Recenzja filmu

Siostry (2015)
Jason Moore
Amy Poehler
Tina Fey

Siostry na wypasie

Patrząc przed seansem na obsadę filmu, wydawało mi się, że "Siostry" mają wszystko, abym miło spędził wieczór w kinie. Na przekór oczekiwaniom otrzymałem chaotyczną komedię, w której zabrakło
W starych, krótkometrażowych animacjach o Kaczorze Donaldzie często przewijał się motyw z podejmowaniem przez Kaczora trudnych decyzji, w których pomagały mu siedzący na ramionach anioł i diabeł. Wyobrażam sobie, że tak właśnie wyglądało pisanie przez Paulę Pell scenariusza "Sióstr". Z jednej strony anioł optujący za lekką komedią o powrocie na stare śmieci i próbie poukładania sobie życia, a z drugiej krzyczący "więcej penisów" diabeł. Przez prawie dwie godziny film nie może zdecydować się, czym chce być i w efekcie męczy, zamiast śmieszyć.



Tytułowe siostry to przeurocze panie po czterdziestce, których życie nie do końca potoczyło się tak, jak to sobie wyobrażały. Starsza Kate (Tina Fey) pomieszkuje u znajomej, zmienia prace jak rękawiczki, a na dodatek ma nastoletnią córkę, która zmęczyła się już życiem z nieodpowiedzialną matką. Jej zupełnym przeciwieństwem jest Maura (Amy Poehler) – rozwódka, pielęgniarka, nudziara. Jak grom z jasnego nieba spada na siostry wiadomość, że ich rodzice sprzedają dom, w którym się wychowały. Przyjeżdżają więc do rodzinnego miasta, aby zabrać cenne dla siebie rzeczy. Na miejscu odżywają wspomnienia z dawnych lat; tchnięte sentymentem dziewczyny postanawiają zorganizować w domu rodziców imprezę dla starych znajomych.

O ile pierwsza połowa filmu jest zwyczajnie nudna, ale za to fabularnie spójna, o tyle od momentu startu imprezy dużo się dzieje, ale nie wiadomo o co chodzi. W jednej chwili mamy organizujące imprezę w pianie Azjatki, młodszą z sióstr rozwodzącą się nad beznadziejnością życia oraz półnagiego grubaska uprawiającego seks z puszką niebieskiej farby. "Siostry" na przemian starają się powiedzieć coś ważnego i rozbawić, ale ani jedno, ani drugie im nie wychodzi. Scena z pozytywką, którą pokazano w zwiastunie, to jeden z najzabawniejszych momentów w całym filmie. Osobiście lubię takie poczucie humoru, ale ma ono sens tylko wtedy, gdy cały film napakowany jest tego typu żartami. W "Siostrach" jest ich niestety mało i pojawiają się znikąd. Na marginesie – po seansie nasuwa się nachalny wniosek, że osoby po czterdziestce są nudni i jedynym dla nich sposobem na dobrą zabawę jest powrót do czasów, kiedy mieli po osiemnaście lat i imprezowali, jakby jutra miało nie być. 



O ile Amy Poehler w roli nudnej siostry sprawdza się nieźle, o tyle Tina Fey jako czterdziestoletnia, wulgarna imprezowiczka wypada po prostu słabo. Zdarza jej się kilka zabawnych tekstów, ogląda się ją przyjemnie, ale widać, że nie do końca czuje graną przez siebie postać. Obie panie były rewelacyjne w serialach, w których grały główne role; nieźle wypadają też w gościnnych występach (chociażby w "Legendzie telewizji 2"), ale na dużym ekranie brakuje między nimi chemii. Oby był to tylko drobny wypadek przy pracy.

Patrząc przed seansem na obsadę filmu, wydawało mi się, że "Siostry" mają wszystko, abym miło spędził wieczór w kinie. Na przekór oczekiwaniom otrzymałem chaotyczną komedię, w której zabrakło miejsca na dobre żarty. Tak naprawdę jedyne, co na dobre zapadło mi w pamięć, to pojawiający się kilka razy na ekranie John Cena grający dilera. Za niego i za kilka rubasznych żartów – cztery gwiazdki, czyli w filmwebowej skali – ujdzie.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones