Recenzja filmu

Optymistki (2013)
Gunhild Magnor
Goro Wergeland
Lillemor Berthelsen

Siatkarki, cheerleaderki, emerytki

"Optymistki" momentami są wręcz komedią, nie ma tu jednak naigrywania się z emerytowanych sportsmenek. Ale dokument Magnor to też film sportowy. Reżyserka sprytnie uruchamia tę konwencję i
"Nigdy wcześniej tego nie rozważałyśmy", mówi jedna z bohaterek filmu "Optymistki" zapytana o reguły gry w siatkówkę. Ironia sytuacji polega na tym, że jest ona członkinią… drużyny siatkarskiej. Ale to bardzo specyficzny zespół. Najmłodsza z zawodniczek ma "zaledwie" 66 lat, najstarsza dobija do setki. Mniejsza o technikę i strategię, wydawałoby się przecież, że w takim wieku wyczynem jest już samo wyjście na boisko. Norweska reżyserka Gunhild Magnor na przykładzie swoich bohaterek pokazuje jednak, że życie może nie zaczyna się po sześćdziesiątce, ale na pewno się wówczas nie kończy. A przynajmniej nie musi.



Starość jest nieatrakcyjna, to temat tabu. Póki sami nie wkraczamy w smugę cienia, nie chcemy słuchać ponurego memento mori. "Optymistki" jednak – zgodnie z tytułem – utrzymane są w lekkiej, bezpretensjonalnej tonacji. Magnor nie przemilcza ciemnej strony wieku emerytalnego, ale pokazuje też, że depresja nie jest jedynym sposobem na starzenie się. Co więcej, niektóre z felerów późnej dojrzałości reżyserka traktuje z poczuciem humoru – zresztą za przykładem bohaterek. "Jeśli nie wyzdrowieję na czas, pojadę jako cheerleaderka", śmieje się jedna z zawodniczek przed rozegraniem ważnego meczu. Tak, "Optymistki" momentami są wręcz komedią, nie ma tu jednak naigrywania się z emerytowanych sportsmenek.

Ale dokument Magnor to też film sportowy. Reżyserka sprytnie uruchamia tę konwencję i korzysta z generowanych przez nią konfliktów. Pierwszy z nich dostarcza fabularnego szkieletu: to przygotowania bohaterek do pierwszego w ich "karierze" meczu – emerytowane Norweżki mają zmierzyć się z zespołem emerytowanych Szwedów. Mamy więc jasno postawiony cel i konieczne przystanki na drodze do niego. Jest nawet klasyczny "training montage", pokazujący, jak panie przygotowują się do rozgrywki. Drugi konflikt z kolei – walka bohaterek z ich własnymi ciałami – ładnie ogniskuje temat filmu. Tytułowe "optymistki" toczą przecież nieustanny pojedynek między "chcę" a "mogę", między ciałem a duchem. Można pozostać młodym na umyśle, ale nadgryzione zębem czasu kości i organy nieraz nie chcą słuchać.

 
Reżyserka maluje portret zbiorowy, ale ze swojej drużyny siatkarek wyłuskuje też co barwniejsze charaktery i poświęca im nieco więcej miejsca. Wśród nich prym wiedzie 98-letnia Goro, wyrastająca w zasadzie na protagonistkę filmu. Nie powinno jednak dziwić, że to ku niej Magnor tak chętnie zwraca swoją kamerę. Goro urzeka swoją żywotnością, pogodą ducha i – nomen omen – optymizmem. Z racji wieku oraz problemów zdrowotnych, którym dzielnie stawia czoło, kobieta doskonale wciela tezę dokumentu. Sama zresztą powtarza: "Wiem, że gram najsłabiej, ale koleżanki chyba lubią moje towarzystwo". Lubią, bo niesie ona nadzieję, że u progu setki wciąż da się cieszyć życiem i zdobywać punkty na boisku. Gdy podczas finałowego meczu bohaterkom udaje się jakieś zagranie, publiczność na sali kinowej żywo wiwatuje – i to chyba najlepsza recenzja tego filmu. "Optymistki" nie są może wielkim kinem, są za to kinem niezwykle sympatycznym.    
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones