Recenzja filmu

Annie Hall (1977)
Henryka Biedrzycka
Woody Allen
Woody Allen
Diane Keaton

Romans w okularach

Dialogi do dziś pozostają wyborne, podobnie jak zgryźliwa satyra na rozrywkowy przemysł z Los Angeles i snobistycznych przemądrzalców ze Wschodniego Wybrzeża.
Podobno prawdziwa miłość przydarza się człowiekowi tylko raz w życiu. Nie oznacza to oczywiście, że będzie trwać aż po grób, na którym wzruszona rodzina wykuje napis "żyli długo i szczęśliwie". Jedni przebiją się przez ścianę kosmicznej samotności i wejdą w orbitę emocjonalną drugiej osoby. Inni nie pokonają ochronnej powłoki i spalą się w atmosferze nieporozumień. Drugi przypadek dotyczy bohaterów "Annie Hall" Woody'ego Allena. Na początku filmu grany przez reżysera Alvy Singer zwraca się wprost do kamery, oznajmiając widzowi, że jakiś czas temu rozstał się ze swoją dziewczyną, Annie. Właściwie nic wielkiego – łatwo przyszło, jeszcze łatwiej poszło. Alvy, niski i chudy okularnik koło czterdziestki, nie wygląda na romantyka, który goniłby na złamanie karku, aby zatrzymać ukochaną przed małżeństwem z kimś innym. Kisi się w beczce wypełnionej po brzegi frustracjami, od czasu do czasu wylewając je w trakcie komicznych wystąpień. Czyta wyłącznie książki ze śmiercią w tytule, a do kina chodzi na Bergmana i antysemickie filmy dokumentalne. Kobiety, z którymi dotąd się wiązał, były albo jeszcze bardziej pretensjonalne niż on, albo zbyt miałkie. W każdym razie nie rozumiały, dlaczego zamiast iść z nimi do łóżka, Alvy zastanawia się nad tym, kto zabił Kennedy'ego. Wówczas pojawia się Annie Hall (nagrodzona Oscarem Diane Keaton) – początkująca piosenkarka próbująca wpisać się w intelektualny i artystyczny krajobraz Nowego Jorku. Nie bardzo wiadomo, czemu Alvy i Annie zostają parą, bo ona nie dorównuje mu przecież obeznaniem i erudycją, a on nie jest typem "prawdziwego" mężczyzny (na pająka w łazience rusza z rakietą tenisową). Ich osobowości są pokręcone, ale w najlepszych momentach potrafią spleść się ładnie w jedną całość. Pisząc scenariusz, Allen mógł czerpać z własnych doświadczeń, gdyż od jakiegoś czasu był już przecież w związku z Diane Keaton. Dlatego na ekranie działa prawdziwa chemia między dwójką ludzi, którzy znają się na wylot. Dialogi do dziś pozostają wyborne, podobnie jak zgryźliwa satyra na rozrywkowy przemysł z Los Angeles i snobistycznych przemądrzalców ze Wschodniego Wybrzeża. Annie chce robić karierę pod słońcem Kalifornii, Alvy nie potrafi opuścić Nowego Jorku. Wraz z rozjeżdżaniem się ich oczekiwań puszcza też niewidzialny plaster, który trzymał ich przy sobie... Resztki kleju zostaną jednak w obojgu – choć żadne z nich się do tego nie przyzna, będzie szczypał ich od środka przez wiele lat. Nie kochać, jak to łatwo powiedzieć...
1 10
Moja ocena:
10
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Annie Hall" po dziś dzień uznawane jest za kwintesencję stylu Woody'ego Allena. Ów styl to w pierwszej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones