Recenzja filmu

Całkowite zaćmienie (1995)
Agnieszka Holland
Leonardo DiCaprio
David Thewlis

Skacząc przez rzeczy niesłychane i nienazwane

W XXI wieku wielu z nas ma dobrze płatną pracę, piękny dom. Świadomość, że nic nie jest w stanie nas zaskoczyć, daje poczucie bezpieczeństwa i złudzenie, że jesteśmy panami swojego losu. Jest nam
W XXI wieku wielu z nas ma dobrze płatną pracę, piękny dom. Świadomość, że nic nie jest w stanie nas zaskoczyć, daje poczucie bezpieczeństwa i złudzenie, że jesteśmy panami swojego losu. Jest nam dobrze w naszej codziennej rutynie i jeśli czasami odzywa się w nas natura romantyczna, przestraszeni dusimy ją w sobie z obawy, że możemy stracić to wszystko, na co tyle pracowaliśmy. Potępiamy i podziwiamy zarazem te nieliczne osoby, które nie dbają o jutro i żyją dniem dzisiejszym, osoby takie jak Arthur Rimbaud. Ten młody poeta w swoim krótkim życiu chciał wszystkiego i nie bał się po to sięgać. Nie pasował do żadnego schematu, wyraźnie wyróżniał się spośród tłumu. Jego dzieła były nowatorskie i oryginalne, ponieważ doświadczał osobiście tego, o czym pisał. Film "Całkowite zaćmienie" przedstawia historię jego burzliwego życia. Rimbauda (Leonardo DiCaprio) poznajemy w chwili jego przybycia do domu Paula Verlaine'a (David Thewlis). Ten jest zachwycony twórczością szesnastoletniego wówczas Arhura i proponuje, by młody poeta zatrzymał się w jego siedzibie. Jednak wkrótce Rimbaud musi się wyprowadzić, gdyż jego wulgarne i bezczelne zachowanie nie jest tolerowane przez resztę domowników. Nadal oczarowany destruktywnym chłopakiem Verlaine podąża za nim, zostawiając za sobą żonę i dziecko. Między mężczyznami rodzi się gorące uczucie i odtąd razem kontynuują wędrówkę w nieznane, która przyniesie im tyle samo szczęścia i radości, co łez i zwątpienia. "Całkowite zaćmienie" to film o doświadczaniu tego, co niemożliwe, o tęsknotach i marzeniach, a także, a może przede wszystkim, o wielkiej namiętności dwóch złaknionych życia pisarzy. Twórczość Rimbauda była tak wybitna, że potrzeba było wielu lat, aby ludzie mogli ją zrozumieć. Jedyną osobą, która ceniła i znała wartość jego dzieł, był Verlaine. To on zachęcał go do pisania, lecz bynajmniej nie był jego mistrzem. Prędzej można by powiedzieć, że sam uczył się od młodszego kolegi. Ci dwaj mężczyźni potrzebowali siebie nawzajem, w pewien sposób się dopełniali. Bez wątpienia łączyło ich też wiele więcej niż przyjaźń, ale czy to już była miłość? Ich związek, bardzo burzliwy, rządził się własnymi zasadami. Nieraz odnosiłam wrażenie, że wręcz się nienawidzą, jednak w gruncie rzeczy pałali do siebie prawdziwym uczuciem. Myślę, że nie będzie błędem, jeśli nazwę ich relację uzależnieniem. Raz zasmakowawszy prawdziwego życia przy Rimbaudzie, Verlaine nie potrafił już żyć z żoną, chociaż wiedział, że tego wszyscy oczekują od dojrzałego, odpowiedzialnego mężczyzny. Po paru pełnych tęsknoty tygodniach "na odwyku" Paul zawsze wracał do Arthura, choć ten drugi nieraz traktował go z pogardą. Jednak pod pancerzem obojętności Rimbauda kryło się więcej uczuć, niż można by się tego spodziewać. Verlaine wielokrotnie przysięgał mu miłość, lecz on nigdy nie zdobył się na takie wyznanie. Raz wydaje się skończonym egoistą, to znów sprawia wrażenie zagubionego w swoich uczuciach, wrażliwego mężczyzny. "Miłość trzeba zbudować na nowo" – twierdził Rimbaud. Być może tak właśnie miała ona wyglądać w jego mniemaniu. Pełna namiętności, bólu i pasji. Arthur Rimbaud to człowiek, który nie przejmuje się bezsensownymi zasadami etykiety. Robi i mówi dokładnie to, na co ma ochotę. Ciekawa jestem, ilu z nas po obejrzeniu tego filmu odnalazło w jego postaci jakąś zagrzebaną na dnie serca cząstkę siebie. Z pewnością niejeden człowiek chciałby żyć tak jak on w zupełnej zgodzie ze sobą i w oderwaniu od brutalnej rzeczywistości. Wielu niepoprawnych romantyków marzy o podróży po własne marzenia, na wzór tej, którą odbył Rimbaud. "Żyj szybko, umieraj młodo" – Arthur był na tyle odważny, by wcielić sens tej sentencji w życie, a nie tak jak inni jedynie pozostawić ją wykaligrafowaną na ozdobnym papierze. Ale czy uczyniło go to szczęśliwym? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Patrząc od strony technicznej filmu, widz również się nie zawiedzie. Kostiumy i dekoracja są charakterystyczne dla epoki, przez co mamy niemal wrażenie cofnięcia się w czasie. Muzyka autorstwa Jana Andrzeja Pawła Karczmarka doskonale odzwierciedla niepokój duszy głównego bohatera. Słuchając jej w połączeniu z obrazem, czujemy na zmianę strach i ekscytację przed tym, co ma nastąpić. Na koniec nie sposób nie wspomnieć o odtwórcy roli Rimbauda, Leonardo DiCaprio. Ten młody wówczas aktor pokazał, na jak wiele go stać. Jego postać, choć zachowuje się tak ekstrawagancko i nieprawdopodobnie, jest w pełni realistyczna. David Thewlis też nie najgorzej poradził sobie z rolą, jednak to DiCaprio bryluje w tym filmie. "Całkowite zaćmienie" daje sporo do myślenia. Sądzę, że postać Rimbauda może stać się dla nas dzisiaj inspiracją do nieco odważniejszego wsłuchania się w siebie i podążenia za swoim przeznaczeniem. Tak jak on dokonał prawdziwej rewolucji w literaturze, która stała się potem natchnieniem dla wielu innych pisarzy, tak i my możemy wnieść do życia swojego i innych coś świeżego, coś swojego. "Niech się na śmierć zamęczy, skacząc przez rzeczy niesłychane i nienazwane; przyjdą inni straszliwi pracownicy; zaczną od horyzontów, gdzie tamten stracił siły". (Arthur Rimbaud – "List jasnowidza")
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Całkowite zaćmienie" w reżyserii Agnieszki Holland opowiada o destruktywnym związku pomiędzy francuskimi... czytaj więcej
Akcja filmu rozpoczyna się w 1871 roku we Francji, gdy 16-letni wówczas Arthur Rimbaud przybywa do Paryża... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones