Recenzja filmu

Lejdis (2008)
Tomasz Konecki
Edyta Olszówka
Anna Dereszowska

Samiec twój wróg!

Lejdis są gorące i chętne. Czasem irytują, częściej cieszą. Jak to kobiety...
Jako przedstawiciel brzydszej połowy ludzkości czuję się niekomfortowo recenzując film, który już w tytule zaznacza, do kogo jest skierowany. "Lejdis" Tomasza Koneckiego to manifest szeroko rozumianej „babskości” - od niepamiętnych lat stara się ona ratować świat przed nabuzowanym, destrukcyjnym maskulinizmem. Idealnie obrazuje to scena, w której jedna z bohaterek poszukuje męża swej przyjaciółki wśród naparzających się rzymskich legionistów. Skąd wzięły się bowiem wszystkie nasze nieszczęścia, w tym dwie wojny światowe? Z pewnością nie z adamowego żebra! Już raczej z tego, co Adam nosił poniżej pasa... Tytułowe Lejdis to cztery panie przyjaźniące się od przeszło ćwierć wieku. Ich znajomość zaczęła się przy podwórkowym trzepaku w ponurych latach 80-tych, gdy studenci pałowali zomowców, a w radiu przemawiał pan o smutnym głosie. Czas mijał, a młodociane damulki przeobraziły się w dorosłe damy. W głowie im tylko seks, alkohol i... dzieci. Lejdis wspierają się w trudnych chwilach, a tych w trakcie filmu będzie całkiem sporo. Mężczyźni, choć potrzebni są do życia jak tlen, potrafią zaoferować jedynie rozpacz, rozczarowanie i niedojrzałość. Andrzej Saramonowicz inspirował się przy pisaniu scenariusza popularnym blogiem internetowym. Ten „wirtualny” rodowód niestety się czuje. Filmowi brakuje solidnego kośćca dramaturgicznego, który zdołałby utrzymać w ryzach rozbrykane damskie towarzystwo. "Lejdis" rozbijają się na serię mniej lub bardziej znaczących epizodów, z których trudno wyłowić „sedno materii”. Fabularne niedołęstwo ratowane jest przez pierwszorzędny dowcip, którego twórcom z pewnością nie brakuje. Prorokuję, że parę dialogów z filmu stanie się kultowych. Nie tylko dla kobiet. W zrobionym rok temu przez Koneckiego i Saramonowicza "Testosteronie" panie ukazane były jako wredne żmije bez skrupułów wyniszczające mężczyzn. "Lejdis" rehabilitują oczywiście rodzaj żeński, piętnując przy tym panów. Przy kolejnym filmie należałoby chyba zawrzeć płciowy kompromis – stereotypy bywają oczywiście zabawne, ale nie budują porozumienia. Radziłbym również twórcom zbytnio nie wzorować się na polskich komediach romantycznych. Finałowa scena na dachu szpitala niebezpiecznie przypomina pseudobollywoodzkie harce z "Tylko mnie kochaj". Dzięki Bogu, że Koneckiego i wtedy nie opuszcza ironia. Bez niej bylibyśmy tylko puchem marnym...
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Już wiele lat temu, obserwując polską kinematografię, wyrobiłam sobie zdanie na jej temat, które... czytaj więcej
Opadło wreszcie narodowe podniecenie, blichtr i owczy pęd (popęd?) związane z filmem „Lejdis”. Można... czytaj więcej
Film był odpowiedzią kobiet na męski punkt widzenia, jakim był "Testosteron". Od początku wokół "Lejdis"... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones