Recenzja filmu

Udręczeni (2009)
Peter Cornwell
Virginia Madsen
Elias Koteas

Sprawa z Archiwum X

Cornwell wykorzystuje całą paletę chwytów, prowadząc historię prostą jak drut, licząc, że sam fakt, iż historia miała miejsce naprawdę, wystarczy, by zainteresować widza. I tak oczywiście jest.
Zwyczajny dom, zwyczajna rodzina i dziwne zdarzenia, które zdają się wskazywać na ingerencję świata nadprzyrodzonego. To jedna z ulubionych klisz horroru, która nigdy nie wychodzi z mody. Kiedy dodać do tego elektryzujący podpis "oparte na faktach", mamy niemalże gotowy przepis na sukces. Może właśnie w tym tkwi problem z "Udręczonymi": Peter Cornwell poczuł się zbyt pewny siebie i nie dopracował filmu, czego skutkiem jest obraz niezły i na swój sposób intrygujący, oferujący jednak niewiele więcej niż odcinki "Z archiwum X" czy "Strefy mroku". Jeśli jesteście fanami tego rodzaju programów, "Udręczeni" to wasz żywioł. Matt Campbell (w tej roli mało jeszcze znany poza telewizją Kyle Gallner) cierpi na chorobę nowotworową. Jego ostatnią deską ratunku jest eksperymentalna kuracja, która straszliwie wycieńcza jego organizm i może prowadzić do poważnych efektów ubocznych, w tym halucynacji. Jego matka nie chce go przemęczać, wynajmuje więc dom w okolicy. Posiadłość jest dość tania, gdyż w przeszłości mieścił się tu zakład pogrzebowy. Kobieta w swej roztropności ukrywa ten fakt przed rodziną, jednak już wkrótce jej synowi zaczną przydarzać się naprawdę dziwne rzeczy. Jedna wizyta w bibliotece pozwala odkryć prawdę o okultystycznych praktykach, które pozostawił dom w rękach niespokojnych duchów. Cornwell wykorzystuje całą paletę chwytów, prowadząc historię prostą jak drut, licząc, że sam fakt, iż historia miała miejsce naprawdę, wystarczy, by zainteresować widza. I tak oczywiście jest. Większość z nas intryguje możliwość życia nadprzyrodzonego. Jedni eksperymentują z seansami i tablicami Ouija, inni opowiadają historyjki na obozowych ogniskach, a jeszcze inni chodzą do kina oglądać o tym filmy. "Udręczeni" nie wymagają od widza skupienia - to nie jest żadna awangarda, eksperymentalno-egzystencjalna przypowieść o naturze dobra i zła. Siłą (ale i słabością filmu) jest jego konwencjonalność. Jeśli oglądaliście "Nienarodzonego" bądź też "Egzorcyzmy Emily Rose", to doskonale wiecie, czego możecie się spodziewać. Jednak najbliżej jest filmowi do "Z archiwum X", tyle tylko że pozbawiony jest osoby Scully. I trochę szkoda. Cornwell ani przez chwilę nie wątpi w prawdziwość historii, a jednak wszystko, co widzimy na ekranie, Scully mogłaby racjonalnie wytłumaczyć halucynacjami, indukowaniem emocji, problemami z instalacją elektryczną przypisywanymi duchom i tak dalej. Te alternatywne wyjaśnienia mogłyby podgrzać letnie danie do temperatury wrzenia. Oglądając "Udręczonych", miałem wrażenie, że twórcy próbowali stworzyć nieco ostrzejszą opowieść dla fanek "Zmierzchu". Widać to przede wszystkim w grze Kyle'a Gallnera. Jego egzaltowane cierpienia młodego Matta znakomicie korespondują z estetyką "Zmierzchu". Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że Gallner traktuje film jako zdjęcia castingowe do adaptacji powieści Hardwicke, próbując za wszelką cenę udowodnić, że byłby lepszym Edwardem. Cóż, to chyba znak czasu i wszyscy musimy przygotować się na to, że bladość skóry i smętne spojrzenie jest teraz w modzie.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones