Recenzja filmu

Fru! (2014)
Christian De Vita
Dariusz Błażejewski
Arthur Dupont
Paweł Domagała

Ptasie móżdżki

Naiwność i głupota bohaterów to nie jedyne powody, dla których trudno ich polubić. Żółty ptaszek i spółka to postaci, które zdążyły nam się opatrzeć i które popkultura już dawno przetrawiła.
Animacja "Fru!" wylądowała w naszych kinach w glorii europejskiej odpowiedzi na amerykański hit "Rio". Ci, którzy wybiorą się na seans, będą jednak rozczarowani: francusko-belgijska koprodukcja Christiana De Vity, prócz niebieskich ptaków, nie ma ze swoim starszym kuzynem nic wspólnego. Wygląda przy nim jak oskubany z piór nielot.



Bohaterem "Fru!" jest bezimienny żółty ptaszek, który panicznie boi się świata i najchętniej nie wystawiałby skrzydła poza gniazdo. Scenarzyści jednak nie śpią i szybko awansują pierzastego bohatera na lidera ptasiej wyprawy do Afryki. Sęk w tym, że maluch nie ma bladego pojęcia, gdzie leży Afryka i intuicyjnie obiera odwrotny kierunek. Choć napotkane postaci wielokrotnie wskazują stadu drogę, ptaszki pozostają głuche na wszelkie sugestie i spokojnie fruną przed siebie. Ptasie móżdżki.



Naiwność i głupota bohaterów to nie jedyne powody, dla których trudno ich polubić. Żółty ptaszek i spółka to postaci, które zdążyły nam się opatrzeć i które popkultura już dawno przetrawiła. Twórców nie interesuje rozsadzanie schematów, idą więc w nudną typologię i w stereotypy. Pełno ich w marnym, kiepsko napisanym scenariuszu, któremu nie pomaga męcząca i wulgarna polska wersja językowa. Z piasku bicza nie ukręcisz, toteż nic dziwnego, że w rodzimym dubbingu roi się od mało wymyślnych ptasich frazeologizmów. Ktoś robi komuś koło pióra, ktoś inny na kogoś leci, ktoś robi coś na własne skrzydło, a jeszcze ktoś każe komuś zamknąć dziób. Gdzieś "wali jak z dziupli" albo "śmierdzi spod pióra", a za parafrazę naszego koronnego świadectwa dezaprobaty służy donośne "Dziób ci w kuper!". Trudno spojrzeć na te wypowiedzi inaczej niż na próbę kokietowania dojrzałego widza – wypadałoby jednak nie zapominać o tym, że to film przede wszystkim dla maluchów. Nadekspresyjni polscy aktorzy w połączeniu z kakofonią jazgotu i pisków stawiają kropkę nad i. Co wrażliwsi widzowie mogę przypłacić seans migreną.

Historia kina animowanego wielokrotnie uczyła, że fachowcy od strony wizualnej potrafią uratować nawet nieudany projekt. Niestety "Fru!" nie może się poszczycić nawet tym. Ptaszki są kolorowe, co pewnie spodziewa się dzieciakom, ale od strony koncepcyjnej całość leży: cyfrowe landszafty niczym się nie wyróżniają, ptaki – choć lecą z Europy do Afryki – ubarwione są jak rezydenci okołorównikowych zakątków, wszystko wygląda sterylnie i nie składa się na ciekawą wizję.

Film De Vity nie uczy dzieci niczego mądrego. Główny bohater animacji zdobywa swoją pozycję kłamstwem, za które nie ponosi kary, a co więcej – wcale go nie żałuje. Wątpliwa pod kątem walorów edukacyjnych jest również piosenka, która sugeruje dzieciakom, że egzystencja w samotności jest bezwartościowa (Fraza "Cóż znaczy twoje istnienie, gdy jesteś sam?" chyba nie powinno być w produkcji dla najmłodszych pytaniem retorycznym). Koniec końców, jedyna sensowna lekcja, jaka płynie z produkcji, to ta dotycząca recepty na sukces w kinie animowanym – i zapewne w każdym innym również. Zaczyna się od szacunku dla widza, dla jego inteligencji i wrażliwości, dopiero potem sięga się po klawiaturę.
1 10
Moja ocena:
2
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones