Recenzja filmu

7 Dni życia (2000)
Sebastian Niemann
Amanda Plummer
Sean Pertwee

Siedem dni koszmaru

<a class="text" href="fbinfo.xml?aa=1484"><b>"Siedem dni życia"</b></a> Sebastiana Niemanna to horror, który zawiera niemal wszystkie elementy typowe dla tradycyjnego kina grozy - stare domostwo
"Siedem dni życia" Sebastiana Niemanna to horror, który zawiera niemal wszystkie elementy typowe dla tradycyjnego kina grozy - stare domostwo gdzieś na północy Europy, złowrogie bagniska - miejsce obarczone ponurą legendą, sugestia obłędu głównego bohatera i atmosfera tajemniczości oraz niepokojących przeczuć, burzących pozorny spokój zwyczajności. Punkt wyjścia opowiadanej historii przypomina szereg produkcji odwołujących się do wątku rodzinnego domu, w którym z pozoru niepostrzeżenie pojawia się element zagrożenia, zaś w spokojną atmosferę wkrada się niepokój, przeradzający się z czasem w przerażenie. Schemat wielokrotnie wykorzystywany w kinie grozy (na przykład w klasycznym już dziś "Poltergeist"), zasadza się na zderzeniu ciepłego (przynajmniej teoretycznie) klimatu ogniska domowego z biegunowo odmienną i wrogą rzeczywistością koszmaru. Podstawowa konstrukcja horroru, opierająca się na przeciwstawieniu dwóch porządków rzeczywistości - realnego i nierealnego, podobnie jak w wymienionym filmie sankcjonowana jest tu odkryciem haniebnej przeszłości, która powraca, by mścić się za niezadośćuczynione krzywdy Kiedy bowiem młode małżeństwo, Ellen (Amanda Plummer) i Martin Shaw (Sean Pertwee), wprowadza się do opuszczonego domu na skraju bagniska, złudny urok okolicy podsuwa obietnicę ładu i spokoju ducha, szybko zakłóconych jednak ingerencją niepokojących zjawisk. Stopniowa destrukcja harmonijnej egzystencji w starym domostwie wśród malowniczych krajobrazów, związana jest z niewytłumaczalnym wpływem bagien na psychikę małżonków, popadających w obłęd i oddalających się od siebie. Wyczulona na sygnały pochodzące z obszaru "innej rzeczywistości" kobieta, odkrywa z czasem, że jej lęk i obawa o własne życie związana jest z historią regionu, w którym prawdopodobnie popełniono niegdyś straszliwe zbrodnie. Potwierdzeniem są dokumenty, zgromadzone przez dawnego właściciela domu Shawów, Franka Kosińskiego, który przebywa obecnie w zakładzie dla umysłowo chorych. Stare manuskrypty świadczą o dokonaniu na tym terenie w zamierzchłej przeszłości szeregu mordów. Sugestii powrotu demonów z przeszłości towarzyszą rzecz jasna mroczne wizje Ellen, która zdaje się poruszać na granicy snu i jawy. Niestety, to, co służy zazwyczaj zbudowaniu niepokojącego nastroju, wynikającego z niejednoznaczności zagrożenia, zostało tutaj nieumiejętnie wykorzystane. Zbyt jaskrawie bowiem zarysowano źródło potworności, nie pozwalając zwątpić w realność makabry. Mielizny realizacji widać zwłaszcza w porównaniu z obrazami, których scenariusz przypomina opisywaną historię (uwzględniając naturalnie różnicę poziomów). Mam tu na myśli zwłaszcza dwa filmy - "Lśnienie" Kubricka i "Nie oglądaj się teraz" Roega. Pierwszy z przywołanych horrorów wykorzystuje sytuację zamknięcia dwojga małżonków w opuszczonym gmachu, w którym niegdyś wydarzyła się tragedia, do stworzenia klaustrofobicznej atmosfery, ujawniającej wrogość i obcość dwojga zdawałoby bliskich sobie ludzi. Drugi zaś w szalenie delikatny sposób sugeruje jedynie istnienie całego obszaru niewytłumaczalnych, groźnych zjawisk, których przeczucia związane są ze śmiercią dziecka dwójki bohaterów. W "Siedmiu dniach życia" natomiast, strata syna stanowi tylko przyczynę szybko rozwiewających się wątpliwości Ellen co do stanu swojego zdrowia psychicznego. Na dalszy plan zepchnięta także zostaje dwuznaczność, wynikająca z ujawniającej się pod wpływem strachu niechęci i wzajemnej obojętności małżonków. Nasuwające się zaś skojarzenia z wymienionymi tytułami skłaniają bardziej do doszukiwania się wspólnych wielu horrorom wątków i źródeł inspiracji, niż śledzeniu perypetii bohaterów. To zaś wyklucza do pewnego stopnia podstawowe oddziaływanie filmu grozy, jakim jest wzbudzenie strachu u widza. Na korzyść filmu przemawia jednak dobre aktorstwo oraz brak natrętnych scen, mających teoretycznie wywołać przerażenie, a w istocie wzbudzających uśmiech.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones