Subiektywna opinia, film widziałem

To interesujące, że w tekście Masłowskiej – bez wątpienia nie planowanym jako scenariusz – znajduje się też akurat wątek krytyczno-filmowy. (Nie)oglądana przez bohaterki produkcja o wdzięcznym
Powiedzieć, że twórczość Doroty Masłowskiej składa się ze słów, to palnąć astronomiczny truizm. Powiedzieć, że słowa i ich wariacje, kombinacje, permutacje to sedno jej zainteresowań? Ciągle truizm. Ale dla wkraczającego w jej świat człowieka z kamerą – truizm wymagający przemyślenia. Zapalczywie tnąc i gnąc język polski, Masłowska flirtuje bowiem z płynną, niematerialną naturą słowa. Majstruje coś, co potem określa się ładnie jako "niefilmowalne". Bo film – a przynajmniej film aktorski, fabularny – zawsze opiera się przecież na konkrecie. Aktorzy mają twarze, głosy, ubrania, kolory, wymiary – nawet jeśli poddawać je można niekończącej się obróbce. A słowo tymczasem jest lekkie, nieobciążone bagażem naoczności. Z kamerą do Masłowskiej trzeba więc podchodzić ostrożnie. Ale i odważnie.



Grzegorz Jarzyna miał o tyle łatwiejsze zadanie od porywającego się na "Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną" Xawerego Żuławskiego, że "Między nami dobrze jest" to nie powieść, ale dramat. Choć sztuka Masłowskiej jest przekornie "niesceniczna" (kolejne ładne określenie), to jednak projektuje sobie jakiś materialny fundament. Fakt, jej didaskalia pełne są nie tylko nieinscenizowalnych (!) sytuacji, ale i rozmaitych wątpliwości, opcji "może" oraz "albo". Mimo to jej tekst przeznaczony jest przecież do adaptacji. A filmowe "Między nami dobrze jest" wyrasta właśnie z wersji teatralnej, ma własny, zdecydowanie "namacalny" precedens. Jarzyna ekranizuje tu swoje przedstawienie (pokazywane między innymi w warszawskim TR), zachowując jednak walor "teatralności". Reżyser wystawiał już wcześniej kino w teatrze ("T.E.O.R.E.M.A.T." według Pasoliniego, "Uroczystość" Vinterberga), teraz wystawia teatr w kinie.

Twórca zresztą – bardzo trafnie – zaczyna film właśnie od słowa. "Na początku było słowo"? Tak, słowo Masłowskiej. Mała Metalowa Dziewczynka (Aleksandra Popławska) i Osowiała Staruszka na wózku inwalidzkim (Danuta Szaflarska) pojawiają się jakby znikąd, na białym tle, otoczone pustką. To, co Dziewczynka nazywa w którymś momencie swoim "brakiem pokoju", dopiero z czasem zaczyna nabierać konturów i kolorów. Język – jak w książkach pisarki – ma tu siłę sprawczą, nazywa i kreuje otoczenie. Przez większość filmu przestrzeń pozostaje jednak wciąż niedookreślona, niepełna – topornie nabazgrana kredą albo krzykliwa i prosta jak popartowe płótna. Jest w tej umowności coś z teatru telewizji, ale to pasuje. Idzie tu przecież o esencję, istotę rzeczy, "akcja" toczy się w sferze fantazji i idei. Nie ma ściśle rozumianej fabuły, intrygi, "drabinki". Jarzyna nie stara się na siłę wtłoczyć Masłowskiej w jakąś kinową narrację.



Patrzymy sobie na trzy pokolenia Polek tkwiących razem wśród czterech ścian owego "braku pokoju, braku świętego spokoju, niepokoju". Staruszka – przeżywająca wciąż na nowo wojenne wspomnienia. Halina – zaczytana w prasie brukowej i wiecznie przepracowana kobieta w średnim wieku (Magdalena Kuta). Dziewczynka, która powtarza wciąż ściągnięte z Internetu frazesy. Kobiety mówią do siebie, ale jednak raczej przez siebie, każda uwięziona we własnych ograniczeniach, każda stanowiąca symbol i karykaturę swojego pokolenia. Każda tęskniąca i marząca na głos, opowiadająca o poczuciu braku, niedosytu i niedorastaniu do jakichś wzorców. Wydawać by się mogło, że Jarzyna z Masłowską inscenizują dla nas kabaret – i to niezbyt wyszukany – zapętlony w zgranym do bólu skeczu o polskich prostaczkach. O jakichś "onych", którymi nie jesteśmy w żadnym wypadku "my".

Ale siłą "Między nami dobrze jest" jest to, że film – podobnie zresztą jak sztuka – nie zakleszcza się w takiej wąskiej optyce. Twórcy nie patrzą na swoje bohaterki z góry, humor nie sprowadza się tu do protekcjonalnej drwiny. Są żarty z biednych, grubych i brzydkich obywateli mentalnego ciemnogrodu? Są. Tyle że ostrze krytyki nie oszczędza również tych bardziej uprzywilejowanych: choć schludnych, kulturalnych i zadbanych, to zarazem pustych, samozadowolonych i kojących głos sumienia "lewicową" nowomową "poprawności politycznej". To w sumie zabawne, że – zapewne właśnie z tego ostatniego powodu – sztuka Masłowskiej spotkała się z nieoczekiwanie ciepłym przyjęciem po prawej stronie światopoglądowego płotu. Zabawne, bo – jakkolwiek jest to utwór otwarcie "polityczny" – "Między nami dobrze jest" wymyka się łatwemu zaszufladkowaniu. Masłowska uprawia tu przecież nie tyle krytykę, co – dajmy na to – "optymistykę" polityczną. Nie ma tu drwiny, nie ma też gniewu, choć sporo jest makabry, absurdu czy groteski. Jarzyna tylko wzmacnia ten przekaz i – wbrew tekstowi – na kulminacyjny moment całości wybiera pamiętny monolog Metalowej Dziewczynki. Kiedy Aleksandra Popławska wypowiada drżącym głosem tytułowe słowa, brzmi w nich desperacka potrzeba znalezienia płaszczyzny porozumienia, wykształcenia jakiegoś wspólnego zaimka, który mógłby objąć wszystkich "nas". Jest w tym smutek, żal, ale i nadzieja – nawet jeśli płonna.

 
"Mnie tam ten film się w ogóle nie podobał. Nadmienię, że to moja subiektywna opinia, filmu nie widziałam", mówi w którymś momencie jedna z kobiet. To interesujące, że w tekście Masłowskiej – bez wątpienia nie planowanym jako scenariusz – znajduje się też akurat wątek krytyczno-filmowy. (Nie)oglądana przez bohaterki produkcja o wdzięcznym tytule "Koń, który jeździł konno" ogniskuje w sobie paradoks polskiej kinematografii. Kinematografii rozdartej między własną moralnie zaniepokojoną tradycją a pogonią za wzorcami z Zachodu, między obowiązkiem szlachetnego kina "o Śląsku" a marzeniem o bezwstydnym kinie gatunkowym. Grzegorz Jarzyna – reżyser, jakkolwiekby patrzeć, teatralny! – pokazuje, że można przeskoczyć ten dylemat. Zrobić film celny, zabawny, pełen prostych, ikonicznych pomysłów realizacyjnych i – mimo wymagającej frazy, mimo trudnego języka – błyskotliwie zagrany. Film ważki, ale i dający autentyczną frajdę. Dobrze jest.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones