Recenzja filmu

Resident Evil: Zagłada (2007)
Russell Mulcahy
Milla Jovovich
Oded Fehr

Pustynne klimaty

Przyznam szczerze, że sceptycznie podchodziłem do trzeciej odsłony ekranizacji gry komputerowej "Resident Evil". Do pierwszej części, w reżyserii Paula W.S. Andersona, nie można mieć zastrzeżeń -
Przyznam szczerze, że sceptycznie podchodziłem do trzeciej odsłony ekranizacji gry komputerowej "Resident Evil". Do pierwszej części, w reżyserii Paula W.S. Andersona, nie można mieć zastrzeżeń - był to film udany. Pod względem fabularnym może zaskakująco nie było, ale posiadał niesamowity klaustrofobiczny klimat, czego nie można już powiedzieć o kontynuacji. "Resident Evil: Apokalipsa" okazał się klapą pod każdym względem. Jak mówi sam tytuł, nastąpiła apokalipsa i wydawałoby się, że nie powinno być już nic więcej. Jednak otwarte zakończenie zapowiadało ciąg dalszy. I oto mamy część trzecią "Resident Evil: Zagłada", wyreżyserowaną przez Russella Mulcahy. Dodam jeszcze, że nie będę opisywał podobieństw do gry, gdyż nie miałem nigdy okazji zmierzyć się z tym komputerowym tytułem. Akcja "Resident Evil 3" toczy się w kilka lat po wydarzeniach z części drugiej. Korporacja Umbrella po zrzuceniu bomby termojądrowej na Raccon City nie zdołała opanować wirusa, który w błyskawicznym tempie rozprzestrzenił się po całej kuli ziemskiej, powodując jej maksymalne wyniszczenie. Główna bohaterka - Alice, po drugiej części obdarzona nadprzyrodzonymi zdolnościami i odporna na działanie wirusa, przemierza samotnie pustynię. Na swojej drodze spotyka konwój ocalałych ludzi i razem z nimi planuje przedostać się na Alaskę, gdzie podobno nie dotarły jeszcze szkodliwe skutki działania wirusa. Film pokazuje również próby szalonego naukowca, który pracuje nad tym, aby odwrócić proces przemiany ludzi w zombie, wykorzystując do tego klony Alice. Jednak, żeby osiągnąć sukces, potrzebuje krwi z prawdziwej Alice. Tak mniej więcej prezentuje się fabuła filmu. Chyba nie zgrzeszę, jeśli zdradzę, że nie jest ona w jakikolwiek sposób rozwiązana pod koniec filmu, więc można łatwo się domyślić, że twórcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Pierwsze wrażenie, jakie można wynieść po seansie, jest takie, że twórcom kończą się już pomysły i na siłę chwytają się najbardziej nieprawdopodobnych rozwiązań. Najdziwniejszy wydaje się wątek samego wirusa, który spustoszył prawie całą kulę ziemską, pozostawiając wyschniętą skorupę. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że w tak krótkim czasie cała roślinność zaczęła obumierać, a oceany częściowo wysychać. Szkoda, że nie dostaliśmy na to jakiegoś racjonalnego naukowego wyjaśnienia. Również twierdzenie, że żywe trupy, które stanowią obecnie większość na pustynnym obszarze, potrafią przetrwać bez ludzkiego mięsa całe dekady, wydaje mi się jakieś naciągane. Najbardziej chyba jednak raziło mnie to, że główna bohaterka posiada nadludzkie zdolności. Otóż potrafi siłą woli unosić przedmioty i wytwarzać ochronne pole siłowe i na tym pewnie nie koniec. Ja rozumiem, że poddawana została jakimś eksperymentom genetycznym w drugiej części, ale czy skutkiem ubocznym naprawdę muszą być takie zdolności? Do mnie to jakoś nie trafia. A może po prostu się czepiam? Bo jeśli przymknąć oko na te nagięcia w fabule, film ogląda się całkiem nieźle i nie nuży tak jak część poprzednia. Największym atutem jest klimat, jaki udało się osiągnąć twórcom, osadzając akcję filmu na pustynnym obszarze. Kocham te pustynne klimaty! Wyschnięte, popękane i spalone od słońca skała i piasek ciągnący się, gdzie tylko okiem sięgnąć. Twórcy zafundowali nam w niektórych scenach piękne, skąpane w słońcu pustynne krajobrazy. Warto więc czasem oderwać wzrok od atrakcyjnej Milli Jovovich i przyjrzeć się temu, co jest za jej plecami. Ale największym rarytasem jest widok opuszczonego Las Vegas, do połowy przykrytego przez piasek. Zniszczone budynki, ruiny kasyn i hotelów, które - kiedyś rozświetlone tysiącami neonów - teraz tylko straszą pustką i tym, co prawdopodobnie się w nich ukrywa. Ten widok naprawdę robi wrażenie i jeszcze długo pozostanie w mojej pamięci. Drugie, co mnie mile zaskoczyło to wygląd zombiaków. Wychudzone, wygłodniałe, rozkładające się zwłoki, nieporadnie wlekące się przez pustynne połacie. Tak właśnie chcę sobie wyobrażać zombie, szkoda tylko, że ten obraz jest popsuty przez wmawianie widzom, że te istoty mogą przetrwać dekady bez pożywienia, pomimo, że wcale na to nie wyglądają. Jeszcze jednym plusem jest chyba najlepsza scena filmu, kiedy zainfekowane wirusem ptaki atakują konwój ludzi. Na myśl nasuwają się od razu "Ptaki" Hitchcocka. Scena jest świetnie zrealizowana i robi równie spore wrażenie co krajobrazy opuszczonego Las Vegas. Tym, którzy chcą się dobrze bawić na filmie tego typu, radzę po prostu nie podchodzić do niego poważnie. Ja już nie podchodzę do każdego filmu jak do potencjalnego arcydzieła. Nie warto sobie psuć zabawy, zwłaszcza jeśli z góry wiadomo, że nie jest ona nastawiona na wysiłek psychiczny, a tylko wrażenia wzrokowe. Film może nie jest z założenia ambitny, ale ma w sobie kilka scen, dla których warto go obejrzeć. Szkoda tylko, że jest ich tak niewiele, film trwa zaledwie półtorej godziny i pozostawia ogromny niedosyt.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Problemem filmów o zombie jest to, że po zrobieniu jednego takiego dzieła – każde następne wydaje się... czytaj więcej
Film "Resident Evil" powstał w 2002 roku. Miała to być ekranizacja słynnej serii gier komputerowych,... czytaj więcej
Kontynuacja kultowego horroru "Resident Evil" oraz drugiej części "Resident Evil 2: Apokalipsa". Film... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones