Szok kulturowy

Popularny stereotyp głosi: Japończycy są dziwni. Przez sieć przewinęły się niezliczone odjechane programy telewizyjne, ultrabrutalne filmy gore czy pokręcone anime i mangi. Gra „Akiba's Trip:
Popularny stereotyp głosi: Japończycy są dziwni. Przez sieć przewinęły się niezliczone odjechane programy telewizyjne, ultrabrutalne filmy gore czy pokręcone anime i mangi. Gra „Akiba's Trip: Undead&Undressed” to dobry przykład na to, jak przeżyć szok kulturowy. W tym jRPG-u sensem rozgrywki jest zdzieranie gaci z ludzi-wampirów w miejscach publicznych.



Zanim przejdziemy do obnażania „Akiba's Trip: Undead&Undressed”, słowo wyjaśnienia. „Undead&Undressed” to tak naprawdę druga część serii „Akiba's Trip”. Pierwsza nie wyszła poza Japonię, więc dla zachodniego świata „Undead&Undressed” jest pierwszym spotkaniem z pokręconymi pomysłami ludzi ze studia Acquire. Akcja gry toczy się w Akihabarze, tokijskiej dzielnicy wypełnionej po brzegi kawiarenkami i sklepami. Nabędziemy tu wszelakie mangi, anime, gry wideo czy sprzęt elektroniczny. Akihabara to nie tylko popkulturowa mekka, to także główne miejsce spotkań tzw. „otaku”, czyli azjatyckiego odpowiednika naszego „nerda”. 



Nasz bohater, Nanashi, to typowy otaku. Nie ma pracy, przesiaduje godzinami przy anime albo w kafejce MOGRA i nie wie, co zrobić z życiem. Gdy tylko dostaje tajemniczą ofertę pracy, natychmiast idzie na rozmowę kwalifikacyjną i... budzi się w piwnicy, przywiązany do stołu. Nasz protagonista wbrew swej woli zostaje przemieniony w tzw. Synthistera, czyli swego rodzaju wampira. Na szczęście zanim zboczy ku ścieżce ciemności, ratuje go tajemnicza dziewczyna.

Do tej pory jest normalnie. Zwoje w mózgu gracza zaczynają się smażyć, gdy okazuje się, że Akihabara infiltrowana jest przez całe grupy Synthisterów. Jedynym sposobem na pokonanie tych ukrywających się wśród ludzi wampirów jest wystawienie ich ciał na światło słoneczne. Krótko mówiąc: gra polega na rozbieraniu ludzi do majtek. W miejscach publicznych.



Paradoksalnie ten idiotyczny pomysł znajduje swoje rozwinięcie w całkiem niezłej (znanej z innych produkcji Acquire) mechanice walk. „Undead&Undressed” to jRPG akcji, co oznacza, że większość czasu spędzimy na potyczkach z Synthisterami. Nanashi w walce może korzystać z trzech typów ataków: ciosów w głowę, korpus albo nogi. To dość istotne, gdyż Synthisterów nie da się pokonać w tradycyjnej walce. Aby się ich pozbyć, trzeba ściągnąć ich ubrania.

Każdy element odzieży, taki jak czapki, kurtki, spodnie czy spódniczki, ma swój wskaźnik wytrzymałości. Gdy zbijemy go do zera, dany element ubioru zacznie migać i możemy wtedy spróbować zdjąć go komuś za pomocą przycisku odpowiadającego za atak na daną część ciała. Trick jednak w tym, by nie rzucać się od razu na cudze ubrania, rzadkie przedmioty, czyli... bieliznę. Z reguły walczymy z całą grupą Synthisterów. Warto osłabić kilkoro wrogów naraz, tak by potem wykręcić ogromne combo w postaci rozdzieranych z impetem ubrań. Gdy Nanashi zdejmie komuś jedną część ubioru, może szybko przeskoczyć do następnej osoby (jeśli ta ma uszkodzone ubrania), potem do następnej i tak aż do wyczerpania możliwości. Cały proces to QTE – wciskamy wyświetlane na ekranie przyciski. Gdy uzyskamy odpowiednio wysoki mnożnik combo, wrogowie tracą również bieliznę... 



Gra na szczęście nawet nie ociera się o odważną erotykę. Grafika jest komiksowa, zaś gdy uda nam się wykręcić porządne combo, intymne części ciała są zgrabnie ocenzurowane. „Akiba's Trip” jest też dość uczciwe pod kątem płci. Średnio połowa wrogów to mężczyźni, więc nie jest to pożywka dla spoconych otaku.

Poza walką znajdziemy w grze obowiązkowe elementy dating sima. Kilka bohaterek jest potencjalnie zainteresowanych naszym protagonistą. W zależności od tego, jak będziemy prowadzić liczne w grze rozmowy, rozwiniemy w różny sposób relacje z koleżankami i poznamy jedno z kilku zakończeń. „Akiba's Trip: Undead&Undressed” to zresztą zadziwiająco duża ilość tekstu. Praktycznie każda misja poboczna jest minihistoryjką, najczęściej satyrą na subkulturę otaku czy popkulturę jako taką. Zrozumienie większości gagów zawartych w „Undead&Undressed” wymaga jednak pewnego minimalnego progu kompetencji. Dobrym na to przykładem jest choćby dyskusja z szaloną fanką yaoi, czyli anime i mangi o homoseksualnym szlifie, w których główne role grają chłopcy. 



Dostarczycielką najzabawniejszych tekstów jest Nana, młodsza siostra głównego bohatera. Zajmuje się ona – od strony mechaniki – ulepszaniem naszych strojów i wykuwaniem nowych wersji przedmiotów, jednak od czasu do czasu wysyła nas na specjalną misję. Sama prawdopodobnie jest hikikomori (przesiadującym w swoim pokoju odludkiem), więc bezlitośnie wykorzystuje swojego brata do załatwiania za nią spraw na mieście. Nana to zresztą jedna z lepiej napisanych w grze postaci. Jej wypowiedzi to wulkan gierek słownych i stereotypów dotyczących japońskiej popkultury. 



Undead&Undressed” nie jest niestety pozbawione wad. Mimo całkiem niezłej historii i masy zabawnych gagów, zawodzi tu podstawowy element gry, czyli walka. System potyczek jest niezły, ale dość nużący. Główny wątek fabularny to regularne obijanie Synthisterów. Misje poboczne polegają nie tylko na rozmowach, lecz także walce. W efekcie non stop łazimy w te same miejsca i wciąż walczymy z grupkami wrogów. Schemat rozgrywki przypomina mycie włosów: namydlić, spłukać, czynność powtórzyć. Po kilku godzinach gry chce się wyć.



Co gorsza, jednokrotne przejście „Akiba's Trip” to dość krótka przechadzka po Akihabarze. Jeśli jednak chcemy odblokować pewne rzeczy, zobaczyć inne zakończenia albo znaleźć wszystkie przedmioty, czeka nas kilkukrotne powtarzanie gry opartej na powtarzaniu non stop takich samych walk. Niezbyt porywająca perspektywa.

Zawodzi także oprawa wizualna. Na PlayStation Vita gra wygląda ładnie, ale niestety w wersji na PlayStation 3 to koszmar na jawie i powrót do czasów PS2. Otoczenie zarysowane jest dość umownie, a postaciom brakuje szczegółów. Mało tego, gra często doczytuje przechodniów w locie i potrafi przycinać się na konsoli, na której hyżo śmiga „The Last of Us”. Plusem jest za to świetna lokalizacja. Tłumaczenie na angielski jest naprawdę niezłe i ma pazur. Bardzo dobrze spisali się też aktorzy głosowi.



Czy warto zainteresować się „Akiba's Trip: Undead&Undressed”? W ramach szoku kulturowego – na pewno. To dość unikalna gra. Niepozbawiona wad, ale na tyle interesująca, by poświęcić jej tych parę godzin potrzebne do jednokrotnego ukończenia podstawowej historii.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones