Recenzja wyd. DVD filmu

Sanctum 3D (2011)
Alister Grierson
Richard Roxburgh
Ioan Gruffudd

Raz, dwa, trzy, toniesz ty!

Jaskiniowa matematyka jest bardzo prosta: dziura w ziemi plus krwiożercze potwory równa się klaustrofobiczne "Zejście", a jeśli do tego dodamy wodę, mamy oczywiście koszmar grotołazów, czyli
Jaskiniowa matematyka jest bardzo prosta: dziura w ziemi plus krwiożercze potwory równa się klaustrofobiczne "Zejście", a jeśli do tego dodamy wodę, mamy oczywiście koszmar grotołazów, czyli "Jaskinię". No to teraz pozbywamy się potworów i równanie nie jest bynajmniej skomplikowane: jaskinia i woda dają nam "Sanctum 3D", zdecydowanie najsłabszy film z tego zestawienia, w którym chyba bardziej kibicujemy siłom przyrody niż ludziom...

Tytułowe "sanktuarium" to ciągnący się kilometrami system jaskiń, który kusi głównych bohaterów filmu: nikt bowiem nie zdążył jeszcze przekonać się, czy podziemna droga faktycznie prowadzi do oceanu. Nie do końca z własnej woli muszą zapuścić się w trzewia Matki Ziemi, żeby ocalić skórę. Mamy tutaj między innymi: bardzo doświadczonego speleologa, Franka McGuire (Richard Roxburgh), jego syna Josha (Rhys Wakefield) i bogatego sponsora ekspedycji, Carla (Ioan Gruffudd), wraz z dziewczyną (Alice Parkinson). To im właśnie przyjdzie walczyć o życie w ciasnych przejściach i podwodnych grotach.

Zacznę, od tego, co w filmie Alistera Griersona mi się podobało, bo niestety nie jest tego wiele. Po pierwsze, zdjęcia z początkowych minut produkcji, kiedy to bohaterowie lecą helikopterem przez dżunglę i Carl zaczyna nucić "Cwał walkirii", melodię znaną nam przede wszystkim z "Czasu apokalipsy". Bo dżungla i helikopter aż się o to proszą, prawda? Po drugie, podwodne ujęcia mają swój urok, ekran wypełnia płynny i zabójczy błękit, niemal czujemy chłód i ciszę, jakie muszą znosić bohaterowie, brrr... I wreszcie po trzecie, klimat (sic!) pomaga, jak tylko może, budować wciąż recytowany przez Franka poemat "Kubla Chan" Samuela Coleridge'a, bardzo oniryczny, dziwny i na swój sposób niepokojący utwór, będący jakże trafnym komentarzem do całej przygody w jaskini. 

Nie lubię filmów katastroficznych, nie lubię ciasnych przestrzeni wypełnionych wodą, byłam więc nastawiona na to, że "Sanctum 3D" będę oglądała spomiędzy palców. Nie udało się: tak nietrzymającej w napięciu produkcji nie widziałam dawno, oj, dawno. I nawet nie ma komu kibicować! Nasi nurkowie-grotołazi nie dają się polubić. Trudna relacja ojca z synem typu "Nie jestem taki jak ty!" czy postawy w stylu "Lepiej mnie tutaj zostawcie" to nic nowego dla tego typu kina. W końcu było mi zupełnie obojętnie, czy komuś się uda czy nie. I czy kogoś znowu utopią, żeby łaskawie skrócić mu cierpienia... Litości.

Aktorzy zawiedli na całej linii, podobnie jak muzyka, która bardzo przypominała mi dokonania Jamesa Hornera, a o samym scenariuszu już nie wspomnę. Może i warto było film zobaczyć w kinie i pozachwycać się podobno świetnymi efektami 3D, ale teraz to już musztarda po obiedzie i na odtwarzaczu DVD mamy zwykły drugi wymiar, który na kolana nie rzuca. Produkcja do obejrzenia raz, ale do polecenia nie bardzo.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Sanctum" to film z tezą. Jego producent – James Cameron – od początku nie krył powodów powstania dzieła.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones