Recenzja filmu

Starcie tytanów (2010)
Louis Leterrier
Sam Worthington
Liam Neeson

Rodzinne waśnie

Jak głosi jedna z chętnie wykorzystywanych w przedszkolu piosenek: "Ojciec Wergiliusz uczył dzieci swoje, a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje..". Z pewnością stanowiło to dla Wergiliusza
Jak głosi jedna z chętnie wykorzystywanych w przedszkolu piosenek: "Ojciec Wergiliusz uczył dzieci swoje, a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje..". Z pewnością stanowiło to dla Wergiliusza niemały kłopot. W końcu upilnować taką gromadę stanowi nie lada wyczyn. To jednak pikuś w porównaniu z problemem Zeusa. Ten bowiem był ojcem całej ludzkości, a dodatkowo smarkaci śmiertelnicy zapomnieli najwidoczniej, że ojcu należy się szacunek. Tak więc zaczęli oni burzyć wszystkie świątynie i posągi doprowadzając władcę Olimpu do szewskiej pasji. Równocześnie Hades (brat Zeusa) powtarzał sobie ciągle "z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach" i wykorzystując sytuację zaczął knuć spisek przeciw gromowładnemu bratu. Kres temu bałaganowi może natomiast zapewnić Perseusz, półbóg syn Zeusa, który jednak pała zarówno na ojcu jak i na Hadesie rządzą zemsty...

Fabułę "Starcia Tytanów" można podsumować zatem lakonicznym stwierdzeniem: "Wszystko zostaje w rodzinie". Została ona natomiast ulokowana w torcie wypiekanym według niezawodnego przepisu na hollywoodzką superprodukcję. Brzmi on następująco. Szybką i efektowną akcję zmieszać z podniosłą muzyką. Następnie dodać jeszcze szybszą i efektowniejszą akcję i ładny plener. Na koniec dodać ociupinę niewymagających zbytniego myślenia żartów i oczywiście postawić wisienkę w postaci pięknej kobiety. Oczywiście Louis Leterrier nie zapomniał o żadnym ze składników. Wręcz przeciwnie - tort udekorował dwoma wisienkami. W efekcie końcowym zaserwował nam całkiem udany deser, zapewniający dobrą rozrywkę podczas jego konsumpcji.

Sam Worthington udowadnia, że jest niegrzecznym i skorym do walki chłopcem. Bił się ze Skynetem, potem wypowiedział posłuszeństwo ludziom na Pandorze, a teraz walczy przeciw bogom. Dodatkowo postać Perseusza jest niezwykle heroiczna. Worthington rozwala przerośnięte pajęczaki podobnie jak w "Facetach w czerni" Agent K robaka, chwilami porusza się wręcz identycznie jak Achilles w wykonaniu Brada Pitta, a całość uzupełnia Pegaz. Skrzydlaty towarzysz Perseusza zmienił jednak kolor. Można to interpretować na dwa sposoby. Po pierwsze czarna maść Pegaza może przypominać Tornado, czyli nieodłącznego kompana Zorro. Inna możliwość to przypodobanie się afroamerykańskiej publiczności. W końcu biali przedstawiciele tego gatunku wpadali w popłoch na sam dźwięk machnięcia skrzydeł Pegaza. Widać niektórym kręgom już nie wystarcza prezydent Obama, a producenci starają się im na gwałt przypodobać po "Transformers 2".

Liam Neeson podobnie jak w "Uprowadzonej" gra wkurzonego ojca. Tym razem jednak chce nauczyć krnąbrne bachory manier, a nie ratować je z rąk oprychów. Nie przeszkadza mu to jednak od czasu do czasu zachować się jak Qui-Gon Jinn w "Mrocznym widmie" i wyciągnąć pomocną dłoń do Perseusza. Na koniec nawet... a nie, tego nie powiem. Jako że "Starcie Tytanów" bardzo swobodnie traktuje oryginalną wersję ciekawą sytuację mamy jeśli chodzi o postaci żeńskie. Z jednej strony muszę przyznać, że miło było zawiesić oko na Io (Gemma Arterton) i Andromedzie (Alexa Davalos). Niestety wątek między Andromedą i Perseuszem, stanowiący trzon oryginału, został wręcz pominięty. Powoduje to, że żadnego skwierczącego trójkącika, albo chociaż pojedynku między paniami nie uświadczymy. Jednak znalazło się miejsce na puszczenie oka w kierunku sympatyków pierwowzoru. W jednej scenie możemy zobaczyć, podarowaną od Ateny, mechaniczną sowę, która nieraz w oryginale ratowała sytuację.

"Starcie Tytanów" oczywiście stawia na efekty specjalne. Wśród nich rzecz jasna kluczowa sekwencja to pojawienie się Krakena. Potwór ponownie łączy wątki King Konga i Godzilli. Od razu też dodam, że wypada naprawdę imponująco. Kraken znany ze "Skrzyni umarlaka" to przy monstrum z filmu Leterriera zwykła popierdułka. Szkoda jedynie, że brak w nim tak rozpoznawalnej i zostającej w pamięci postaci jak Jack Sparrow.

"Starcie Tytanów" to typowa superprodukcja. Gwarantuje dobre efekty specjalne, szybką akcję, prostszą niż konstrukcja cepa historię. Czas w trakcie seansu mija szybko, a poziom dostarczanej rozrywki prezentuje się naprawdę dobrze. Mimo że bardziej cenię sobie oryginalny "Zmierzch", to z czystym sumieniem stwierdzam, że i nowa wersja mi się spodobała.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Sam Worthington to ma w życiu dobrze. Jeszcze przed rokiem nikt o tym chłopaku nie słyszał, a teraz jego... czytaj więcej
Mitologia grecka to świetny materiał na dobry film fantasy. Pamiętam do dziś, jak w dzieciństwie, z... czytaj więcej
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że moje oczekiwania co do filmu Leterriera były naprawdę niewielkie.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones