"Spring Breakers" to najnowsze dzieło Harmony'ego Korine'a - autora scenariusza do "Dzieciaków" i reżysera "Skrawków". Film został okrzyknięty objawieniem festiwalu w Wenecji, a to spore
Już na samym początku widzimy wielką imprezę na plaży, falujące piersi i pośladki. Natomiast w tle przygrywa muzyka króla dup stepu, Skrillexa. W końcu to esencja tytułowych ferii, marzeń wszystkich nastolatków: zabawić się bez konsekwencji i pojechać z powrotem do domu.
Nasze bohaterki – Faith, Candy, Cotty i Brit - nie mają pieniędzy na wymarzone wakacje. Żeby je zdobyć, zakładają kominiarki, biorą w dłonie plastikowe pistolety i napadają na przydrożną knajpę. Rzekłoby się "plan idealny" – zdobyć forsę, pozbyć się dowodów przestępstwa i wyjechać na balangę swojego życia. Niestety, wszystko ma swoje konsekwencje. Gdy podczas jednego z suto zakrapianych przyjęć do pokoju wchodzi policja, zabawa się kończy, a uczestnicy zostają zakuci w kajdanki. Bez pieniędzy i rodziców u boku, zostają skazane tylko i wyłącznie na łaskę sądu. Ich ratunkiem okazuje się Alien – gangster, który wyciąga je z więzienia. Oczywiście nie robi tego bezinteresownie. W końcu każdy zbir ma swojego wroga. Kiedyś przyjaciele, a teraz toczą ze sobą walkę na śmierć i życie. Dziewczyny w podzięce za ratunek mają zbliżyć się do niego.
Film rządzi się własnymi prawami. Podczas oglądania nie przechodzimy z punktu a do b, widzimy za to masę retrospekcji. W końcu nie możemy mieć wszystkiego podanego na tacy. Dopiero po czasie wszystko układa się w mniej lub bardziej logiczną całość. "Spring Breakers" to po prostu parodia. Naśmiewa się z teledysków emanujących seksem, światka gangsterskiego, marzeń czy zachowań nastolatków. Neonowe kolory, akcja łamiąca przyjęte normy, świetna muzyka – to wszystko znajdziemy w tym filmie. Nie zapominajmy również o przesłaniu, które skrzętnie ukryte jest przed widzem. Obraz zmusza odbiorcę do rozważań i wysnucia własnych wniosków.
"Spring Breakers" na długo pozostanie mi w pamięci. Zaliczyłbym go nawet do jednego z najlepszych filmów, jakie widziałem. Bez wątpienia jest jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym, filmów tego roku.
Ferie? Byle tylko nie spotkać na swojej drodze gangstera.