrol

Łapa ma dysplazję, czasem klapnie mu uszko, niekiedy ulega podszeptom wytworów swojej wyobraźni. Ale to wybitny przedstawiciel psiego gatunku, który szuka zaginionych, wyciąga spod gruzów ofiary
Łapa ma dysplazję, czasem klapnie mu uszko, niekiedy ulega podszeptom wytworów swojej wyobraźni. Ale to wybitny przedstawiciel psiego gatunku, który szuka zaginionych, wyciąga spod gruzów ofiary katastrof i bez wahania skacze w ogień, by ratować ludzkie życie. Prawdziwa historia bohaterskiego owczarka niemieckiego posłużyła reżyserowi Robertowi-Adrianowi Pejo za kanwę dziwacznej baśni z elementami… kina biograficznego. 

   

Historię przyjaźni Łapy z byłym treserem Zolim (Zsolt Trill) poznajemy z dziecięcej perspektywy, jako bajkę czytaną na dobranoc krnąbrnej dziewczynce. Zoli ma poukładane życie, pracuje jako tramwajarz i czeka na potomka. Z początku ani myśli zajmować się osieroconym zarówno przez psią rodzinę, jak i swojego pana Łapą. Kiedy jednak w końcu nawiązuje z czworonogiem nić przyjaźni, przewartościowuje swoje życie i wraca do dawnej profesji. Wzajemne przywiązanie zostaje spożytkowane w służbie społecznej i choć na drodze bohaterów piętrzą się kolejne przeszkody, a stawka robi się coraz wyższa, los cementuje ich przyjaźń. Będzie dobrze. 

Twórcy filmu ubierają przygody Łapy w ciekawą, eklektyczną formę. Tradycyjne kino aktorskie idzie w parze z ręcznie rysowaną animacją, co miało pełnić dwojaką rolę: po pierwsze, odwracać uwagę od budżetowych niedostatków, po drugie –podkreślać baśniowość całej historii i odzwierciedlać optykę dziecka, które w trakcie narracji stara się połączyć realne z wyobrażonym. Akcent na "miało", bo choć na papierze to świetny pomysł, na ekranie niestety sprawdza się kiepsko: animacja nie jest Mount Everestem stylu, "wizyjne" fragmenty wypadają raczej topornie, a rysowane elementy scenografii nie wnoszą w zasadzie nic ciekawego do estetyki filmu. Podobne zabiegi utrudniają ponadto odbiór i mogą sprawić, że mali widzowie pogubią się w co bardziej dynamicznych scenach. Zwłaszcza że rysunkowe wersje bohaterów potrafią wedrzeć się na ekran bez żadnego konkretnego powodu.   

   

Tak surowa ocena nie grozi na szczęście głównemu bohaterowi. Filmowy Łapa gra rolę życia; jest naprzemiennie zabawny i smutny, melancholijny i dziarski. Do tego psoci z nieodpartym wdziękiem, a z jego błyszczących oczu bije mądrość. Wypada zdecydowanie lepiej niż większość homo sapiens i to głównie dla niego warto film obejrzeć. 

Choć trudno w to uwierzyć, niepozorny film Pejo stał się na Węgrzech celem małego bojkotu, gdyż powstał bez konsultacji z trenerami Łapy i okazał się zbyt luźno inspirowany jego historią. Nic dziwnego: psiak zwiedził bowiem pół globu (od Salwadoru po Indie), na początku ubiegłej dekady był bohaterem narodowym, a w Miszkolcu doczekał się nawet własnego pomnika. Film też w jakimś stopniu psiego herosa unieśmiertelnia. Szkoda tylko, że czyni to w tak niekonsekwentny formalnie i pozbawiony lekkości sposób. 
1 10
Moja ocena:
5
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones