Run, Spencer, Run

Philip K. Dick uznawany jest dziś za jednego z najwybitniejszych, najbardziej cenionych pisarzy na świecie. Nawet na polonistyce, gdzie większość wykładowców traktuje pozycje z gatunku sci-fi
Philip K. Dick uznawany jest dziś za jednego z najwybitniejszych, najbardziej cenionych pisarzy na świecie. Nawet na polonistyce, gdzie większość wykładowców traktuje pozycje z gatunku sci-fi jak literaturę drugiej kategorii, o Dicku wypowiadano się w samych superlatywach, a jego twórczość była tematem bardzo ciekawych ćwiczeń, w których miałem przyjemność uczestniczyć.
Dick jest również autorem, którego książki od wielu lat inspirują filmowców. W 1982 r. na ekrany wszedł doskonały "Łowca androidów" luźno bazujący na wydanej wcześniej powieści "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?", 8 lat później swoją premierę miała "Pamięć absolutna", która doczekała się nawet serialu telewizyjnego, a 20 września na naszych ekranach zagości "Raport mniejszości". Fascynacja Dickiem nie słabnie. Trwają przygotowania do realizacji filmów na podstawie jego innych utworów: "Przez ciemne zwierciadło" i "Paycheck", a nie są to na pewno ostatnie z planowanych ekranizacji. Teraz na nasze ekrany wchodzi obraz zatytułowany "Impostor: Test na człowieczeństwo", którego scenariusz jest adaptacją napisanego przez Dicka w latach 50. ubiegłego wieku opowiadania "Oszust". Akcja filmu rozgrywa się w roku 2079. Ziemianie od wielu lat toczą wojnę z kosmiczną rasą Centauri, która sukcesywnie dąży do eksterminacji ludzkości. Bohaterem obrazu jest naukowiec, doktor Spencer Olham pracujący nad budową olbrzymiej bomby atomowej, którą ziemianie uważają za ostatnią nadzieję w walce z Centauri. Pewnego dnia Olham zostaje aresztowany. Funkcjonariusze z Agencji Ochrony Ziemi twierdzą, że jest od podstawionym przez Centauri cyborgiem, w którego klatce piersiowej znajduje się potężna bomba mająca zgładzić przywódczynię ludzkości. Naukowiec ucieka swoim prześladowcom i za wszelką cenę usiłuje zdobyć dowody mając przekonać jego prześladowców, że jest człowiekiem, a nie niosącym śmierć robotem.
Oczekiwania wobec "Impostora" są duże. W końcu scenariusz powstał na podstawie opowiadania genialnego twórcy, a sama fabuła daje możliwości stworzenia widowiska podobnego do "Łowcy androidów", po premierze którego przez kilkadziesiąt lat fani zawzięcie spierali się, czy Deckard był robotem, czy też nie (W końcu sprawę wyjaśnił osobiście Ridley Scott przyznając w jednym z wywiadów, iż łowca był androidem). Umiejscowienie akcji w przyszłości daje z kolei szansę scenografom stworzenia niesamowitego wizerunku przyszłościowego, ogarniętego wojną świata. Niestety, twórcy "Impostora" albo nie zdawali sobie sprawy z owych możliwości, albo też nie potrafili ich zrealizować, bowiem "Test na człowieczeństwo" to jedynie solidny film sensacyjny, którego akcja rozgrywa się co prawda w przyszłości, ale daleko jej do wielowymiarowości fabuły "Łowcy androidów". Rozpoczyna się nieźle. Główny bohater, uznany naukowiec i niezwykle szanowany obywatel zostaje nagle oskarżony o zdradę i aresztowany. Agenci twierdzą, że jest on wysłanym przez wroga androidem, ale mogą to udowodnić jedynie zabijając Olahama i wydobywając z jego ciała bombę. Oskarżony nie ma najmniejszych szans się bronić. Ucieka, opuszcza ukryte pod kopułą miasto, ale cały czas wierzy, że może udowodnić swoją niewinność, skończyć paranoję, która stała się jego udziałem. Niestety, po efektownym początku "Impostor" zmienia się z ciekawie zapowiadającego się dramatu w tradycyjny film sensacyjny, który niczym specjalnym nie wyróżnia się spośród wcześniejszych produkcji tego typu. Owszem ogląda się go nieźle i z zainteresowaniem, ale daleko mu do wspomnianego już kilkakrotnie "Łowcy androidów". Sytuacja poprawia końcówka, która moim zdaniem jest przyjemnie zaskakująca.
Szkoda, że twórcy "Impostora" nie wykorzystali potencjału jaki niesie ze sobą fakt umieszczenia akcji filmu w przyszłości. Panoramiczne zdjęcia pokrytych elektromagnetycznymi kopułami miast wyglądają całkiem przyjemnie, ale są tą jedyne sceny, które wyglądają faktycznie futurystycznie. Później bowiem owe imponujące metropolie zostają ograniczone do zaledwie kilku ulic i budynków, w których rozgrywa się cała akcja, a te sprawiają już wrażenie całkiem współczesnych. Nawet telefony komórkowe używane przez bohaterów nie są niczym "nowym" i przypominają do złudzenia modele, jakie można znaleźć w zapowiedziach np. Nokii. Z filmu wynika również, iż przez najbliższych 70 lat ani trochę nie zmieni się moda na świecie, bowiem ubrania noszone przez bohaterów "Impostora" wyglądają tak samo jak dzisiejsze. Może się czepiam, ale moim zdaniem o sukcesie filmu z gatunku sci-fi w dużym stopniu decyduje klimat, umiejętne przedstawienie przyszłościowego świata. "Metropolis", "Łowca androidów" czy wreszcie cykl "Gwiezdne wojny" to tytuły, które zapewniły sobie również dzięki temu miejsce w historii kinematografii. Tego wszystkiego zabrakło jednak w "Impostorze". "Test na człowieczeństwo" to, jak napisałem wcześniej, solidny film sensacyjny, który różni się od np. "Ściganego" tym, że jego akcja rozgrywa się w przyszłości. Na ekranie cały czas coś się dzieje, nudzić się nie można, ale cały czas mamy wrażenie, że gdzieś już to wszystko widzieliśmy. Aktorstwo jest na przyzwoitym poziomie, choć przyznam szczerze, że Sinise nie wysilił się specjalnie i podczas seansu większą uwagę poświęcałem grającemu czarny charakter Vincentowi D'Onofrio niż głównemu bohaterowi, z którym powinienem się wszak identyfikować. "Impostora" można obejrzeć. Fani sci-fi nie powinni być zawiedzeni, ale wybierając się do kina muszą pamiętać, iż film Gary'ego Fledera nie dorównuje "Łowcy androidów". Wszystkim pozostałym sugeruję poczekać do premiery wideo.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones