Recenzja filmu

Zmierzch (2008)
Catherine Hardwicke
Kristen Stewart
Robert Pattinson

Słaba historyjka marnie pokazana

Ze względu na to, że niezbyt podoba mi się książka Stephenie Meyer pt. "Zmierzch", nie spodziewałam się czegoś więcej po jej ekranizacji. Może przed seansem zapaliło się we mnie takie małe
Ze względu na to, że niezbyt podoba mi się książka Stephenie Meyer pt. "Zmierzch", nie spodziewałam się czegoś więcej po jej ekranizacji. Może przed seansem zapaliło się we mnie takie małe światełko nadziei, że film nie będzie taki zły, jednak zgasło ono po pierwszej minucie oglądania i nie zapłonęło już więcej. Moją niechęć do książki wywołała jej niesamowita sztuczność i niski poziom. Już sama fabuła mnie odrzuciła – ciamajdowata i niezbyt rozgarnięta nastolatka zakochuje się w idealnym, nieskazitelnym i wspaniałym stuletnim prawiczku. Chcą być razem, ale nie mogą, ale chcą, ale nie mogą… cóż za szkoda. A najlepsze jest to, że owa nastolatka, Bella, jest niezwykła, ponieważ wampir, Edward, nie może czytać w jej myślach. Litości. Przechodząc jednak do filmu: przeraża mnie to, że komuś może się podobać taka przesłodzona i okropnie przerysowana historia. Co więcej, podoba się bardzo wielu ludziom. "Zmierzch" bije rekordy popularności, jakby był to najlepszy film tego roku, a może nawet stulecia. Boże broń! Poczynając od efektów specjalnych, poprzez bardzo rozbudowaną mimikę twarzy Kristen Stewart, a kończąc na sztucznych ujęciach kamer – okropność! Bardzo trudno było mi odszukać tych kilku pozytywów w ekranizacji książki Stephenie Meyer. Znalazłam, ale o wiele więcej mogę napisać o tych złych cechach. Po pierwsze zraziły mnie efekty specjalne. Świecący się w słońcu Edward był okropny! Wyglądał, jakby wysypał na siebie brokat. Poza tym skakanie po drzewach i w sali baletowej - kompletna klapa. Nie było tam za grosz realizmu. Nie wspominając już, jak sztuczne było zderzenie Edwarda i Emmetta, kiedy grali w baseball. Wypadek Belli w szkole również mi się nie podobał - był słaby, a dziewczyna wyszła z sytuacji bez szwanku. Do listy rzeczy kompletnie nieudanych dochodzą beznadziejne popisy aktorskie bohaterów filmu. Kristen Stewart wijąca się na podłodze i robiąca głupie miny, Robert Pattinson, który przyssawszy się do ręki Belli wygląda jak upośledzona pijawka, straszne historie Taylor'a Lautner'a i wreszcie Cam Gigandet, który chyba miał być straszny, ale coś mu nie wyszło. To wszystko było tak żałosne, że odechciewało mi się patrzeć na ekran. Poza tym wspomnę jeszcze o okropnie sztucznych ujęciach kamery, kiedy kręci się w okół Edwarda i Belli siedzących na drzewie. Błagam, toż to scena rodem z "Magdy M."! Patrząc na film nie technicznie, ale oceniając historię, którą opowiada, nie wygląda on lepiej. Samo niekanoniczne przedstawienie wampirów wypada blado. "Zmierzch" w zestawieniu z "Draculą" czy " Kronikami Wampirów" jest po prostu niczym. Tak, wykreujmy wampira-wegetarianina o samobójczych myślach, będzie fajnie, dlaczego nie? Co z tego, że to gwałci wszelkie wcześniejsze (i lepsze!) wyobrażenia o krwiopijcach? Będzie śmiesznie! Historia Isabelli i Edwarda nie jest romantyczna, straszna, ani nawet śmieszna - jest żałosna. Począwszy na pięciominutowej próbie pocałunku, poprzez wieczną zmienność nastrojów Edwarda (chcę ciebie, ale to zbyt niebezpieczne! Chcę być z tobą, ale muszę odejść!), a kończąc na głupocie Belli. Nie widzę żadnego przesłania, ale przesadzony i przesłodzony pseudo-romantyzm. Mnie to nie bierze. Przechodząc do nikłych pozytywów filmu: wycięto niektóre żałosne wątki z książki, to duży plus. Poza tym podobała mi się muzyka - była taka dobra w porównaniu do tak złej ekranizacji. No i Ashley Greene oraz Jackson Rathbone - mam do nich taki dziwny sentyment, wydaje mi się, że tylko oni nie nawalili tak bardzo, jak większość z obsady "Zmierzchu". Podsumowując: słaba historyjka pokazana marnie. Bardzo rozczarowuje, biorąc pod uwagę te wszystkie ochy, achy i echy pod adresem zarówno książki, jak i filmu. Nie wiem, co fani z całego świata widzą w powieści Stephenie Meyer - na mnie to nie działa. To samo tyczy się jej ekranizacji. Może coś jest w tej godnej pożałowania historii - jednak dla mnie jest to tak małe, że aż niezauważalne. Nie dosięga do pięt "Draculi" Coppoli. Mam nadzieję, że w przyszłości zobaczy to więcej osób.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tytułowy "Zmierzch" to ekranizacja powieści Stephenie Meyer pod tym samym tytułem. Nigdy nie przeczytałem... czytaj więcej
Oglądając w kinie "Zmierzch" wyreżyserowany przez Catherine Hardwicke po raz pierwszy zaledwie parę... czytaj więcej
Romantyczny horror dla młodzieży z góry nie zwiastuje nic dobrego. Jednak nie przeszkodziło to milionom... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones