Recenzja filmu

Furia (2014)
David Ayer
Brad Pitt
Shia LaBeouf

Sztuka wojny

Film o czołgistach jest dynamicznym kinem batalistycznym. Nawet kompletny laik nie będzie przysypiał podczas seansu. Ayerowi udaje się połączyć rasowy dramat z nie najgłupszą rozrywką.
Wojna to biznes. Mniejsza o przedsięwzięcie. Lista jest długa. Przykłady? Kino. Literatura. Muzyka. Wszystkie dziedziny sztuki czerpią z kart historii. Warto podkreślić: tej burzliwej, brutalnej. Bo ciekawie, refleksyjnie. Co więcej, przeszłość podlega komercjalizacji. Pomiędzy prawdą i fikcją stawiamy znak równości. Dzisiaj "reinterpretacja" bitwy pod Termopilami zasila konta bankowe hollywoodzkich producentów. Jutro? Zombie w kampanii wrześniowej? Od oblężenia Troi, poprzez rewolucję francuską, aż do współczesnych konfliktów zbrojeniowych. Na każdą kronikę, publikację czy rzetelny obraz przypada bezwartościowe widowisko, żerujące na wojennej padlinie. "Furia" ani ziębi, ani grzeje. Jest pośrodku.

Film Davida Ayera ("Ciężkie czasy", "Bogowie ulicy") nie redefiniuje kina wojennego. Pozostaje w bezpiecznych objęciach gatunku. Rzeczywiście, w eposie o pancernych z 2. dywizji brakuje nowej jakości. Nad kubełkiem popcornu przeżyjecie déjà vu. W teorii: kwiecień 1945 r. Wojna dobiega końca. Hitler nie daje za wygraną i ogłasza pełną mobilizację. Alianci wjeżdżają na terytorium Niemiec. Im bliżej finału, tym większe żniwo. Załoga Furii, pod dowództwem sierżanta Dona "Zakapiora" Colliera (Brad Pitt), bierze na celownik ostatnich, desperacko broniących kraju nazistów.

   

Protagoniści nie są figurami oryginalnymi. Typowi twardziele o gołębim sercu. Przywódca, Collier Brada Pitta, jest hybrydą surowego ojca z "Drzewa życia" i, namiętnie skalpującego żołnierzy Wehrmachtu, Aldo Raine’a ("Bękarty wojny"). Boyd "Biblia" Swan (Shia LaBeouf) zyskuje pseudonim przez zamiłowanie do czytywania Pisma Świętego oraz wprowadzanie w życie nauki Jezusa. Gordo (Michael Peña), imigrant bez temperamentu, najlepiej czuje się przy boku Grady’ego (Jon Bernthal), który z kolei zostawił rozum w hełmofonie. Piąty - strzelec ginie w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach. Sympatyczną grupę wojaków uzupełnia żółtodziób Norman (Logan Lerman). Chłopak nie ma pojęcia o zabijaniu, ale może pochwalić się umiejętnością pisania na maszynie z prędkością sześćdziesięciu słów na minutę. Trzeba brać, kogo dają.

Ambiwalencja bohaterów (co do jednego) jest nużąca. Ayer opiera scenariusz na kliszach i banalnych rozwiązaniach. Sprzedaje widzowi wojnę z perspektywy młodego żołnierza. Giną niewinni. Brakuje jedzenia. Kobiety sprzedają ciało za paczkę Lucky Strike’ów. Musimy przyzwyczaić się do obrazów poćwiartowanych – spychanych do wspólnego grobu –  zwłok oraz wiszących na słupach (ku przestrodze) trupów dzieciaków, które wcześniej odmówiły przystąpienia do batalionu Waffen SS. Zdziwienie? Niesmak? Jest. Ale reżyserowi brakuje konsekwencji w kreowaniu osobowości młodego żołnierza. Zmiana o 180 stopni norm postępowania i wyznawanych idei odbywa się w przyspieszonym tempie. Pozbawionym autentyczności, zaprawionym cynizmem.

Dbałość o detale (Tygrys, Shermany, kostiumy, broń) i realizm historyczny wprawdzie przyćmiewają emocjonalną warstwę filmu, jednakże nie odzierają go z człowieczeństwa. Trop w trop za Spielbergiem, Amerykanin buduje rzeczywistość II wojny światowej we krwi, błocie, przepełnionych placówkach medycznych i dusznej atmosferze nieustającego zagrożenia. Naturalistyczne ujęcie pobitewnych zgliszczy niejednego przyprawi o mdłości.

Scenarzysta "Dnia próby" jest sprawnym filmowym rzemieślnikiem. Wspaniale inscenizuje sceny batalistyczne; opowiada obrazem. Starcie czołgu M4 Sherman z niemieckim Tygrysem na długo pozostanie w waszej pamięci. Niestety, Ayer często traci wiarygodność w mniej istotnych, pozwalających złapać oddech, scenach. Kiedy tytułowa Furia najeżdża na minę, załoga bez zachowania najmniejszej ostrożności spaceruje po okolicznej ziemi.

   

Od strony technicznej jest "lepiej niż dobrze". Obsada gra koncertowo. Muzyka Stevena Price’a subtelnie podkreśla heroiczne poczynania bohaterów. David Ayer nie celuje jednak w patetyczną tonację. Klasa! Napięcie często rozładowuje humorystyczną scenką lub frywolnym dowcipem. W nazistowskich Niemczech walczą alianci, nie Amerykanie. Flaga Stanów Zjednoczonych ginie w dymach buchających z płonących Shermanów. Reżyser "Sabotażu" jest bezstronny, niepretensjonalny. Niby eksponuje starotestamentowe oblicze Boga, groźne i sprawiedliwe, ale nie obarcza Stwórcy winą za wydarzenia wstrząsające Europą Środkowo-Wschodnią.

Kamera obcałowuje muskularne ciało Don Colliera niczym rzeźbę "Dawida" Michała Anioła. Następnie odsłania defekt, który dyskredytuje pozytywny odbiór arcydzieła. Także perfekcyjna wizualnie "Furia" potrafi zachwycić dbałością o szczegóły, aby po chwili odurzyć brudem, ubóstwem i antyutopijnym charakterem realiów roku 1945. Film o czołgistach jest dynamicznym kinem batalistycznym. Nawet kompletny laik nie będzie przysypiał podczas seansu. Ayerowi udaje się połączyć rasowy dramat z nie najgłupszą rozrywką. Przymknijcie więc oko na szablonowe postaci i maszerujcie do kas biletowych.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trudno pozostać obojętnym, słysząc o "Furii". I to nie tylko kwestia załogi, którą stanowi kilka osób... czytaj więcej
Zamknięty w stalowej puszce o wadze paru ton wraz z towarzyszami niedoli, nerwowo nasłuchujesz dźwięku... czytaj więcej
Opinie moich znajomych po obejrzeniu "Furii" były bardzo różnorodne. Wielu było zachwyconych solidnym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones