Recenzja filmu

Nine - Dziewięć (2009)
Rob Marshall
Daniel Day-Lewis
Marion Cotillard

Teatr jednego aktora

W Hollywood dobry film ma przede wszystkim zarabiać. Gorące nazwiska przyciągać tłumy, a prasowe relacje z premier winny pojawiać się w każdym języku. Czasem jednak komercyjna otoczka może
W Hollywood dobry film ma przede wszystkim zarabiać. Gorące nazwiska przyciągać tłumy, a prasowe relacje z premier winny pojawiać się w każdym języku. Czasem jednak komercyjna otoczka może sprawić, że przez chwilę po obejrzeniu filmu czujemy pewien niedosyt. Potem jednak uświadamiamy sobie, że obraz mógł przewyższyć jego promocję. Taki właśnie jest musical "Nine – Dziewięć" w reżyserii Roba Marshalla.
 
Rzym, lata 60. XX w. Guido Contini (Daniel Day-Lewis), dobiegający pięćdziesiątki słynny reżyser ma nakręcić kolejny, dziewiąty w swojej karierze film. Jego ostatnie dzieła są nazywane jednak gniotami, a  życie prywatne jest w stanie kompletnego chaosu. Rusza machina produkcji, zatrudniani są aktorzy, tworzone dekoracje i kostiumy, a Guido wciąż nie ma pomysłu na scenariusz. Jest uwięziony w swoim świecie zdominowanym przez kobiety, nie potrafi odnaleźć uczuć, natchnienia, sensu w otaczającym go emocjonalnym bagnie. Tkwi w skomplikowanych relacjach ze swoją żoną Luisą (Marion Cotillard), kochanką Carlą (Penelope Cruz), muzą Claudią (Nicole Kidman) i zmarłą matką (Sophia Loren). Przez jego życie przewijają się także dziennikarka Vogue’a, Stephanie (Kate Hudson), prostytutka Saraghina (piosenkarka Fergie) oraz oddana przyjaciółka Liliane (Judi Dench).

Poprzedni musical Roba Marshalla, "Chicago", przeszedł do historii kina. Nie łatwo jest po raz drugi stworzyć dzieło, które odniesie tak wielki sukces i przede wszystkim wniesie do kin coś nowego. Coś, co zapewni mu uznanie i ponadczasowość. Marshall wyreżyserował film niebanalny mimo swojego rozmachu, zainspirowany słynnym obrazem Federico Felliniego "Osiem i pół". Przedstawił psychologiczny portret człowieka, który nie potrafi poradzić sobie z własnym życiem, emocjami. Przerasta go sława, sztuczny świat, którego zazdroszczą mu miliony. Nie wie już, czym jest miłość, a czym tylko pożądanie.

Mistrzem tej opowieści jest Daniel Day-Lewis. Każdym ruchem, gestem, słowem, a przede wszystkim spojrzeniem oddaje zagubienie, całą mieszankę emocji kłębiących się w duszy i umyśle Guida. Jedyne, czego pragnie to harmonia, ukojenie, których nie dają kobiety jego życia. Miłość przeradza się w nienawiść, a co gorsza, obojętność. Wciąż jednak ulega pokusom, które jeszcze bardziej komplikują dość już pogmatwany los Guida. Nie da się w kilku zdaniach opisać aktorstwa Day-Lewisa. Jego Guido, czasem nieco ironiczny, pewny siebie w blasku fleszy, w samotności nie potrafi opanować własnych uczuć. Otaczające go kobiety, o niezwykle silnych i różnorodnych osobowościach stanowią jedynie tło, choć nie sposób zlekceważyć świetnych ról gwiazd współczesnego kina (w szczególności niezwykle intrygującej Marion Cotilard). Przy kreacji Daniela Day- Lewisa, która nadaje sens całemu widowisku, są mimo to tylko epizodami dopełniającymi całości.

Musical pozostaje jednak musicalem. Dynamiczne choreografie, idealnie wpasowane w sens fabuły piosenki nie psują włoskiego klimatu lat sześćdziesiątych, świata pełnego klasy, ale też pożądania. Klimatu niezwykle istotnego dla obrazu. Świetnie zrealizowane zdjęcia, scenografia, muzyka czynią film głębszym, pozwalają widzowi poczuć świat Guida, zrozumieć jego rozterki, a nawet poczuć to samo zagubienie w pełnym fałszu i nienaturalnie szybkim życiu.

O filmie "Nine" można mówić wiele. Opisywać taniec, muzykę (uwagę przykuwa przede wszystkim "Be Italian" w wykonaniu Fergie), aktorskie kreacje. To właśnie jest siłą widowiska, które stanowi nie tylko rozrywkę w dobrym stylu, ale choć odrobinę zmienia perspektywę. Pokazuje emocje, które tkwią gdzieś na dnie, przykryte codziennością. To właśnie jest siłą dobrego kina. "Nine" z pewnością nie jest filmem idealnym, a to sprawia, że po dyskusjach na jego temat pozostanie w świadomości widza, choć z pewnością nie stanie się legendą, tak jak "Chicago".
   
 
 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Lata 60. dwudziestego wielu, Włochy. Egocentryczny reżyser filmowy Guido Contini zmaga się z niemocą... czytaj więcej
W jednym z numerów miesięcznika "Film" ukazał się artykuł, opisujący jak to amerykańscy filmowcy "kradną"... czytaj więcej
Nienawidzę musicali! Są dla mnie zaprzeczeniem idei kinowości, języka obrazów. Męczy mnie już sama zasada... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones