Recenzja filmu

Praktykant (2015)
Nancy Meyers
Robert De Niro
Anne Hathaway

Retroseksualni

Aby móc bawić się na "Praktykancie", musimy jednak uwierzyć, że jest to po prostu bajka opowiadana na dobranoc. Tyle tylko że księżniczki nie noszą tu gorsetów, lecz eleganckie stroje biznesowe,
Nancy Meyers (rocznik '49) nie jest zadowolona z tego, jak prezentuje się współczesne społeczeństwo amerykańskie. Nie podobają jej się kobiety, które odnoszą zawodowe sukcesy, ale tracą kontakt z najbliższymi. Nie jest fanką nowoczesnych mężczyzn, którzy wykorzystali pretekst w postaci kobiet przejmujących pozycję władzy, by nigdy nie dorosnąć, wybierając los wiecznych chłopców. Jej reakcją na ten stan rzeczy jest idealizowanie przeszłości. W jej wersji tego, jak to drzewiej bywało, mężczyźni są kawalerami damskich serc, szarmanckimi i eleganckimi, a kobiety – zamiast drapieżną bezpośredniością – uwodzą partnerów zmysłowością i seksapilem. Efektem tej nostalgicznej podróży do krainy wspomnień jest właśnie "Praktykant" z Robertem De Niro w roli kaznodziei savoir-vivre'u.


De Niro wciela się tu w postać wdowca Bena. Od jakiegoś czasu przebywa na emeryturze i ma już tego serdecznie dosyć. Jest człowiekiem czynu, więc zasłużone lenistwo niestety mu nie służy. Dlatego też postanawia wziąć udział w programie "praktyki dla seniorów". W rezultacie trafia do młodej firmy internetowej zajmującej się sprzedażą odzieży dla kobiet. Jej założycielką jest Jules (Anne Hathaway), idealistka i bizneswoman w jednym, która jednak staje przed trudnym wyzwaniem utrzymania w ryzach sukcesu grożącego zniszczeniem jej wspaniałego marzenia. Zrozumiałe więc, że swojego emerytowanego praktykanta traktuje jako zło konieczne, które najlepiej będzie zignorować. Ale Bena trudno nie zauważyć. Niepostrzeżenie staje się on zresztą moralnym wsparciem dla Jules. Co więcej, pracującym w firmie mężczyznom pomaga wydorośleć, a kobietom – zyskać należne im uznanie. Ratuje również od samotności pewną ponętną rozwódkę...


Jeśli należycie do grona osób o postępowych poglądach i są one dla Was bardzo ważne, seans "Praktykanta" może okazać się bolesnym przeżyciem. Komedia Meyers wymaga bowiem uznania, że przesłania filmu nie można brać na poważnie. Gdyby rzeczywiście dawniej mężczyźni i kobiety zachowywali się tak, jak to sugeruje reżyserka, ruch feministyczny nie miałby racji bytu. Trudno też zgodzić się z ideą, że mężczyźni zachowują się dziś tak, a nie inaczej, za sprawą braku poczucia własnej wartości, skoro ich czyny niewiele się zmieniły w porównaniu do czasów, gdy patriarchat był monolitem. Aby móc bawić się na "Praktykancie", musimy jednak uwierzyć, że jest to po prostu bajka opowiadana na dobranoc. Tyle tylko że księżniczki nie noszą tu gorsetów, lecz eleganckie stroje biznesowe, a mężczyźni pozostają rycerzami, choć lśniące zbroje zastąpili garniturami. Gdy tylko przestawimy się na takie postrzeganie filmu, okaże się, że jest to całkiem sympatyczne kino. Meyers potrafi nasycić swoją opowieść delikatnym ciepłem, które niepostrzeżenie wypełnia widzów pozytywną energią. Jej poczucie humoru pozostaje nieinwazyjne. Nie znajdziemy tu scen, na których wybuchniemy gromkim śmiechem. Jest za to wiele momentów, w których można się uśmiechnąć i z zadowoleniem pokiwać głową.

"Praktykant" jest więc niezobowiązującą rozrywką. Nie wymaga bowiem nadmiernej uwagi, a pozwala się zrelaksować. I dlatego doskonale sprawdzi się jako pretekst dla spotkania w gronie znajomych.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na pierwszy rzut oka może wydawać nam się, że reżyserka Nancy Meyers serwuje coś, co w kinach widzieliśmy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones