Recenzja filmu

Piątek trzynastego (1980)
Sean S. Cunningham
Adrienne King
Betsy Palmer

Kill...Kill...Kill...

Niebywały sukces "Halloween" Johna Carpentera zapoczątkował modę na niskobudżetowe slashery, które kręcono w zgodzie z ukształtowanymi przez poprzedników regułami. Jednym z takich filmów jest
Niebywały sukces "Halloween" Johna Carpentera zapoczątkował modę na niskobudżetowe slashery, które kręcono w zgodzie z ukształtowanymi przez poprzedników regułami. Jednym z takich filmów jest obrosły już dziś legendą "Piątek trzynastego" z 1980 roku. Jego reżyser, Sean S. Cunningham, który wcześniej współpracował z Wesem Cravenem na planie "Ostatniego domu po lewej", miał do dyspozycji budżet w wysokości 550 tysięcy dolarów i garstkę żółtodziobów przed kamerą. W trakcie realizacji filmu ekipa zapewne nie wiedziała, że przyczynia się do rozpoczęcia po dziś dzień jednej z najdłuższych i najbardziej rozpoznawalnych serii horrorów w historii kina. Akcja filmu rozgrywa się w malowniczo położonym obozie letniskowym nad jeziorem Crystal Lake. Na pozór przyjazne miejsce skrywa jednak mroczną historię. W 1957 roku, na skutek niedopilnowania przez opiekunów, utonął mały chłopiec, Jason. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Rok później, w feralną noc piątku trzynastego, zostaje zamordowana para obozowiczów. Następnie obóz zostaje zamknięty. Wiele lat później, gdy sprawa ucichła, nad Crystal Lake znów zawitała grupa przyjezdnych. Mimo ostrzeżeń lokalnych mieszkańców, nowy właściciel, Steve Christy, wraz z opiekunami przygotowuje teren do otwarcia. Niebawem obozowicze znikają jeden po drugim w niewyjaśnionych okolicznościach... Fabuła filmu opiera się o typowy dla nurtu schemat, w którym nieświadomych czyhającego zagrożenia bohaterów eliminuje tajemniczy oprawca, natomiast jego tożsamość i intencje póki co pozostają nieznane. Na końcowy sukces złożyło się kilka istotnych dla gatunku czynników. Jednym z nich jest osadzenie akcji w letnim obozowisku. Cunningham świetnie dozuje napięcie i wykorzystuje plenery do maksimum, żeby odtworzyć właściwy dla tego typu filmu klimat. Deszczowa noc i otaczający obóz ponury las doskonale oddają uczucie odizolowania i zagrożenia, które może nadejść w każdej chwili i z każdej strony. Warto dodać, że choć "Piątek trzynastego" spopularyzował nurt "camp slasherów", nie był jego pierwszym przedstawicielem. Sean S. Cunningham wzorował się na "Krwawym obozie" Mario Bavy, który uchodzi za pierwszy oficjalny slasher w historii kinematografii. Co uważniejsi będą mogli także wychwycić podobieństwa do "Psychozy" Alfreda Hitchcocka. Jedno z nich wręcz samo się nasuwa. Cała seria słynie ponadto między innymi z dość wymyślnego uśmiercania ofiar. Chociaż w przeciągu całego filmu nie ma zbyt wielu brutalnych scen, a niektóre zabójstwa pokazane zostają dopiero po fakcie, pojawiające się efekty specjalne w wykonaniu Toma Savini'ego, mimo że dla współczesnego widza (zwłaszcza w dobie materiałów wysokiej rozdzielczości) mogą wydawać się staroświeckie, po latach wciąż prezentują zadowalający poziom. Tutaj na pierwszy plan wysuwa się osławiona scena zabójstwa z początkującym wówczas Kevinem Baconem. Dużo gorzej za to przedstawiono zachowanie postaci, które w obliczu niebezpieczeństwa, zamiast uciekać bądź bronić się, stoją w miejscu i krzyczą w oczekiwaniu na uśmiercający cios. Film po części traci przez to na realizmie, a sceny morderstw zaczynają razić sztucznością. Za to nieprzerwanie od lat wciąż najmocniejszą stroną filmu pozostaje skomponowana przez Harry'ego Manfrediniego klimatyczna ścieżka dźwiękowa, której źródłem inspiracji była twórczość Krzysztofa Pendereckiego. Charakterystyczny szeptany motyw ("ki-ki-ki-ma-ma-ma"), oparty na słowach "Kill her, mommy!", od początku stanowi wizytówkę serii i odpowiednio podgrzewa gęstniejącą atmosferę filmu, a w połączeniu z klimatem zacisznego obozowiska i widokiem z perspektywy zabójcy daje wręcz piorunujący efekt. Chociaż "Piątek trzynastego" już dawno temu ugruntował sobie silną pozycję w horrorowym światku i jednym tchem wymieniany jest w gronie klasyków, trudno rozpływać się nad nim w zachwytach. Zawiera wszystkie charakterystyczne dla slashera cechy. Te dobre, jak i te złe. Oprócz wyżej wymienionych zalet, w pakiecie otrzymujemy kilka dłużyzn, rozciągnięty do granic możliwości finał, masę nielogiczności i oczywiście liche aktorstwo. Jednakże pomimo mocno campowego posmaku, film wciąż posiada swój nieodparty urok i po latach potrafi wzbudzić dreszczyk emocji. Dla szukających ambitnej rozrywki, film Cunninghama może okazać się złym wyborem. Niemniej jest to tytuł, który znać po prostu wypada. "Piątek trzynastego" przetarł szlaki i z ogromnym impetem zapoczątkował boom na "obozowe slashery", których do dzisiaj jest czołowym przedstawicielem. Dla znakomitej większości widzów będzie to już wystarczająca zachęta.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przełom lat 70. i 80. to w amerykańskim kinie popularnym moment prawdziwego wysypu wszelkiej maści... czytaj więcej
Niedawno miałem okazję zobaczyć kolejny po "Czarnych Świętach" i "Koszmarze z ulicy Wiązów" kultowy... czytaj więcej
Gdy w 1980 roku na ekranach kin debiutował pamiętny "Piątek, trzynastego" Seana S. Cunninghama,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones