Recenzja serialu

Robin z Sherwood (1984)
Robert Young
Ian Sharp
Michael Praed
Jason Connery

Syn Herna w rytmie Clannad

Mitologiczna walka dobra ze złem nabiera w tym serialu specyficznego znaczenia i możemy ją dokładnie obserwować na ekranach.
Literatura światowa pełna jest lokalnych bohaterów walczących w z możnymi o prawo do życia i szczęścia. Nie ma chyba osoby, która nie znałaby legendy o Robin Hoodzie. Ten banita, który wg podań zamieszkiwał lasy Sherwood walczył z występnym szeryfem z Nottingham. Kiedy tylko kino zaczęło wkraczać na dobre w świadomość ludzi, także i ten bohater zagościł na stałe najpierw na dużym, później także na małym ekranie. Jednymi z pierwszych większych ekranizacji były "Robin Hood" z Douglasem Fairbanksem oraz "Przygody Robin Hooda" z Errolem Flynnem. Z czasem ekranowa legenda Robina zaczęła ewoluować, by w 1983 roku na ekranach telewizorów zagościł serial "Robin of Sherwood". Była to nowa wersja legendy o Robinie zawierająca w sobie sporo elementów fantasy.

"Robin z Sherwood" mimo swych głównych bohaterów dość znacząco odbiega od swego literackiego pierwowzoru oraz wcześniejszych ekranizacji. Głównym wyróżnikiem tego serialu na tle innych produkcji jest stworzenia świata średniowiecznej Anglii pełnego magii i zabobonów, które niemal wychodzą na pierwszy plan z postacią Herna Myśliwego (który wybiera Robina, później Roberta na swych leśnych wojowników) na czele. Robin z Locksley i jego drużyna oprócz standardowej walki ze złym szeryfem musi zmierzyć się z siłami zła. Tak więc mitologiczna walka dobra ze złem nabiera tutaj specyficznego znaczenia i możemy ją dokładnie obserwować na ekranach. Scenarzysta Richard Carpenter początkowo miał rozpisane tylko pierwsze trzy odcinki, dopiero z czasem planowany sześcioodcinkowy mini serial rozrósł się do trzy sezonowego pełnowymiarowego serialu liczącego łącznie 26 odcinków.

Przy doborze obsady bazowano w dużej mierze na aktorach teatralnych, co przy sposobie kręcenia "Robina" okazało się bardzo dobrym posunięciem. Tytułową rolę powierzono Michaelowi Praedowi, którego aparycja nie przeszła bez echa wśród żeńskiej publiczności i to właśnie dzięki niemu serial zdobył uznanie. W trzecim sezonie główną rolę Roberta z Huntignton zagrał Jason Connery (syn Seana). Jednak ten ostatni sezon zdobył mniejsze uznanie publiczności, po prostu zabrakło Robina w "Robinie". Również reszta banitów wyróżniała się na ekranie. Świetną kreację stworzyła Judi Trott w roli Lady Marion. Nie ukrywam, że przyciągnęła także i moje oko. Uwagę widza zwraca postać Willa Szkarłatnego (Ray Winstone). To właśnie on najbardziej wczuł się w graną przez siebie postać, która potrafiła wzbudzać często sprzeczne uczucia. Na wspomnienie zasługują również postacie Małego Johna (Clive Mantle), korpulentnego braciszka Tucka (Phil Rose) oraz Mucha (Peter Llewellyn Williams). Z kolei moją najbardziej lubianą postacią był Saracen Nasir (Mark Ryan). Oprócz ról pozytywnych w serialu mamy także postacie negatywne, bez których całość nie miałaby sensu. Najbardziej charakterystyczne z nich to rzecz jasna: Guy z Gisburne (Robert Addie) i Szeryf z Nottingham (Nickolas Grace).

Na sporą uwagę w tym serialu zasługuje ścieżka dźwiękowa. Autorem muzyki do "Robina z Sherwood" był zespół Clannad. Początkowo mieli zająć się tylko tematem przewodnim, jednak z czasem zdecydowali się na nagranie muzyki do całości. Co ciekawe komponowali muzykę bez wglądu do zdjęć, czy choćby do samego scenariusza. Osoby, które podobnie jak ja lubią ten zespół oraz serial z pewnością dobrze znają ich płytę "Legend", warto jej posłuchać. Jeśli chodzi o efekty specjalne, to nie spodziewajcie się ich na najwyższym poziomie. Biorąc jednak pod uwagę w znacznym stopniu teatralną konwencję serialu, nie jest to rażące, a nawet dodaje tej produkcji swego rodzaju uroku i czaru.

Patrząc z perspektywy czasu, serial ten nieco się zestarzał. Trochę szkoda, ponieważ pamiętam, jak podczas pierwszej emisji w telewizji zbierały się na nim całe rodziny, a dzieci na podwórkach, przybrawszy imiona bohaterów "Robina", walczyły z wyimaginowanym złymi mocami. To, co pozostało ponadczasowe z serialu, to z pewnością muzyka. Nie można również zapomnieć, że powołany do życia na potrzeby tego serialu Saracen Nasir znalazł także swoje miejsce w późniejszych produkcjach, z których chyba najbardziej znaną jest Azeem - Morgan Freeman ("Robin Hood – książę złodziei"). Na mnie ten serial swego czasu zrobił spore wrażenie, dlatego wracam do niego z pewnym sentymentem. Jeśli lubicie nieco teatralny klimat, podoba Wam się fantasy i muzyka Clannad, to namawiam do zapoznania się (może powtórki) z przygodami leśnych banitów.
1 10
Moja ocena serialu:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Temat Robin Hooda jest namiętnie eksploatowany przez X Muzę. Jednak jego 'kariera' rozpoczęła się w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones