W drugiej połowie lat 60. Ameryka żyła historią Buforda Pussera, szeryfa okręgu McNairy, który w pojedynkę postanowił walczyć z przestępczością w swoim regionie. Nie poddał się mimo
Ewelina Nasiadko
Filmweb A. Gortych SpĂłĹka komandytowa
W drugiej połowie lat 60. Ameryka żyła historią Buforda Pussera, szeryfa okręgu McNairy, który w pojedynkę postanowił walczyć z przestępczością w swoim regionie. Nie poddał się mimo kilkukrotnych poważnych hospitalizacji z powodu odniesionych ran ani zabójstwa żony. Chodząca legenda jeszcze za życia doczekała się uwiecznienia na dużym ekranie - w 1973 roku nakręcono film "Z podniesionym czołem". Obraz okazał się wielkim hitem a widzom ogromnie spodobał się motyw samotnego bohatera, stającego w obronie wyznawanych przez siebie wartości. Nic więc dziwnego, że w dzisiejszych, niepewnych czasach Hollywood postanowił przypomnieć postać szeryfa, który udowodnił, że nawet jeden człowiek może coś zmienić. Bohaterem nowej wersji historii jest Chris Vaughn (The Rock), żołnierz amerykańskich oddziałów specjalnych, który po latach powraca do rodzinnego miasteczka. Tu ma zamiar przemyśleć swoje życie, odnowić stare przyjaźnie i oddać się pracy w miejscowym tartaku. Okazuje się jednak, że podczas jego nieobecności wiele się zmieniło. Tartak został zamknięty a jego miejsce zajęło kasyno, należące do dawnego szkolnego kolegi Chrisa, Jaya Hamiltona. Szybko okazuje się, że to nie policja ale właśnie Hamilton rządzi miasteczkiem, bezkarnie terroryzując swoich oponentów i rozprowadzając narkotyki wśród młodzieży. Vaughn postanawia położyć krez bezprawiu - szybko zostaje szeryfem i bierze sprawy w swoje ręce... "Z podniesionym czołem" to schematyczne kino akcji - bohater jest nieskazitelny a przestępcy źli aż do szpiku koci. Pojawia się też oczywiście piękna kobieta, bo bez paru gorących pocałunków taki film nie ma większego sensu. No i nie zabrakło typowego dla amerykańskich produkcji poczucia humoru, które tu objawia się głównie poprzez wygłupy przyjaciela Chrisa, granego przez Johnny'ego Knoxville'a ("Jackass"). Przyznam jednak, że przygody umięśnionego The Rocka przełknęłam bez wielkich męczarni. Może wynikło to z moich niskich oczekiwań przed projekcją a może z wyjątkowo krótkiego czasu trwania filmu. Jedno jest pewne - jeśli lubicie tego rodzaju kino, nie mam się co wysilać, by odwodzić Was od pomysłu wybrania się na "Z podniesionym czołem". Nikogo jednak nie będę do tego zachęcać.