Recenzja filmu

13. dzielnica (2004)
Pierre Morel
Cyril Raffaelli
David Belle

Scenariusz?

Nazwisko Luca Bessona przestało cokolwiek obiecywać już dawno temu. "13. dzielnica" nieco zmienia tą rozczarowującą prawdę. Teraz Besson gwarantuje minimum półtora godzinną operację na otwartym
Nazwisko Luca Bessona przestało cokolwiek obiecywać już dawno temu. "13. dzielnica" nieco zmienia tą rozczarowującą prawdę. Teraz Besson gwarantuje minimum półtora godzinną operację na otwartym dobrym guście. Bez narkozy. Film jego produkcji (i scenariusza) autentycznie zawodzi gdzie tylko może. Leży każdy element układanki. Pozostaje tylko wyraz zdziwienia na twarzy, że udało się kogoś namówić na zagranie w tym tworze.

Rok 2013, Paryż. Rząd, nie mogąc sobie poradzić z przestępczością w najbiedniejszej dzielnicy miasta, uznał, że najlepiej będzie ją wydzielić grubym i wysokim murem, tworząc coś na wzór gigantycznego więzienia – lub by zbędnie nie koloryzować – getta. 13. dzielnica to enklawa bezprawia, nie ma tu reguł, policja gra w karty w swoich komisariatach-bunkrach, a jedynym wyznacznikiem klas jest tu uginające się nadwozie od wsiowego tuningu jaskrawych autek. Przez pryzmat tragicznych wydarzeń w Paryżu z października i listopada 2005 roku, fabuła "D13" jawi się jak faszystowskie rozwiązanie francuskich problemów – gdyby jeszcze cokolwiek trzymało tu poziom, można by uznać film Morela za wizjonerski. Gdybanie odstawmy jednak na bok, bo fakty są takie, że najnowsze "dzieło" Bessona to najdłuższe 85 minut mojego życia. Lepiej się czułem u dentysty.

Główny bohater Leito (efektownie skaczący po dachach David Belle) niechętnie musi pomóc elitarnemu gliniarzowi "z zewnątrz" Damienowi (Cyril Raffaelli) znaleźć i rozbroić bombę ukradzioną przez niebezpiecznych łajdaków. Dodatkowym bodźcem oprócz groźby wielkiego "bum", dla którego Leito decyduje się wziąć udział w misji jest fakt, że nowy właściciel broni ośmielił się porwać siostrę chłopaka. Nie trudno przewidzieć, że punkt wyjściowy to niejako prolog trwający z pięć minut, dalej to już tylko tępa bijatyka. Jednowątkowa fabuła ogranicza się więc do klepania coraz to oryginalniej ostrzyżonych gangsterów, i z założenia twórców, to chyba miało wystarczyć... Bardzo śmiałe, trzeba przyznać.

W odbiorze filmu nie pomaga właściwie nic. Jakiekolwiek potencjalne przesłanie zostało wyparte przez naiwność scenarzystów i reżysera, którzy sądząc, że do kina chodzą tylko buldogi, pozwolili sobie na produkcję, której głównym bohaterem jest pięść i biceps, a pretekstem do ich nadmiernego eksponowania: miłość, wolność i nadzieja na lepsze jutro – co oprócz bycia, nawet brzmi jak pretensjonalny bełkot. Zapomnijcie więc o kinie społecznym czy chociaż politycznym, rozważającym nad sposobami zapanowania nad rosnącą przestępczością zorganizowaną. Nie ma też co liczyć na science fiction. Mimo przyszłości, jedynym futurystycznym gadżetem są body kity i spoilery, których notabene jedyna nowoczesność opiera się na nieproporcjonalnej do samochodu wielkości.

Podkreśla się, że w kinie musi być miejsce dla produkcji typowo rozrywkowych, nie roszczących sobie praw o nic więcej. Ot, dobra zabawa i tyle. Powiem szczerze, nie mam nic przeciwko, mógłbym się tym cieszyć, gdyby tej rozrywki było więcej niż przy oglądaniu przypalonego schabu. Jedyne emocje, jakie "13. dzielnica" wywołuje, to pytanie, czy scenarzyści wiedzieli, że w czołówce podali ich nazwiska. Jeśli tak, to odważni z nich ludzie. Ja bym się bał.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film "Trzynasta Dzielnica" to kolejny przykład na to, że scenarzysta Luc Besson z perspektywicznego i... czytaj więcej
"13 Dzielnica" należy do tych filmów akcji, które nawet nie próbują udawać, że chodzi w nich o coś więcej... czytaj więcej
Ostatnio coraz popularniejsze w Polsce staje się kino francuskie; po wieloletniej przerwie znów mamy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones